Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Leszkiem Bonną, wicemarszałkiem województwa pomorskiego (aktualizacja)

Anna Klaman
Anna Klaman
Leszek Bonna
Leszek Bonna Radosław Osiński
Rozmowa z Leszkiem Bonną, byłym dyrektorem szpitala w Chojnicach, dziś wicemarszałkiem województwa pomorskiego o tym, co może zrobić dla Chojnic i czym się będzie konkretnie zajmował. Dowiadujemy się m.in. na remonty jakich dróg możemy liczyć, kiedy do Chojnic i Człuchowa sięgać będzie (przynajmniej w zamierzeniach) Pomorska Kolej Metropolitarna. Pytamy również marszałka o służbę zdrowia w Polsce. - "Polityka bierze górę nad rozsądkiem. To jest grzech nie tylko PiS-u, ale i Platformy Obywatelskiej, PSL-u i SLD..."

Pewnie długo odbierał pan gratulacje po wybraniu przez Sejmik na wicemarszałka województwa?

Nie nadążyłem oddzwaniać i odpisywać na sms-y. Trwało to pół dnia.

Spodziewał się pan, że będzie wicemarszałkiem lub obejmie tak wysoką funkcję? Po kilkunastu latach pracy w szpitalu?

- Tak, w szpitalu byłem od 10 marca 2003 r. To ponad 16,5 roku. Ale miałem już wcześniej propozycję objęcia członka zarządu województwa pomorskiego.

Nie chwalił się pan tym nigdy.

- To była taka propozycja, którą otrzymałem od obecnego marszałka Struka. To było już dosyć dawno temu. Zdecydowanie odmówiłem i podziękowałem. Nawet nie prosiłem o czas do zastanowienia, bo wówczas bardzo dużo było do zrobienia w szpitalu. Miałem jasno opracowany plan, co chcę w szpitalu zrealizować. To było ok. 9 lat temu.

Co się zmieniło, że teraz podjął pan inną decyzję? Ze względu na prestiż?

- Przede wszystkim ze względu na wiek, bo warto w życiu spróbować różnych wyzwań, ale jest określony wiek, który determinuje podjęcie tych decyzji. Zdawałem sobie sprawę z faktu, że za dwa lata będę miał 60-tkę i to jest ostatni dzwonek, żeby podjąć się nowych życiowych wyzwań. Powiedziałem sobie, że jak nie zrobię tego teraz, to już do emerytury przez te osiem lat będę jeszcze w szpitalu i w zasadzie za dwa lata po przekroczeniu 60-tki nie będę miał ani energii, ani sił, ani pewnie chęci, żeby cokolwiek w życiu zmieniać.

Namawiano pana w Chojnicach?

- Namawiało mnie bardzo wielu przyjaciół, kolegów i koleżanek z Sejmiku. W zasadzie wszyscy radni z koalicji i wielu kolegów, których mam w Trójmieście. Musiałem jeszcze tę sprawę przedyskutować z rodziną, bo wiadomo, że to jest nie tylko zmiana życia zawodowego, ale - z uwagi na oddalenie od Gdańska - to również bardzo duża zmiana, jeżeli chodzi o życie prywatne. Rozmawiałem z żoną, ale i dziećmi, bo są wnuki, którymi czasami się zajmuję. To trzech chłopców.

Rzadziej będzie pan w Chojnicach

Na pewno tak, ale na pewno znajdę czas, by dziadek z wnukami też trochę czasu spędził. By później wnukowie wiedzieli, że taka instytucja jak dziadek też istnieje na świecie.

W jakim są wieku?

Piątego grudnia najmłodszy będzie miał rok i dwa miesiące, starsi mają dwa i pół roku.

Lubi pan wyzwania. Jest pan ambitny. Jednak objęcie funkcji wicemarszałka to jest duża odpowiedzialność, wyzwanie.

Niewątpliwie tak. Do każdej funkcji trzeba dorosnąć i dojrzeć. Do tej też. Chyba teraz dojrzałem.


Już wiemy za co będzie pan odpowiadał za infrastrukturę, drogi i komunikację. Marszałek Struk przydzielił panu taką właśnie "działkę". Wcześniej zajmował się pan budżetem.

Jest to bardzo ciekawa część działalności, bardzo dużo się dzieje w tym obszarze.

Podejrzewam, że to największa część budżetu Urzędu Marszałkowskiego.

- Tak. Jeżeli chodzi o same drogi wojewódzkie, to budżet wynosi ponad 400 mln zł. Jest to dziedzina, w której bardzo dużo się dzieje, ale jest też bardzo dużo do zrobienia.

Wiemy o tym najlepiej w powiecie chojnickim. Jest wiele dróg, które w pierwszym rzędzie powinny być wyremontowane. Pan o tym też wie.

- Niestety tak

To jakie są to drogi
Drogi wojewódzkie to są wszystkie drogi, które mają oznaczenie trzycyfrowe. Przez nas powiat przebiega kilka takich dróg - 235, 236, 237, 240 i 212 - od Zamartego przez Chojnice w kierunku Bytowa. Droga 237 z Czerska do Tucholi, droga 236 z Konarzyn do Brus, 240 z Chojnic w kierunku Silna, Tucholi.

Czy na ten moment jest pan cokolwiek obiecać chojniczanom właśnie w sprawie remontu dróg? Podać jakieś daty, terminy czy choćby możliwości, że będzie pan starał się rozmawiać

Rozmawiałem z marszałkiem województwa o zintensyfikowaniu naszych działań i o większych nakładach na remonty tzw. wielką łatą. To jest to, co się zadziało na drodze w kierunku Brus: od Chojnic do Zbenin i w okolicach Turowca. To samo dzieje się obecnie na drodze w kierunku Zamartego, czyli przy przejazdach kolejowych w Nieżychowicach. Właśnie w tym tygodniu ta droga jest remontowana i uzyska nową nawierzchnię, porządną technologią, która powinna się sprawdzić na długie lata. Właśnie o tym z marszałkiem rozmawiamy. W tym roku 86 km dróg wojewódzkich uzyskało tą metodą nową nawierzchnię. Chciałbym ten wynik powtarzać przez najbliższe cztery lata, co dałoby taki znaczący efekt widoczny dla wszystkich mieszkańców.

Ten rok był szczególny w porównaniu do poprzednich?

Był wyjątkowy, gdyż więcej wyremontowano dróg niż w latach poprzednich. Teraz chodzi o to, żeby nastąpiła kontynuacja i tą ilość wyremontowanych dróg powtarzać co roku. Wtedy będzie efekt. Jeżeli chodzi o Chojnice. Jest pięć kilometrów drogi, która biegnie przez las od Zbenin, jeżeli by ten odcinek udało się w przyszłym roku przykryć wielką łatą, no to już do Brus praktycznie będzie droga szeroka, fajna, równa. Duże wyzwanie to droga 212 w kierunku Bytowa, ale również w kierunku Zamartego, droga 236 ta biegnie przez wieś Swornegacie, gdzie pan wójt zabiega o to, aby wyremontować szczególnie ten przebieg przez całą wieś. Pan burmistrz Czerska na pewno myśli o drodze 237 z Czerska do Tucholi, ale ona również i w tym roku na pewnym odcinku będzie remontowana. Tych potrzeb jest dużo, natomiast trzeba brać pod uwagę fakt, że nie jestem marszałkiem ziemi chojnickiem, tylko województwa pomorskiego. Te środki remontowe muszą być w sposób transparentny rozlokowane. Podobne potrzeby są wszędzie.


Ale pan to faktycznie wie? Byłby pan w stanie wymienić te inne drogi wojewódzkie, które nie są w naszym powiecie, a też wymagają napraw?

Bardzo zły stan dróg jest na Powiślu w okolicach Kwidzyna, gdzie w zasadzie sieć dróg wojewódzkich jest najgęstsza. Tam te drogi wymagają jeszcze pilniejszych interwencji niż te w okolicach Chojnicach.


Cóż, panie marszałku, trzeba znaleźć złoty środek.

Pan wójt gminy Chojnice nie jest wójtem Silna, gdzie mieszka, tylko gminy Chojnice. Nie będę marszałkiem miasta Chojnice czy rejonu chojnicko-człuchowskiego, tylko wicemarszałkiem Pomorza.
Jednak we wcześniejszej rozmowie z nami powiedział pan, że będzie zabiegał o Pomorską Kolej Metropolitarną, by docierała także do Chojnic, Człuchowa.
Bo są przedsięwzięcia, które skutkują rozwojem dla całego województwa, nie tylko dla Chojnic i Człuchowa. Dobre skomunikowanie województwa to rozwój całego obszaru, całego województwa, a nie tylko Ziemi Chojnickiej i Człuchowskiej, bo przecież Gdańsk potrzebuje wykwalifikowanych kadr, by się rozwijać. Największe skupisko firm w dziedzinie nowych technologii to jest właśnie Trójmiasto. Chojniczanie, człuchowianie, mieszkańcy Brus, Męcikała, Kościerzyny, Kartuz mogą zasilić te miejsca pracy.

To jest nowy pomysł?

Nie, to jest pomysł, który żyje. Pomorska Kolej Metropolitarna rozpoczęła się kilka lat temu i to jest projekt, który w pierwotnym zamyśle obejmował dotarcie do najbardziej oddalonych miejsc.

Konkretnie Chojnice nie były jednak wymieniane.

Ale w już ostatnich rozmowach pojawiły się. To nawet nie chodzi o Chojnice, także o to, by Człuchów znalazł się na tej mapie rozwoju.

Mówił pan, że chciałby, by Pomorska Kolej Metropolitarna była wybudowana do końca tej kadencji. To jednak ogromne przedsięwzięcie.

Pomorska Kolej Metropolitarna docierała kiedyś do Portu Lotniczego, do Żukowa, do Kartuz, teraz już do Kościerzyny. Proszę zobaczyć, jaki jest postęp. To jest operator dla połączeń kolejowych na pewnych odcinkach.

Jaka to byłaby linia? Linia Brusy - Lipusz - Kościerzyna czy Czersk - Tczew?

Raczej do Kościerzyny. Są też plany elektryfikacji linii prowadzącej przez Czersk.

To duże przedsięwzięcie. Skąd wziąć na nie środki?

Koszty nie obciążałyby tylko samorządu województwa. Wymagane jest współdziałanie wielu instytucji. Jest właściciel torów. My powinniśmy zakupić tabor i obsługiwać. Będzie unijny zastrzyk finansowy dla województwa, gdzie również projekty infrastrukturalne będą brane pod uwagę. Teraz jest tworzona strategia województwa na kolejne lata. Jest dyskutowana w powiatach. Zostanie w przyszłym roku przyjęta przez Sejmik. Będzie drogowskazem dla regionalnego programu operacyjnego. To jest instrument dzięki któremu dzieli się środki unijne. Te działania mają priorytet w uzyskaniu dofinansowania. Otrzymują lepszą punktację przy składaniu wniosków. Na pewno ciekawym dla chojniczan, że w strategii ma się znaleźć zachodnie obejście. Jeżeli je wpiszemy i uzyska akceptację radnych sejmiku to będzie priorytetowo traktowana przy przyznaniu środków unijnych. Także jest szansa, że po długich bojach panu burmistrzowi uda się to połączenie zrealizować.

Nie żegna się pan na trwałe ze szpitalem. Będzie pan na urlopie bezpłatnym.

Pozwala na to prawo. Skorzystałem z tego mojego prawa

Mówi pan, że w Polsce ekipa rządząca źle stanowi prawo i dlatego szpitale, w tym powiatowe, mają duże problemy finansowe. Czy mógłby pan wskazać jakieś kierunki, w których powinny pójść reformy służby zdrowia?

Uważam, że w sferze ochrony zdrowia Prawo i Sprawiedliwość poległo, ale Platforma też nie miała znaczących sukcesów, SLD - również. Cały czas polityka bierze górę nad zdrowym rozsądkiem. To jest grzech nie tylko PiS-u, ale i Platformy Obywatelskiej, PSL-u i SLD. Wszyscy, którzy do tej pory rządzili - na ochronie zdrowia polegli. Jest to trudny, skomplikowany problem. Nie da się napisać jednej recepty, która przy pomocy czarodziejskiej różdżki te wszystkie problemy rozwiąże. Jest ich kilka. Przede wszystkim finansowy. Swego czasu Donald Tusk zdecydował o tym, że składki na ubezpieczenia zdrowotne przestaną rosnąć. Gdyby wówczas, a to będzie ok. dziesięć lat temu, składa rosła rocznie o te 0,25 proc., to dzisiaj ona byłaby dużo, dużo większa. Nakłady na ochronę zdrowia byłyby dużo, dużo większe, a przez te dziesięć lat mieszkańcy i pacjenci aż tak mocno by nie odczuli nie skokowego, ale malutkiego wzrostu rok do roku. To by rozwiązało problem finansowy. Obecny rząd obiecuje zwiększenie nakładów w budżecie państwa do 2025 r. do poziomu 6 proc. produktu krajowego brutto. Ale to będą pieniądze z budżetu i dopóki sytuacja gospodarcza będzie dobra, to te pieniądze będą, ale jak nie będzie, to ja nie wiem, co z tym będzie. Najważniejszy problem to kwestia zwiększenia finansowania ochrony zdrowia. Drugi problem to różne rozwiązania organizacyjne, takie, które należałoby poczynić. Przede wszystkim źle funkcjonujący system kształcenia kadry medycznej. Mówi się o tym, że niby zwiększono liczbę miejsc na kierunkach pielęgniarskich czy lekarskich, ale tu nie chodzi tylko o zwiększenie liczby miejsc. Co z tego, że wykształcimy więcej lekarzy, więcej pielęgniarek, jak oni pojadą pracować za granicę, wsiadając w pierwszy lepszy samolot, bez paszportu, tylko z dowodem osobistym. Jest też kwestia kształcenia podyplomowego, która totalnie leży na łopatkach. Nie radzimy sobie z tym jako państwo. Kwestia skomplikowanego systemu ochrony zdrowia, trudnego do zrozumienia dla zwykłego zjadacza chleba, który nie rozumie dlaczego do takiego specjalisty potrzeba skierowanie, a do tego - nie. Dlaczego na to badanie wystarczy skierowanie lekarza rodzinnego, a dlaczego na to - lekarza specjalisty. To są tak zagmatwane procedury organizacyjne, które czasami są trudne do pojęcia dla dyrektorów szpitali, a co dopiero pacjentów. Jak wytłumaczyć pacjentom, że musi stać w kolejce, żeby się dostać do jakiego lekarza? Jeżeli ktoś taką procedurę wymyślił, że by trafić do poradni chirurgicznej trzeba iść do lekarza rodzinnego - postać trzeba w kolejce, trzeba to skierowanie otrzymać, trzeba postać w kolejce do rejestracji i potem jak się człowiek dorwie, bo system ochrony zdrowia wyznaczy mu termin, to trzeba jeszcze postać w kolejce przed drzwiami chirurga.
Tak jak mieszkańca nie interesuje, kto jest właścicielem drogi, tylko, czy jest przejezdna, tak pacjenta nie powinno interesować, czy szpital w Człuchowie jest własnością tego powiatu, a Uniwersyteckie Centrum Kliniczne jeszcze innego. Nie ma jednego zarządzającego siecią szpitali, który by w sposób gospodarski popatrzył na potrzeby.

Dobrze rozumiem, że jest pan za centralizacją?

Nawet jeżeli nie ma centralizacji, to jak mamy szpitale powiatowe, wojewódzkie, prywatne, ministerialne i branżowe, brakuje jakiegoś ośrodka koordynującego, co w danym szpitalu powinno być, w jakim zakresie ten szpital powinien funkcjonować. Przy dzisiejszym rozwoju komunikacji nie trzeba zapewniać wszystkim usług w miejscu zamieszkania.

Ale przecież szpitalne oddziały ratunkowe oraz nocna i świąteczna opieka medyczna powinny być blisko pacjentów.

To jest kolejna porażka rządzących. Szpitalny oddział ratunkowy powinien być w każdym powiecie, nie musi być porodówki w każdym powiecie czy oddziału noworodkowego, bo do porodu można 20, 30 kilometrów dojechać. Można zapewnić też karetkę transportową. Ale SOR powinien być w każdym powiecie. Co z tego, że w 2002 r. rozpoczęto reformę systemu ratownictwa medycznego, jak ona po 17 latach jest nieskończona, w ogóle nie funkcjonuje.


To zobaczymy, co będzie za kolejne dwadzieścia lat.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska