Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przeszłość Bydgoszczy zapisana w... kościach

Roman Laudański [email protected]
Archeolodzy: - Zawsze się sprzeczamy, kto dowodzi i kto ma rację.
Archeolodzy: - Zawsze się sprzeczamy, kto dowodzi i kto ma rację. Fot. Tytus Żmijewski
Pod najruchliwszym miejscem w Bydgoszczy, w okolicach przejścia dla pieszych przez ulicę Focha, przed wiekami znajdował się cmentarz. Został zapomniany.

Podczas prac archeologicznych, poprzedzających budowę kolektora deszczowego, wydobyto z ziemi ponad 450 szkieletów.

Niemal codziennie dowiadujemy się, że archeolodzy odkryli kolejne skupiska ludzkich szkieletów. Z różnych wieków. Groby żołnierzy wszystkich armii z wojen światowych. Rozstrzelani i zmarli z chorób cywile. Ciała grzebane przypadkiem w rowach, lejach po bombach lub okopach. Zapomniane cmentarze wokół kościołów. Ziemia oddaje swoich zmarłych.

Kości przemówiły

Archeolodzy: - Zawsze się sprzeczamy, kto dowodzi i kto ma rację.
(fot. Fot. Tytus Żmijewski)

Od października ubiegłego roku problem z ludzkimi szczątkami pojawił się w Malborku. Koparka przygotowująca fundamenty nowego hotelu zaczęła wydobywać ludzkie kości. Początkowo walały się po placu budowy, dopiero po nagłośnieniu sprawy rozpoczęła się ekshumacja. Ziemia oddała szczątki 2120 osób. Ponad tysiąca kobiet, po 400 dzieci i mężczyzn, ale nie wszystkie szczątki udało się zidentyfikować. Najprawdopodobniej Niemców, mieszkańców Prus Wschodnich, jeńców. Identyfikację utrudniał brak osobistych rzeczy, monet, guzików, grzebieni.

Historycy skłaniali się ku hipotezie, że to być może osoby, które nie posłuchały, wydanego przez Niemców, rozkazu opuszczenia miasta. Odkrycie uaktywniło dyskusję o przeszłości Malborka. Odezwali się byli mieszkańcy z Polski i Niemiec.

Strona niemiecka dysponowała również listą uznanych po wojnie za zaginione 1840 osób z Malborka i okolic. Już wiadomo, że ekshumowane w Malborku szczątki zostaną pochowane na podszczecińskim cmentarzu w Glinnej. To jedna z dziecięciu niemieckich nekropoli wojennych na terenie naszego kraju. Tu trafiają odnajdywane po latach szczątki niemieckich żołnierzy.

Moneta w ustach

W Bydgoszczy w głębokim wykopie archeolodzy odsłonili akurat trzy kompletne szkielety. Po 450 wydobytych wcześniej nie robią na nikim specjalnego wrażenia. Stanowisko zostaje oznaczone i przebadane. Archeolog Anna Siwiak wprawnie nanosi kształt szkieletów na papier milimetrowy. Zebrane kości schną. Następnie są oczyszczane. To szczątki bydgoszczan zmarłych od XV po koniec XVIII wieku.

Prawie wszyscy zostali pochowani bez trumien, najprawdopodobniej spowici w materiał spinany szpilami. Tylko kilkoro dzieci w trumnach. Zmarli najczęściej układani byli na linii wschód - zachód, by patrzyli w kierunku wschodnim. W niektórych przypadkach głowy podpierano cegłówkami, by się nie przewróciły.

W jednej czaszce była zasklepiona dziura, inna nosiła ślady choroby wenerycznej. Wszystkich poruszył szkielet kobiety w ciąży i jej płodu. - No i dzieci - wzdycha Anna Siwiak. - Wśród dzieci była wtedy bardzo duża śmiertelność. Kiedy widzę czaszkę, w której dopiero co wyrzynały się nowe zęby, to mam w pamięci obraz córki w tym samym wieku...

- Szczątki pozbawione są krzyżyków i medalików, tylko w jednym przypadku znaleźliśmy szklane paciorki na dłoni i szyi - mówi Wojciech Siwiak z Pracowni Archeologiczno-Konserwatorskiej w Bydgoszczy. - Za to przynajmniej w dziesięciu przypadkach odnaleźliśmy symboliczną monetę - obola wkładanego w usta lub dłoń. Niewykluczone, że podobnych przypadków było więcej, ponieważ znaleźliśmy jeszcze ok. 50 monet w tym miejscu. Dzięki monetom mogli określić lata, z których pochodzą zmarli.

Na grubości 1,2 metra znajdowało się do dziesięciu warstw szkieletów, tak zapadła się ziemia.

Kto dowodzi i ma rację

W połowie lat 90. student Wojciech Siwiak z toruńskiej archeologii wyjechał z prof. Kolą na ekshumacje w Charkowie. - Ciała polskich oficerów leżały w glebie lessowej. Przetrwały nie tylko kości.

- To było moje pierwsze zetknięcie się z takimi badaniami - wspomina Wojciech Siwiak. - Po powrocie wystarczyło zamknąć oczy. Wracały tamte obrazy.
Z Anną znali się już w szkołach średnich. Razem poszli do Torunia studiować archeologię. Po studiach nie mogli znaleźć pracy i to skłoniło ich do założenia własnej firmy. To było właśnie to!

Od jedenastu lat razem pracują. Na 10-lecie udało im się odsłonić fundamenty północno-zachodniej wieży bydgoskiego zamku. Budowniczowie postawili wieżę na wczesnośredniowiecznym wale grodu. Odkrycie umożliwiło uściślenie lokalizacji zamku.

Prowadzili również badania przy ulicy Pod Blankami. Odkryli pozostałości kilkunastu drewnianych chat. Znalazł się sponsor konserwacji drewna i dzięki temu w kamienicy, która stanie na miejscu dzisiejszej "Kaskady", znajdzie się miniwystawa znalezisk. No i prawie na 10-lecie badali fundamenty kościoła karmelickiego, Bramę Gdańską i cmentarz.

Anna chwali męża za dociekliwość, cierpliwość i wytrwałość w poszukiwaniach, a mąż podkreśla znakomitą rękę żony przy szkicach podczas badań. A poza tym? - Zawsze się sprzeczamy, kto dowodzi i kto ma rację - śmieją się serdecznie.

Przeszkadzał w rozwoju

Zaczęli pracę w ubiegłym roku podczas modernizacji ul. Focha. Najpierw odkopali fundamenty, które wydawały się Bramą Gdańską, a to były pozostałości kościoła karmelitów pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny. Ponad 44 metry długości, dziesięć szerokości, otoczony kaplicami. Dłuższy niż obecny kościół klarysek.

Co się stało z kościołem karmelitów? - Wadził w rozwoju miasta - mówi Wojciech Siwiak. - Prawdopodobnie z tego powodu został rozebrany. Tu, gdzie kopiemy, kończy się prezbiterium. O, te kamienie, to jego ślady. Pozostała część fundamentów została rozebrana podczas budowy kolejnych teatrów, które stały po drugiej stronie ulicy Mostowej. Natomiast cmentarz był tu już przed kościołem, ponieważ odkrywane szkielety są w niektórych przypadkach częściowo zniszczone przez fundament prezbiterium.

Znaleźli również kryptę pod jedną z bocznych kaplic. Po sprawdzeniu mikrokamerą okazała się pusta, ale co znajdowało się pod jej fundamentami? - nie wiadomo. Krypta została, a lampę uliczną przeniesiono kawałek dalej, by na niej nie stała.
Archeolodzy narzekają, że pracowali pod stałą presją urzędników, a szkoda, bo była okazja do lepszego przebadania znalezisk. A i tak zmieściliby się w wyznaczonych terminach.

Choć oboje są przeciwnikami naruszania spokoju zmarłych, to musieli wydobyć szkielety, które zawadzały kanalizacji deszczowej. Kości zostaną przebadane przez antropologa, który będzie mógł na ich podstawie określić wiek, płeć zmarłych czy przebyte złamania i choroby. Natomiast nie ma pieniędzy na bardzo drogie badania DNA mogące określić, np. stopień pokrewieństwa zmarłych. A przecież za 20-30 lat techniki badawcze mogłyby umożliwić lepsze ich poznanie.

- Muzeum nie chce przyjąć kości, a my nie możemy przechowywać ich w nieskończoność - mówią. - Trochę nas dziwi też to, że znaleziskiem nie zainteresował się nikt z władz kościelnych.

Będą musieli wykupić kwaterę na cmentarzu, umieścić w niej kości i napisać, skąd pochodzą.

Dłużnik i po śmierci

Okazuje się, że niektórych zmarłych możemy poznać z imienia i nazwiska. - W bydgoskim archiwum badałem kiedyś XVI- i XVII-wieczne testamenty - opowiada Wojciech Siwiak. - W niektórych przypadkach ostatnia wola dotyczyła pochowania u Panny Maryi. Za tym szły pieniądze na ten cel.

- "Niczego na ten świat nie przynosisz i niczego zabrać nie możesz" - Anna cytuje przywołania testamentowe. - Może dlatego zmarli pozbawieni byli metalowych krzyżyków i medalików?

- A zadłużony człowiek nawet po śmierci nie miał spokoju - wchodzi żonie w słowo Wojciech. - Czytałem XVII-wieczne zapisy o kobietach, które po śmierci dłużniczki "zdarły nawet prześcieradła z nieboszczycy", a druga od niej "świec nabrała".

W minionych wiekach społeczeństwo dzieliło się na mieszczan - obywateli, którzy posiadali nieruchomości w mieście, tzw. mieszkańców, oraz przedmieszczków - jak sugeruje nazwa - uboższych z przedmieścia.

- Zakon karmelitów działał wśród uboższej części społeczeństwa - dodaje Anna. - Z niej właśnie pochodzi większość pochowanych tu osób.

To już koniec

Archeolodzy niebawem zakończą prace przy ul. Focha i przebadają ostatni odcinek przy rzece. Tu będzie się znajdował zbiornik - osadnik. Deszczówka spłynie do Brdy.

Pod trawnikiem pozostaną kości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska