Zobacz wideo: W restauracji zapłacimy teraz więcej
Sprawa jest niezwykle bolesna - zarówno dla rodzin zmarłych, jak i szpitalnego personelu. Na początku pandemii, wiosna 2020 roku, największe ognisko zakażenia koronawirusem odkryto w Specjalistycznym Szpitalu Miejskim w Toruniu. Stwierdzono 51 zakażeń, większość na oddziale hematologii, ale były też przypadki z przyszpitalnej stacji dializ. Ciężko chorych pacjentów (niektórych po chemioterapii) transportowano do covidowego szpitala w Grudziądzu. Ostatecznie z tego grona zmarło na Covid-19 kilkanaście osób.
Umarli na Covid-19. Rodziny kontra szpital w Toruniu. Nie ma zgody na umorzenie śledztwa
O tym, że to miejska lecznica naraziła na niebezpieczeństwo pacjentów zawiadomiły prokuraturę ich rodziny. Sprawa trafiła do speckomórki badania błędów medycznych w Prokuraturze Regionalnej w Gdańsku. Śledztwo toczyło się w kierunku sprowadzenia w okresie od 2 marca 2020 roku do 6 kwietnia 2020 roku niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób na terenie szpitala miejskiego w Toruniu w postaci spowodowania zagrożenia epidemiologicznego (art. 165 par. 1 pkt 1 kk).
**
Warto przeczytać
Niedawno rodziny zmarłych dowiedziały się, że postępowanie umorzono**. Powód? Brak znamion przestępstwa: nie dopatrzono się w działaniu personelu czy dyrekcji niczego, co łamałoby prawo. Tymczasem krewni zmarłych od początku alarmowali, że w ich ocenie lecznica nie była sanitarnie i organizacyjnie przygotowana do działania i tym sposobem naraziła ich bliskich na zakażenie, chorobę, a potem zgon.
-W naszej ocenie zebrane dowody są niewystarczające, a decyzja umarzająca śledztwo błędna. Przede wszystkim dlatego, że śledczy nie powołali do sprawy biegłych, np. z dziedziny epidemiologii oraz BHP, a wnosiliśmy o to. Dopiero opinie specjalistów dałyby odpowiedź na pytania o to, czy szpital przestrzegał procedur sanitarnych, a postepowanie personelu było właściwe - mówi adwokat Jan Olszak, reprezentujący rodzinę zmarłej pani Jadwigi, pacjentki hematologii.
Biedronka rozdaje perfumy i kosmetyki za darmo. Oto szczegół...
Adwokat Michał Wiechecki, reprezentujący z kolei krewnych zmarłej 41-letniej pani Małgorzaty (była pacjentką stacji dializ) dodaje, że w tak bolesnej sprawie postępowanie powinno być absolutnie wyczerpujące. Trudno o takim mówić, gdy nie powołano do sprawy biegłych, a ograniczono się do zasięgnięcia "informacji" specjalisty. - Stąd nasz głęboki brak zgody na umorzenie i zażalenie już złożone, za pośrednictwem prokuratury, do Sądu Okręgowego w Toruniu - mówi.
Informacja to nie opinia biegłego. Jak oceni umorzenie sąd?
Przypomnijmy, że gdańscy śledczy w tej sprawie przenalizowali dokumentację i przesłuchali świadków, w tym pracowników lecznicy i kadrę zarządzającą. W decyzji umarzającej powołali się też na informację specjalisty, dotyczącą procedur epidemiologicznych. -Ale nie jest to dowód w postaci opinii biegłego w rozumieniu karnym - podkreśla adwokat Jan Olszak.
Zobacz także
Zażalenia na prokuratorskie umorzenie sprawy złożyli już, w imieniu pokrzywdzonych rodzin zmarłych, przynajmniej dwaj wymienieni wyżej pełnomocnicy prawni. Teraz oczekiwać będą na termin posiedzenia, który wyznaczy Sąd Okręgowy w Toruniu. Liczą na to, że w jego trakcie będą mogli przedstawić swoje argumenty.
-Gdy z wysokim prawdopodobieństwem można stwierdzić, że 41-letnia kobieta - taka jak właśnie zmarła pani Małgorzata z Torunia, której rodzinę reprezentuję - została zarażona koronawirusem w szpitalu, a potem zmarła, to sprawa jest niezwykle poważna. A biorąc pod uwagę skalę problemu, czyli liczbę zakażonych i zgonów, nie powinno być wątpliwości, że zasługuje na wyczerpujące wyjaśnienie okoliczności - kończy adwokat Michał Wiechecki.
Podkreślmy, że dyrekcja toruńskiej lecznicy kilkakrotnie publicznie zapewniała, że przestrzegała i przestrzega reżimu sanitarnego, a moment wykrycia pierwszego zakażenia koronawirusem skutkował natychmiastowym wdrożeniem procedur zalecanych przez WHO i sanepid. Winna żadnych zaniedbań się nie czuje.
