Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z burmistrzem Chojnic Arseniuszem Finsterem. Jaki powinien być burmistrz?

Janusz Milanowski
Arseniusz Finster: - Jeśli ktoś recenzuje moje zarządzanie majątkiem miejskim, to niech uwzględnia wszystkie jego aktywa
Arseniusz Finster: - Jeśli ktoś recenzuje moje zarządzanie majątkiem miejskim, to niech uwzględnia wszystkie jego aktywa Janusz Milanowski
Arseniusz Finster w perspektywie półwiecza widzi Chojnice jako jeden organizm miasta i gminy, liczący 60 tys. mieszkańców i uporządkowany komunalnie na wzór niemiecki.

Od czego jest burmistrz?

Wyczuwam drugie dno w tym pytaniu?

Gdy rozmawialiśmy po wyborach, przyznał Pan, że zdarza mu się podnieść przewrócony śmietnik. Zadzwonił do mnie czytelnik i powiedział, że burmistrz nie jest od podnoszenia papierków z ulicy tylko od pilnowania majątku miejskiego.

Burmistrz jest od tego, żeby uczestniczyć w każdej sytuacji problemowej związanej z życiem mieszkańców. Ten przysłowiowy papierek jest takim problemem. Zawsze powtarzam, że miasto nie musi być bogate, może być biedne jednak musi być czyste. Papierek to przykład dla innych ludzi w przestrzeni publicznej. Możemy od niego ewoluować w stronę mojego sąsiada, który nie posprzątał po psie. Jeżeli stanie się to przy mnie i ja nie zareaguję, to następnym razem pies dalej będzie robił do piaskownicy. Chodzi o uwrażliwienie ludzi na pewne zachowania i nawyki. Zanim zostałem burmistrzem byłem dyrektorem Zespołu Szkół na Kościerskiej. Podpadły mi kiedyś sprzątaczki, bo nie posprzątały schodów, więc wziąłem miotłę i zacząłem zamiatać schody. „No, co pan robi, panie dyrektorze” - podniosły larum. Powiedziałem, że zamiatam, bo wy nie zamiotłyście, a jako dyrektor tej szkoły muszę dbać, żeby schody były czyste. Od tamtego czasu schody zawsze były zamiecione. Wiem, że moje zachowanie może wywoływać określone komentarze, że się popisuję albo gram. Nie! Taki już jestem. Sprzątam codziennie po dwóch psach i kuwety po kotach. Podobnie jak moja córka Ania, która w Toruniu ma konia i codziennie czyści mu kopyta. Odpowiem na pytanie: burmistrz jest od wszystkiego ; od dużych tematów jak budowa Chojnickiego Centrum Kultury i dbałość o jego personel, by dobrze reagował na potrzeby społeczne mieszkańców i od tego papierka, który zawsze podniosę, bo to mi w niczym nie uwłacza, a chcę, żeby miasto zawsze było czyste. Nie zamierzam się zmieniać.

To porozmawiajmy o zarządzaniu majątkiem komunalnym.

W dzisiejszej rzeczywistości samorządy terytorialne mają problem ze zrównoważeniem bieżących wydatków z bieżącymi dochodami. Dobry budżet to taki, w którym te dochody pokrywają wydatki. Jeśli chcemy inwestować, to musimy to zrobić albo z dochodów własnych albo z majątku lub kredytu bądź dotacji unijnej. Te ostatnie zdobywamy bez problemu, z dochodów własnych jakieś tam pieniądze też mamy, z kredytów też korzystamy (mamy taki na 2,2 proc. w stosunku rocznym, to jest coś nieosiągalnego dla przedsiębiorstwa czy Kowalskiego), ale też źródłem finansowania może być majątek.

I jaka jest Pana filozofia zarządzania takowym?

Odpowiem przykładem. W 2000 roku mieliśmy w Chojnicach stary, zapyziały rynek. Miasto było biedne (teraz jest średniozamożne) i zrodził się pomysł rewitalizacji rynku. Nie byliśmy jeszcze w Unii, nie było żadnych środków zewnętrznych, żeby to przeprowadzić. I wtedy zaproponowałem radzie miejskiej, żeby 10 lokali użytkowych w centrum miasta, które były własnością ZGM sprzedać użytkującym je kupcom, a pieniądze przeznaczmy na rewitalizację strefy śródmiejskiej.A więc z jednej strony sprzedałem majątek miejski, a z drugiej zainwestowałem w niego budując ciągi komunikacyjne, małą architekturę i fontannę, a więc majątek nie zmalał tylko jego wartość wzrosła, ponieważ dołożyłem też pieniądze z dochodów własnych. Nawiasem mówiąc sprzedałem te lokale po cenach warszawskich i kupcy narzekali na mnie, ale dziś są zadowoleni, bo nie płacą czynszu, a kredyty szybko spłacili. Stali się właścicielami, a część z nich to już rentierzy. Od 2004 r., czyli od momentu wejścia do UE z pieniędzy własnych oraz unijnych zainwestowaliśmy przeszło 500 mln zł w miasto liczące 37 tys. mieszkańców. To nam daje ponad 30 mln zł rocznie. Uważam to za wielki sukces, m.in. dlatego, że w tych 500 milionach jest ponad 300 milionów pieniędzy unijnych. Wymienię teraz duże inwestycje: rewitalizacja obiektów poszpitalnych, budowa Parku Tysiąclecia, układ drogowy Chojnice-Charzykowy. Żeby te inwestycje przeprowadzić musieliśmy mieć pieniądze na wkład własny, którego cztery źródła już wymieniłem. Sprzedając majątek miasta jako jedną złotówkę, do której dołożyłem trzy złotówki unijne, co zrobiłem? Pomnożyłem go przez cztery. Wszystko co robię opisane jest liczbami i można łatwo to przeanalizować. Śmiem twierdzić, że jeśli zmniejszyłem majątek miasta o 100 mln zł przez sprzedaż mienia, to zarazem powiększyłem go o 400 mln, ponieważ te 100 zainwestowałem dokładając 300 mln unijnych pieniędzy. Nie mam sobie nic do zarzucenia jeśli chodzi o majątek miejski, a wręcz przeciwnie: uważam, że go pomnożyłem. Proszę tylko spojrzeć choćby na Park Tysiąclecia. Przecież tam nie było nic poza drzewami i starym amfiteatrem. Teraz mamy trzy jeziorka,system pomp, retencję, małą architekturę, drogi i ścieżki rowerowe - tego nie było. Inny świeży przykład taboru miejskiego: kupiliśmy osiem nowych autobusów za około 10 mln zł, ale zapłaciłem tylko 1, 5 mln zł, bo resztę dała Unia. To co? Pomnożyłem majątek? Przykładów jest wiele. Jeśli ktoś recenzuje moje zarządzanie majątkiem miejskim, to niech uwzględnia wszystkie jego aktywa. Ja to nazywam kapitałowym przewartościowaniem majątku.

A jak Pan widzi Chojnice w perspektywie półwiecza?

Najważniejszym zadaniem w ciągu pierwszych dziesięciu lat tego półwiecza jest połączenie miasta Chojnice z gminą Chojnice. Wykluczy to kilka istotnych problemów. Zginie kwestia migracji chojniczan z miasta do gminy, przestanie być problemem brak terenów inwestycyjnych. Powstanie efekt synergii (połączenia wspólnych działań), a zniknie efekt tzw. obwarzanki, czyli wysysania krwi z miasta przez gminę. I wreszcie zyskujemy wartość dodaną w postaci 60 tys. mieszkańców. Stalibyśmy się miastem i gminą, ludnościowo na poziomie średniego miasta. Poza tym nastąpiła by też wspaniała synergia potencjału miejscowości turystycznych (Charzykowy, Funka) z zabytkami miasta. Za 50 lat widzę jednoimienny samorząd miasto i gmina Chojnice. W tej perspektywie marzy mi się, że jest uporządkowane komunalnie miasto na wzór niemiecki. A więc nie ma problemów z wodami deszczowymi ani ze ściekami.Widzę też miasto bez smogu bo bez domostw ogrzewanych na węgiel.Niestety, obecnie żyjemy w kraju z najwyższymi cenami za energię w Europie, co już dowiedziono i zalewa nas węgiel ze Wschodu. Chojnice za pół wieku widzę jako piękne i ekologiczne.

Rozmawiał Janusz Milanowski

Flesz - wypadki drogowe. Jak udzielić pierwszej pomocy?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska