Guz prawego jajnika - taką diagnozę trzy miesiące temu usłyszała pani Beata, 26-letnia mieszkanka bydgoskich Jachcic. Kobieta dostała skierowanie na operację. Do szpitala im. Biziela w Bydgoszczy na pododdział patologii wczesnej ciąży i rozrodu trafiła 14 lipca. Tego samego dnia przyjęto tam także 60-letnią pacjentkę - panią Annę (imię zmienione przez redakcję). Jak się później okazało, obie kobiety miały niemal identyczne nazwisko. - Pierwszy człon mojego nazwiska jest taki sam, jak pani Anny - precyzuje Beata.
Operację przeprowadzono 15 lipca. - Wyniki badań histopatologicznych odebrałam 4 sierpnia - tłumaczy pani Beata. - Okazało się, że mam nowotwór. Od tej chwili życie kobiety całkowicie się zmieniło. - Mimo dużego wsparcia ze strony rodziny, nie potrafiłam przestać myśleć o chorobie.
Ginekolog, do którego udała się z wynikami, skierował ją do szpitala. 11 sierpnia bydgoszczanka ponownie trafiła do Biziela.
Wiek się nie zgadzał
W szpitalu poproszono, aby dostarczyła kserokopię wyniku badań histopatologicznych. Odebrała ją w sekretariacie pododdziału patologii ciąży. - Zauważyłam, że widnieje tam wiek 60 lat - opowiada. - Poprosiłam o wyjaśnienie panią z sekretariatu. Kobieta zbladła. Powiedziała, że to nie są moje wyniki.
Pani Beata nagrała rozmowę. - To się rzadko zdarza - tłumaczy pracowniczka sekretariatu. - Akurat padło na panią. Przepraszam bardzo.
Dalej możemy usłyszeć, jak kobieta przyznaje się do winy. - To ja robiłam wypis. Naprawdę nie wiem, jak mogło dojść do błędu - wyjaśnia skruszona. - Pewnie z powodu zbieżności nazwisk.
Kamila Wiecińska, rzeczniczka prasowa bydgoskich szpitali uniwersyteckich mówi, że w tej sprawie na pewno zostanie wszczęte dochodzenie. - Wierzę, że pomyłka nie była zamierzona, ale tak czy inaczej, nie powinno do niej w ogóle dojść - komentuje. - Rozmawiałam z dyrektorem. Był bardzo zaskoczony. Powiedział, że nie pamięta, aby kiedykolwiek wcześniej doszło do takiej sytuacji.
Sprawa trafi do sądu
Tymczasem pani Beata złożyła już do sekretariatu dyrekcji szpitala pisemną skargę. Bydgoszczanka zamierza też wnieść sprawę do sądu. - Żądam zadośćuczynienia - mówi oburzona. - Nie chcę pieniędzy dla siebie. Niech trafią do dzieci chorych na nowotwór.
Pozostaje jeszcze jedna kwestia: 60-letnia pacjentka, która dostała wyniki pani Beaty. - Mam nadzieję, że pracowniczka sekretariatu natychmiast poinformowała ją o pomyłce - tłumaczy Wiecińska. - Nie ukrywam, że to właśnie o tę kobietę najbardziej martwi się dyrektor.
W piątek pracownicy administracji szpitala mieli wolne, dyrektorowi nie udało się niczego ustalić. - Na pewno zajmie się problemem w poniedziałek - usłyszeliśmy trzy dni temu od rzeczniczki.
Nie podaliśmy nazwisk kobiet, których dotyczy pomyłka. Nie wiemy, czy 60-letnia pacjentka została poinformowana o błędzie. Nie chcemy, aby dowiedziała się tego z gazety.