Ta inwestycja to wyzwania i zmora. Stary dom kultury nadaje się tylko do rozbiórki, a na nowy - wedle projektu na miarę XXI w. - będzie trzeba ok. 30 mln zł. Miasto takich pieniędzy nie ma, więc jedynym ratunkiem są fundusze z zewnątrz. Jedno ze źródeł, tzw. mechanizm norweski, może się okazać jednak nietrafionym pomysłem, bo konkurencja jest tam duża, a środków mało.
Do tej pory miasto lobbowało projekt także na spotkaniach zarządu Związku Miast Bałtyckich, który ma przełożenie na podział funduszy norweskich, teraz mówi się o zmianie kursu. - Napisaliśmy w naszej wcześniejszej aplikacji, że chcemy, by dom kultury, czyli Balturium był miejscem prezentacji kultur państw w rejonie Morza Bałtyckiego, ale nie jest to zbyt fortunne, bo narazi nas na jeszcze większe koszty związane z przyjmowaniem gości z zagranicy - mówi burmistrz Arseniusz Finster. - Chcemy więc przenieść ciężar na samą kulturę regionu i na ekologię.
W nowej aplikacji magistrat będzie podkreślał rolę Chojnic jako południowego bieguna rozwoju województwa pomorskiego, który nie może być peryferiami. Mieszkańcy powiatu chojnickiego powinni mieć zagwarantowany dostęp do kultury także tu, i to nie tylko w wymiarze lokalnym.
Poza tym samorządowcy liczą też na to, że w związku z podpisanym ostatnio porozumieniem między gminami z powiatów chojnickiego i człuchowskiego wzrośnie rola sąsiadów jako naturalnych odbiorców oferty domu kultury w Chojnicach.
Aplikacja ma być gotowa na początku kwietnia, pracują nad nią w wydziale programów rozwojowych ratusza. Jeszcze nie ma potwierdzenia, czy faktycznie do Chojnic przyjedzie minister kultury Bogdan Zdrojewski, który miał być pierwszym recenzentem wniosku. - Jeśli nawet nie przyjedzie, to my pojedziemy do Warszawy - zapewnia burmistrz Arseniusz Finster.