- Bolszewickimi metodami likwiduje się całą branżę rolną! - mówił Mateusz Kozłowski, 22-letni rolnik. Ma bydło opasowe i podobnie jak wielu rolników jest oburzony nie tylko zapisami ustawy o ochronie zwierząt, ale i sposobem w jaki ją przygotowano i uchwalono. Był jednym z ponad stu gospodarzy, którzy przyjechali do Bydgoszczy, by spotkać się z senatorem Grodzkim i poszukać ratunku dla branży.
- 57 proc. drobiu eksportowanego ubijało się w systemie halal, zaś 30 proc. bydła według wymogów dotyczących żywności halal lub koszernej - dodał Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych.
Wojciech Mojzesowicz, były minister rolnictwa stwierdził, że ta ustawa to cios dla gospodarki.
- Wieś tego nie zapomni! - stwierdził Sławomir Homeja, producent trzody chlewnej i prezes Stowarzyszenia Wieprz Polski.
Jednak kilku rolników podkreśliło, że czują się oszukani przez obecną władzę, ale poprzednia też ich nie rozpieszczała.
Posłuchał gorzkich słów
- Przede wszystkim przyjechałem tu po to, żeby słuchać – powiedział marszałek Grodzki. - Grzech pierworodny Sejmu polegał na tym, że to był tzw. ekspres legislacyjny, który zwykle kończy się jakąś wpadką.
- W Sejmie nie dopuszczono nas do głosu, a to co dzieje się w Senacie daje nam nadzieję - powiedział Daniel Chmielewski, prezes Polskiego Związku Zwierząt Futerkowych, który podczas spotkania apelował, by nie niszczyć gospodarstw, które zainwestowały w hodowlę. Dodał, że jeżeli fermy miałyby zakończyć swoją działalność, to powinno się to odbywać w cywilizowany sposób, tak jak w innych krajach europejskich, gdzie hodowcy mogą liczyć np. na odszkodowania i więcej czasu na wygaszenie.
- Dostawałem nagrody, nawet od ministra rolnictwa, a teraz robi się także ze mnie mordercę zwierząt! - mówił rozgoryczony Piotr Kujawa, hodowca szynszyli.
- Nie zostanę w gospodarstwie! - stwierdził pan Paweł, który dodał, że jego tata w chlewni położył lepsze płytki niż w ich domu, bo dba nie tylko o rodzinę, ale i o zwierzęta. A ataki na rolników zniechęcają go do pracy na roli. Nie chce tak żyć.
Liczą na weto prezydenta
Marszałek wyjaśnił, że 13 października senatorowie zajmą się kontrowersyjną ustawą. Co zrobią? Scenariuszy jest kilka. Pierwszy: - My tę ustawę odrzucimy, wtedy weto sejmowe może być odrzucone przez większość którą ma rządząca partia. Wystarczy! Czyli wykonamy gigantyczną pracę i ona pójdzie w powietrze.
Inna możliwość brana pod uwagę przez senatorów? Marszałek Grodzki tłumaczył: - Jeżeli wprowadzimy mnóstwo poprawek, na niektóre z nich łatwo uzyskamy większość, co do niektórych będziemy musieli jeszcze dyskutować. Pójdziemy z tymi poprawkami do Sejmu, a ich los będzie przesądzony dlatego że w rządzącej partii będzie dyscyplina.
I dodał: - Zatem może warto się zastanowić nad innym rozwiązaniem. Jesteśmy po waszej stronie - senator Ryszard Bober i ja - ale jeżeli ta ustawa w takim kształcie pójdzie do prezydenta, to nie odsądzajcie nas od czci i wiary, że się nią nie zajęliśmy! Tylko pomyślcie, że może się okazać, iż to była dobra decyzja. Jeżeli prezydent ją zawetuje, to odrzucenie weta prezydenta wymaga trzech piątych w Sejmie, czyli jest trudniejsze do odrzucenia niż weto senackie. Weźcie to pod uwagę i nie dajcie się propagandzie!
Rolnicy mają dość!
Spotkanie w BCTW zorganizowała Kujawsko-Pomorska Izba Rolnicza, której prezes - Ryszard Kierzek - zadeklarował, że jeśli trzeba będzie jechać do Warszawy na protest 13 października, to rolniczy samorząd zapewni dwa autokary.
Jednak już wcześniej, bo 7 października, o godz. 11 na bydgoskim Starym Rynku spotkają się rolnicy zamierzający odwiedzać biura posłów, którzy poparli ustawę o ochronie zwierząt. „Manifestację przeciwko antyrolniczej piątce Kaczyńskiego” organizuje Ogólnopolskie Stowarzyszenie Obrony Praw Rolników Producentów i Przetwórców Rolnych.
