30-letni mieszkaniec gminy Gniewkowo oszukał kilkadziesiąt osób w województwie kujawsko-pomorskim. Oferował na sprzedaż drewno, ale go nie miał. Zainteresowani zakupem wpłacali mu na konto pieniądze. Nikomu nie wysłał zamówionego towaru. Mężczyzna zrobił sobie z tego stałe źródło dochodu. Zatrzymała go inowrocławska policja. Usłyszał 61 zarzutów oszustw. Akurat on wpadł w ręce kryminalnych na początku bieżącego roku.
W rozpoczynającym się sezonie grzewczym 2024/2025 kujawsko-pomorska policja jeszcze nie poinformowała o naciągaczach w tej branży, ale lepiej uważać niż później płakać. W Wielkopolsce oszuści już się uaktywnili. Domokrążcy chodzili od domu do domu na terenie Pleszewa. Kobieta zdecydowała się na trzy tony węgla. Mężczyźni zrzucili z samochodu opał. Klientka zapłaciła 4250 złotych. Gdy mężczyźni odjechali, poszła do szopki, w którym znajdował się opał. Dopiero wtedy zorientowała się, że została oszukana. Zamiast trzech ton, było mniej, bo tylko tona.
Oszustwo na węgiel - taki jest schemat działania
Schemat jest zazwyczaj podobny: pseudofirma obiecuje dostarczenie ekogroszku czy tradycyjnego węgla po wyjątkowo niskiej cenie. Sprzedawca prosi o wpłatę zaliczki (przykładowo tona kosztuje 1600 zł, więc zamawiający ma przelać na konto dostawcy 320 zł, czyli 20 procent). Resztę kupujący ma zapłacić przy odbiorze. Sęk w tym, że odbioru nie będzie, ponieważ towar ogóle nie nadejdzie.
Jeśli kupujący długo, np. dwa-trzy dni czeka na dostawę opłaconego towaru, a kontakt ze sprzedawcą ma utrudniony, niech powiadamia policję, zanim ofiar naciągacza jeszcze przybędzie. Ci naciągacze wymyślają kolejne sposoby, żeby zarobić. W zeszłorocznym sezonie malowali kamienie na czarno i wmawiali innym ludziom, że to węgiel. Co teraz zmalują, nikt nie wie.
