Napis złożony z metalowych elementów konstrukcyjnych rozebrała wspólnota właścicieli biurowca. Jak nam powiedział Sławomir Michalski, szef wspólnoty, teraz ekipy budowlańców przystąpią do naprawy dachu. Wielkie, widoczne nawet z Fordonu litery już nigdy nie powrócą na szczyt gmachu.
- Nie ma takiej potrzeby, bo zarówno przy ul. Fordońskiej, jak i w całej Bydgoszczy po fabryce nie ma już śladu. Wszystko, co należało do bankruta, zostało sprzedane - mówi Mieczysław Gałąska, syndyk masy upadłościowej "Rometu".
70 zamiast jednego
Zakłady posiadały nieruchomości w kilku punktach miasta. Byłe hale produkcyjne i warsztaty wykupiło ponad 70 firm różnych branż. Największa z nich - "Ikea" jeszcze w tym roku chce przystąpić do wyburzania części obiektów przy ul. Fordońskiej, w miejscu których wzniesiony zostanie nowy market handlowy. Po jego wybudowaniu swoje oblicze zmieni też biurowiec. Właściciele zamierzają bowiem przeprowadzić remont elewacji.
Ostatnia, duża transza
Upadłość fabryki ogłoszono pod koniec maja 1998 roku. Niedługo potem fabryka zaprzestała produkcji. Po ponad czterech latach swoją działalność kończy też syndyk. - Pracy pozostało mi zaledwie na kilka miesięcy - dodaje Gałąska.
Syndyk liczy, że odzyska ok. 3 mln. zł od spółek - córek bydgoskiego "Rometu" - zakładów w Kowalewie i Poznaniu. Niedługo pomiędzy wierzycielami zostanie podzielona trzecia (ostatnia), duża transza pieniędzy - 10 mln zł.
Do tej pory wierzyciele instytucjonalni: banki, Zakład Ubezpieczeń Społecznych oraz urzędy skarbowe otrzymały 100 procent swoich należności. Pozostali dostaną - 95 proc.
