Starosta Stanisław Skaja mówi "Pomorskiej" że złożona oferta przewyższała możliwości finansowe powiatu. Chodziło, przypomnijmy, o 100 tys. zł. Ostatecznie rozmowy z firmą zerwano, starosta uznał, że nic nie można już było wynegocjować. Teraz ma inny plan. Mówi, że najpierw należy przeprowadzić badania w całym powiecie chojnickim.
Celem jest sprawdzenie, czy budowa takiego systemu ma realne szanse. Krótko mówiąc - chodzi o zasięg i odpowiednią łączność. Usłyszeliśmy od starosty, że zlecił już przeprowadzenie takiej usługi jednej z firm.
A system ma być zmieniony, nie będzie już oparty jedynie na przestarzałym, analogowym i wyłącznie chojnickim "Turze". Bo w razie ewentualnego kataklizmu wszystkie służby powinny mieć awaryjną łączność.
"Tur" to łączność radiotelefoniczna. Teraz - daleka jednak od ideału. - Cały czas się uczymy, życie nas uczy - mówi Skaja. - Ale przygotowujemy się, informujemy społeczeństwo o ostrzeżeniach. To się właśnie bardzo zmienia. Komunikaty zamieszczamy na samorządowych stronach internetowych.
W ostatnich dniach te żółte paski były u nas bardzo często. Obserwujemy, że ludzie, którzy mają dostęp do internetu już o nich wiedzą i coraz częściej na nie zaglądają właśnie, by się dowiedzieć, czy jest zagrożenie.
FLESZ: Autostrady, bramki, systemy płatności - jak ominąć korki?