Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rusza Grand Prix. Polak mistrzem świata? Marek Cieślak: - Talent nie wystarczy, trzeba więcej determinacji

Joachim Przybył
Joachim Przybył
Marek Cieślak
Marek Cieślak Szymon Starnawski /Polska Press
Rusza Grand Prix na żużlu. Marek Cieślak mówi nam o szansach polskich żużlowców i dlaczego tak długo czekamy na mistrza świata. W tym sezonie najwyżej ocenia szanse Bartosza Zmarzlika. - On jest najbardziej głodny złota - mówi szkoleniowiec.

Będziemy mieli trzeciego mistrza świata na żużlu?
- Wszyscy czekamy, ja także. Wierzę, że nasi zawodnicy będą się bić o podium. W ostatnich latach Patryk Dudek czy Bartek Zmarzlik zdobywali medale.

Pamięta się jednak tylko mistrzów, a tych mamy tylko dwóch w historii.
- Mamy jednak młodych chłopaków, których na to stać. Wierzę, a nawet jestem przekonany, że któryś z nich będzie mistrzem świata. Tomasz Gollob czekał na to 20 lat. Możliwości i talent mają, ale to jest długi cykl. Nie wystarczy wygrać dwóch, trzech turniejów, ale najważniejsze jest utrzymanie formy przez cały sezon.

Dość pesymistycznie wypowiedział się pan ostatnio o szansach Polaków w Warszawie.
- I oberwało mi się za to. W Polsce bywa, że prawda nie jest dobrze widziana, a przecież powiedziałem, co widzę. Patryk po kontuzji dopiero odzyskuje formę, Bartek nie jest jeszcze Bartkiem, jakiego znamy, nie wiadomo, czy Maciej w ogóle pojedzie. Moje słowa nie oznaczają przecież, że są bez szans. Może pomogą, bo przecież zdejmą część presji z polskich zawodników. Na dziś nie widzę w nich faworytów, ale mogą iść tylko w górę.

Jerzy Szczakiel złoty w 1973 rok, potem prawie 40 lat czekania na Tomasza Golloba. Wydawało się, że przełom, Polacy mają przecież wszystko: talent, pieniądze, sprzęt. A tu znowu już minęło osiem lat. Co z nami jest nie tak?
- Mamy bardzo wysoki poziom żużla, ale to za mało. Tam się rodzą perełki, zawodnicy, którzy wygrywają wbrew logice. Tai przyjechał z Australii, poniewierał się po paru klubach. To samo Doyle, jeszcze niedawni mieszkał w kącie u menedżera w II lidze. Ich droga do mistrzostwa jest trudna i wyboista, muszą wytrzymać wiele bólu, żeby dostać się na szczyt.

Czyli polscy zawodnicy, zwłaszcza ci młodzi, mają za łatwo i przez to nie potrafią potem radzić sobie z przeszkodami?
- Coś w tym jest. Rywale przechodzą drogę krzyżową, najpierw walczą o mistrzostwo, dorabiają się później. Pamiętam Chrisa Holdera, gdy go ściągałem do Sparty. Jeździł w II lidze angielskiej, opowiadał, że mieszka w pokoju, w którym mieścił się tylko tapczan. Przyjechał do Wrocławia z jednym plecakiem. U nas jest inaczej, juniorzy od początku kariery zarabiają dużo. I dobrze, powinni zarabiać, ale powinni tez nauczyć się wydawać pieniądze.

Duże pieniądze zabijają motywację?
- Żeby zrobić mistrza, to trzeba mieć charakter bandziora. Nikt spokojny i grzeczny Grand Prix nie wygra. Pisałem o tym zresztą w swojej książce: gdy nasi zawodnicy mówią przed sezonem, że celem jest mistrzostwo, to nie do końca im wierzę.

To musiał się pan ucieszyć, jak w poprzednim sezonie Maciej Janowski pokazał środkowy palec Nicki Pedersenowi.
- Maćka uważam za zawodnika z największym talentem, ale też za bardzo uległ wpływowi Grega Hancocka. W ostatnich latach widać zmianę. Także mentalną, on potrafi jasno powiedzieć o swoich celach, nie jest wyłącznie dżentelmenem na torze i bardzo dobrze. Drugim moim kandydatem na mistrza świata jest Bartosz. To z kolei największy wojownik, wsadzi głowę tam, gdzie ktoś inny cofnie nogę. Z naszych zawodników on wydaje się najbardziej głodny złota, a to bardzo ważne.

Rusza PGE Speedway Ekstraliga: będziemy dopingować, podziwiać, ale czasami także śmiać się. Zobaczcie galerię żużlowych memów przed sezonem 2019.>>>

Rusza PGE Speedway Ekstraliga. Zobaczcie żużlowe memy!

Zgadza się pan z opiniami, że Dudek i Zmarzlik powinni odsunąć się od rodzin, bardziej usamodzielnić? Tak jak Tomasz Gollob w pewnym momencie.
- To złożony problem. Przecież gdyby nie ci rodzice, to ci chłopcy pewnie nie jeździliby, ktoś ich przyprowadził na żużel, ktoś zawoził na pierwsze treningi, inwestował w sprzęt. Przykład Woffindena powinien być w tym momencie inspirujący. To także syn żużlowca, który jednak zmarł, zanim Tai został mistrzem świata. Dziś opiekuje się nim Peter Adams, mój dobry znajomy, który wychował kilku mistrzów świata, m.in. Gunderdena i Penhalla. To mentor, który powie zawodnikowi prawdę w oczy: tu spieprzyłeś, tu źle pojechałeś, to trzeba poprawić. Nie trzeba pozbywać się ojców, ale trzeba mieć w teamie takiego mentora, którzy będzie potrafił zmobilizować, podpowiedzieć, ale też krytykować. Ten człowiek wcale nie musi znać się na sprzęcie, ale musi dostrzec rzeczy, których zawodnik z toru nie widzi. Sam w czasie kariery miałem takiego przyjaciela, który pełnił rolę psychologa, rozmawialiśmy o meczach, poszczególnych wyścigach, bardzo mi to pomagało.

To może pan sprawdziłby się w takiej roli?
- Chyba bym się nie podjął. Polscy zawodnicy za długo byli przyzwyczajeni do roli szefa w teamie.

To wróćmy już do Warszawy. Wygra wreszcie turniej polski zawodnik?
- Sam na to czekam. Polacy nie są w optymalnej formie, ale to specyficzny turniej. Trzeba wejść do półfinałów, potem wszystko możliwe.

Tai Woffinden na dziś wydaje się nie do ugryzienia.
- W tym momencie na pewno tak, ale sezon jest długi, kto wie co będzie za miesiąc. Jest kilku zawodników, którzy mogą go mocno naciskać. Moim zdaniem to Bartek Zmarzlik, Lindgren, Łaguta, uważałbym też na Doyle'a, który ma papiery na mistrza i niesamowicie silną psychikę.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska