Na sesji zjawili się przedstawiciele wszystkich służb, które są odpowiedzialne za bezpieczeństwo. Ich sprawozdania można było znaleźć w sesyjnych książeczkach, a radni pewnie dogłębnie je przeanalizowali w domu i wszystko było dla nich jasne, bo pytań nie było prawie wcale.
Tomasz Orzłowski dociekał jedynie, czy na działce można palić gałęzie i inne odpady organiczne, a komendant PSP Jacek Knuth wyjaśniał, że to samorządy regulują te kwestie w swoich uchwałach i regulaminach. - My nie wydajemy zgody na wypalanie - mówił komendant. - A jeśli będzie do nas zgłoszenie, że ktoś używa ognia w nieuprawnionych celach, to może się to skończyć sankcją.
Pod ostrzałem pytań radnych znalazła się jedynie szefowa sanepidu Iwona Zalewska, która najpierw wyjaśniała, czy w Chojnicach także zdarzają się odmowy zaszczepienia dzieci i co wtedy robi sanepid. Potem zaś dała miniwykład o tym, że gruźlica jest nadal groźna i że nie można lekceważyć tej choroby.
Aleksander Mrówczyński wrócił do swojej interpelacji z poprzedniej sesji i indagował, jaka jest obecnie sytuacja finansowa sanepidu i czy są szanse na to, żeby pracownicy nie mieli obcinanych wynagrodzeń.
Chodzi o 42 tys. zł, które szefowa sanepidu musiała "znaleźć", by wypłacić nagrody jubileuszowe i odprawy. - Podjęłam rozpaczliwą decyzję, bo nie dostałam na ten cel pieniędzy z województwa - tłumaczyła Zalewska.
A Mrówczyński naciskał na starostę, by ten monitował w Gdańsku.
Czytaj e-wydanie »