Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radny PiS ze Żnina miał pobić dziecko. Bernard Starczewski: - To było szarpanie

Iwona Góralczyk
Iwona Góralczyk
Widok sprzed przedszkola przy ulicy Browarowej w Żninie. W tej placówce pracuje radny. Przed budynkiem doszło do incydentu
Widok sprzed przedszkola przy ulicy Browarowej w Żninie. W tej placówce pracuje radny. Przed budynkiem doszło do incydentu Szymon Cieślak
Głośno o zdarzeniu zrobiło się m.in. za sprawą wpisów na forum internetowym Gazety Pomorskiej. "Czy to prawda, że radny skatował dziecko?" - zapytują żninianie.

- Potwierdzam, że mamy zgłoszenie dotyczące uszkodzenia ciała 11-letniego dziecka - mówi Edyta Gościńska, rzecznik prasowy KPP w Żninie. - Do incydentu doszło w miniony czwartek w Żninie. Następnego dnia było zgłoszenie na policję. Sprawa trafiła do prokuratury - dodała rzeczniczka żnińskiej policji.

Okazało się, że o zdarzeniu powiadomili najpierw pracodawcę radnego rodzice chłopca, mieszkańcy podżnińskiego Sarbinowo. Przyszli do Przedszkola Miejskiego nr 1 przy Browarowej w Żninie, gdzie - jako woźny - zatrudniony jest wspomniany radny Rady Miejskiej w Żninie, tj. Bernard Starczewski.

- Potwierdzam, że incydent został zgłoszony przez rodziców. Ja z kolei powiadomiłam wszystkie organy. Tak, łącznie z samorządem, nasz pracownik jest też radnym (przedszkole jest jednostką gminy Żnin - przyp. red.). Temat jest w toku - mówi Małgorzata Bromberek, dyrektor PM nr 1 w Żninie, dodając: - Nie uciekam od problemów. Musimy sobie z nimi radzić. Nie zawsze jest łatwo.

Co na to radny Bernard Starczewski, którego sprawa dotyczy?

- Jest moja wina, mleko się rozlało, niczego nie zamierzam ukrywać, przyznałem, że żałuję - mówi. - Natomiast nie ma mowy o uderzeniu dziecka. Jest świadek, zdarzenie jest zarejestrowane na przedszkolnej kamerze - dodaje.

Oto wersja Bernarda Starczewskiego:

- To się wydarzyło przed przedszkolem na Browarowej, tam, gdzie się zatrzymuje PKS, przed bramą wjazdową, około godz. 13 w czwartek. U nas jest remont przedszkola, dyrektor kazała rozwiesić taśmy, gdzie można chodzić, a gdzie nie. Taśmy są trzy - dwie wygradzają bramę przedszkola, jedna zagradza chodnik wzdłuż przedszkola do furtki, do ulicy Browarowej. Taśmy zostały rozwieszone ze względów bezpieczeństwa. I trzeba tego pilnować - to znaczy my, jako pracownicy, otrzymaliśmy polecenie, aby dopilnować, żeby nie przekraczano wyznaczonego terenu budowy.

- Ale i tak dzieciaki chodzą pod taśmą, a ja zwracałem uwagę, aby nie chodziły, bo może być wypadek. Między innymi ten chłopak kilka razy próbował przechodzić, a jak mówiłem, to do niego jak grochem o ścianę.

- Tego dnia wózkiem wiozłem podwieczorek do przedszkola, a on szedł na autobus. Chciał skręcić i iść pod taśmą. Jak zwróciłem uwagę, coś ręką pokazał w moim kierunku i chciał iść dalej. No to już powiedziałem "nie!"

- Poszedł kawałek dalej, a później i tak skręcił. Postawiłem wózek, mówię do niego: "A ty co, mówiłem że nie masz chodzić, idziemy do dyrektora". On do mnie, że nigdzie nie pójdzie. Wziąłem go za rękę, za tornister, i siłą go ciągnę w kierunku bramy. Może to było 5-6 metrów. Widział to mój współpracownik i kamera przedszkolna. Chłopak ociągał się, puściłem go. Poszedł na przystanek, a ja dalej z podwieczorkiem.

- Po jakimś czasie dostałem informację, że jacyś państwo czekają na mnie przy drzwiach przedszkola. Byli to rodzice tego chłopca. Ojciec do mnie, że przez trawę szedł, a ja takie larum. No więc tłumaczę, że kilka, kilkanaście razy zwracałem uwagę, akurat na niego trafiło, że go złapałem. Dodałem, że gdyby coś się stało, byłoby na mnie. Jak go chwyciłem, upierał się, nie chciał iść do dyrektora.

Na to ojciec do mnie: "Pan go uderzył". A ja mówię: "Nigdzie nie uderzyłem. Ja go mocno trzymałem, chwyciłem go pod żebra jak się wyrywał". Ojciec przyjął to do wiadomości, mama nie bardzo. Na koniec rękę sobie podaliśmy.
- Wieczorem dowiedziałem się, że mam wypisać urlop na piątek i poniedziałek. Tak powiedziała pani dyrektor. I że nie ma przyjemności ze mną rozmawiać. Jak pani sobie życzy, to tak zrobię - skomentowałem. Następnego dnia dostałem telefon: "Szukaj sobie prawnika, bo dyrektorka cię zwolni".

- W sobotę po południu pojechałem do Sarbinowa, do rodziców chłopaka. Oni się zdziwili, po co przyjechałem. Mówię, że 29 lipca kończę 65 lat, idę na emeryturę, gdyby państwo chcieli wycofać sprawę z policji. A mama chłopca do mnie, że ona nie zgłosiła sprawy.
- Okazało się, że to pani dyrektor zgłosiła sprawę. Policjanci mamę chłopca wezwali w piątek. Na komendzie powiedziała, że "nie życzy sobie sprawy karnej w stosunku do tego pana". Natomiast sprawę i tak podjęto i jest rozpatrywana z art. 157 par. 1 KK, czyli jako uszkodzenie ciała.
- Złożyłem pismo u posła Tomasza Latosa o zawieszenie mnie z członkostwa w partii PiS do czasu wyjaśnienia sprawy. Tak samo zawieszam członkostwo w klubie radnych PiS Rady Miejskiej w Żninie. Zadzwoniłem też do europosła Kosmy Złotowskiego i przedstawiłem temat (Bernard Starczewski jest społecznym asystentem posła, opiekuje się jego biurem poselskim w Żninie - przyp. red.)

- Mam jednak żal, jeśli używa się stwierdzeń, że pobiłem tego chłopaka. Jeśli kamera pokazuje, że nie było pobicia, a szarpanie, to jest przecież jasna sytuacja. Zresztą teraz i tak czekam na ocenę zdarzenia przez biegłego. Żałuję tego, co się stało. Zastanawiam się jednak, jak zabezpieczyć teren, aby dzieciaki tam nie przechodziły. Miałem pilnować. Gdybym nie pilnował, pewnie też zostałbym pociągnięty do odpowiedzialności.

- Ale jest jeszcze jeden aspekt - z tego się zrobiła sprawa polityczna. Poseł Latos nie powiedział mi, kto go poinformował, ale ja się domyślam. Nie od dziś wiadomo, że żniński PiS to dwa obozy, dwie frakcje (W żnińskiej Radzie Miejskiej klub, do którego należał radny Starczewski, popiera burmistrza Roberta Luchowskiego. Od początku kadencji tego poparcia burmistrz nie miał od dwóch innych radnych PiS, tj. Roberta Szafrańskiego i Piotra Ostrowskiego. Jednocześnie temu pierwszemu bliżej jest do posła Latosa niż europosła Kosmy Złotowskiego. W kampanii do PE wśród najbliżej skupionych wokół posła Latosa był też Michał Nowacki - były współpracownik Roberta Luchowskiego, w ostatnich wyborach promujący Roberta Szafrańskiego w walce o fotel burmistrza Żnina).

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska