Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryszard i (nie)przyjaciele

Adam Willma
Klub Literacki z Bartnickiej to dziewięciu poetów i prozaików i 185 lat do odsiedzenia. A nad nimi Sroka, to znaczy porucznik Seroczyński, starszy wychowawca.

     Poeta Sebastian Kubiak dwukrotnie czytał swoje utwory więźniom: - Po tym doświadczeniu mogę występować przed każdą publicznością. Najtrudniej wytrzymać z tymi, którzy do więzienia trafili na krótko. Niektórzy zachowują się zwyczajnie po chamsku. Z ludźmi, którzy mają 20 lat odsiadki na karku, jest inna rozmowa. Trochę mnie podpuszczali, popisywali się erudycją. Mają chłopaki czas na czytanie.
     Ryszard Seroczyński, starszy wychowawca przypisany etatem do więziennej biblioteki wyjaśnia rzecz racjonalnie: - 25 lat to na ogół wyrok za zabójstwo. Dla większości zabójców zbrodnia nie jest naturalną konsekwencją stylu życia, ale wynikiem zbiegu różnych okoliczności. To często chłopaki z dobrych domów, o inteligencji wyższej niż przeciętna.
     Znaczy klawisz
     **Żeby dostać się do niewielkiego pomieszczenia biblioteki, w której urzęduje Seroczyński, trzeba przekroczyć cztery zapory z krat. Starszy wychowawca urzęduje przy wytartym czarnym biurku przykrytym stertami papierów i książek.
     Obok, w dżungli z bluszczów, filodendronów i aspidistrii, kłębią się w burzliwie dyskutując młodzi mężczyźni w ciemnozienonych bluzach. Składają książkę.
     Ze ściany spogląda wypłowiały portret Mikołaja Reja. Granatowa marynarka, niebieska koszula, na widok gościa porucznik usiłuje ogarnąć biurko, kanapki wsuwa do szuflady.
     Podobno są tacy, którzy mieli okazję widzieć Seroczyńskiego w mundurze porucznika Służby Więziennej. Musi to być widok osobliwy.
     Sebastian Kubiak: - Ma w sobie poetycki spokój. Siłę spokoju.
     Prof. Wiesław Ambroziak z Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM: - Pozytywny wariat, który rozumie, że nie można przywracać przestępców społeczeństwu bez kontaktu ze społeczeństwem, tak jak nie można uczyć pływać bez wody.
     Jeszcze przed kilkunastu laty Seroczyński w mundurze siedział na więziennej wieżyczce. - Byłem nauczycielem na wsi, ale po przeprowadzce do Włocławka nie mogłem znaleźć pracy blisko domu. Miała się pojawić w szkole więziennej, ale dopóki nie zwolni się etat, poradzono mi, żebym przeczekał w służbie ochrony. Najpierw przez miesiąc wkuwałem regulaminy i nie mogłem zrozumieć co mnie skusiło, żeby szukać roboty za kratami. Nie wiedziałem wówczas nawet, co znaczy słowo "klawisz".
     Na wieżyczce można umrzeć z nudów, więc żeby nie oszaleć wymyślał fraszki. Cały zestaw posłał na konkurs i wygrał. W końcu darowano mu pracę z karabinem i wysłano do biblioteki. Tak się zaczęło.
     Z kulą u nogi
     Więźniowie, którzy pojawiają się w bibliotece, proszą zwykle o to samo: horror, sensacja, fantastyka. Ale nie wszyscy. Zaczął wyłapywać tych, którzy chcieli więcej. Na początku zabrał kilku do muzeum.
     Seroczyński: - To nawet nie był mój pomysł. Dostaliśmy zaproszenie, więc pojechaliśmy.
     Wsiedli w służbowy samochód, minęli kordon z kolczastej concertiny, otworzyły się wielkie stalowe drzwi. Przed dwie godziny byli wolni.
     Niektórzy zachodzili w głowę - o co chodzi? Bandyci w kinie, w teatrze, na wernisażu? Do redakcji "Gazety Kujawskiej" zadzwoniła zbulwersowana czytelniczka. Była oburzona, przypadło jej na spektaklu miejsce obok skazanych. Dwie godziny była strzępkiem nerwów. Nie życzy sobie takiego towarzystwa.
     Pisali inni: z kulą u nogi po pas w wodzie, ze szczurami powinni siedzieć, a nie filmy oglądać.
     Ale Seroczyński nie słuchał. - To było ryzyko. Razem ze mną podjęła je moja dyrekcja. To było wielkie wsparcie, bo przecież nie musieli. Z drugiej strony robiliśmy tylko to, co przewiduje kodeks karny wykonawczy.
     Żeby było taniej, zaczęli dojeżdżać zwykłym autobusem. Piętnastu chłopa, wesoła gromadka. Niby w cywilu, ale wszyscy wiedzieli, o co chodzi. Na początku wzbudzali popłoch, ale kiedy okazało się, że nie gwałcą i nie rabują, ludzie przywykli.
     - Dziewczyny się bały. Ja również - głównie tego, że dyskusja podczas wieczoru autorskiego pójdzie za daleko. Okazało się, że są takimi samymi ludźmi - mówi dyrektor Biblioteki Publicznej we Włocławku Jolanta Zielińska.
     Okazało się, że w więziennym mieście zasiedlonym przez 1200 osadzonych są i tacy, którzy nieźle władają piórem. I mają coś do powiedzenia. Seroczyński pozbierał wiersze, namówił podopiecznych do pisania prozy. Pisali, później to pisanie zaczęli składać w kolejne książki. Z wieczorami autorskimi zjeździli pół Polski: szkoły, domy pomocy, zaprzyjaźnione zakłady pracy.
     Leszek Lubicki, zastępca dyrektora włocławskiego Zakładu Karnego: - Mogę sobie wyobrazić, że podczas pierwszych wieczorów autorskich koledzy tych poetów w duchu umierali ze śmiechu. Bo pośród więźniów każdy musi zgrywać bezwzględnego twardziela. To było wydarzenie.
     Urok więźnia
     W więzieniu jest taki zwyczaj, że ludzie nie chwalą się tym, za co siedzą. Szepce się za plecami: ten udusił staruszkę, tamten naciągnął bank na miliony. Niby nikt nie wie, ale wszyscy wiedzą.
     Wszyscy wiedzieli też o Ludwiku Jaksztasie. W pijackim transie malarz oblał terpentyną swoją żonę. I podpalił. W więzieniu Jaksztas rysuje długopisem, nowa technika, z konieczności, ale rezultaty ciekawe na tyle, że Seroczyński przekonał dyrektor Zielińską, żeby zorganizować Jaksztasowi wystawę. Zebrał się tłum. Przyjechała żona i synowie malarza. Sukces.
     Dyrektor Zielińska: - Jaksztas był gwiazdą. Zauroczył nasze dziewczyny. Ja też jestem pod wrażeniem, kiedy słucham niektórych z tych chłopaków podczas wieczorów autorskich. Pamiętam jednego, bardzo elokwentny. Później dowiedziałam się, że zamordował staruszkę.
     3231 dzień
     Popijam kawę sparzoną przez Piotrka (25-letni wyrok), przeglądam nowe wiersze, które Sylwester (tyle samo) składa na komputerze, majowy deszcz bębni o parapet za kratą. Powstaje nowa książka. Gadka szmatka, a po głowie krążą mi słowa ojca, z którym dyskutowałem przed paroma tygodniami - "śmierć za śmierć, temu kto nie miał litości, litość się nie należy".
     Sławek (ten z "Długu", 25 lat, współudział w podwójnym zabójstwie, prozaik) jakby czytał w moich myślach: - Że wychodzimy z więzienia? Owszem, wychodzimy. Ale później wracamy - ktoś nas przeszukuje przed wyjściem, ktoś w każdej chwili może zajrzeć do celi. Dziś jest mój 3231 dzień w więzieniu. Ile to jest w godzinach, w kwadransach?
     Sławek rzucił pomysł zorganizowania wystawy upamiętniającej holokaust. Dostali na to całą salę w więziennej szkole. Znieśli gruz, drutu kolczastego nie brakowało, zdjęcia dostali od Żydowskiego Instytutu Historycznego. O ekspozycji zrobiło się głośno, pokazano ją w więzieniu, później w kilku innych miejscach. Zrobiła wrażenie.
     Seroczyński: - A dlaczego nie? Nawet jeśli jesteśmy w okratowanym miejscu, niech ta krata będzie przysłonięta. Jechaliśmy kiedyś na występ do szkoły w Kościelcu. Po drodze mieliśmy zaplanowaną wizytę w wiejskiej parafii. Ksiądz przyjął nas po królewsku - ciasto, kawa, cukry. A jeden z moich chłopaków siedzi jak sierota i boi się ruszyć czegokolwiek na stole. Bo po raz pierwszy ktoś potraktował go jak człowieka.
     - Ludzie Seroczyńskiego częściej bywają na wernisażach i w teatrze niż ja - śmieje się Leszek Lubicki. - I dobrze. Większość z ludzi, którzy trafiają do więzienia, nigdy nie miała takich doświadczeń. Oczywiście można tego nie robić. Ale ci ludzie kiedyś do nas wrócą.
     Kajetan Dubiel, wicedyrektor Biura Penitencjarnego w Centralnym Zarządzie Służby Więziennej, ujmuje rzecz jeszcze dosadniej: - Ludzie opowiadają głupoty mówiąc o zaostrzeniu rygoru. Owszem możemy rzucić więźnia za kratę i traktować go jak zwierzę, ale wówczas on rzeczywiście zacznie zachowywać się jak zwierzę. Dlatego to, co robią we Włocławku, jako modelową działalność pokazujemy innym. Są zakłady, które mają o niebo lepsze warunki, a dzieje się w nich niewiele. O wszystkim decydują ludzie.
     - Po co to robisz?
     Seroczyński: - Wciągnęło mnie. Okazało się, że ta robota oprócz pieniędzy potrafi dawać przyjemność. Poza tym poznaję nowych ludzi. Są wśród nich wielcy ludzie, czasem zwykła bibliotekarka jest niezwykłym człowiekiem. Gdyby nie te moje wyjazdy z osadzonymi nigdy bym tego nie zauważył.
     - Żal ci ich?
     - Żal mi tych, którzy przychodzą do nas jak po sznurku: dom dziecka, dom poprawczy, zakład. Widziałem dziesiątki takich przypadków. Żal, że ktoś im od początku felernie ułożył życiorys.
     Czy to jest przyjaźń
     Wychodzili z zakładu jakieś 250 razy. Tylko raz zdarzyła się wpadka. Jeden z "wycieczkowiczów" wyszedł z kina podczas seansu i opił się piwa. Najbardziej wściekli byli jego towarzysze. W Bartnickiej jest więź i solidarność. Przyjaźń? Nie przyjaźni nie ma.
     Piotr Konca (25-letni wyrok, uchodzący za największy talent li-teracki w dziejach Bartnickiej, obecnie "na przerwie" w odbywaniu kary): - To wyjątkowy człowiek, który w swoją pracę wkłada serce, ale mimo wszystko podział ról pozostaje jasny. Musi być wiadomo, kto jest klawiszem, a kto więźniem. Jest dystans, poza który "Sroka" nie pozwala się zbliżyć. Nie ma mowy, żeby mówić sobie na "ty".
     Seroczyński: - Ten dystans określają przepisy. Funkcjonariuszowi nie wolno mieć przyjaciół wśród osadzonych. Nie wolno utrzymywać kontaktów po opuszczeniu więzienia. Ale nieprzyjaciół wolno mieć. Na szczęście utarło się już, że wszyscy traktują mnie jak nieszkodliwego wariata.
     W najnowszym tomiku Bartnickiej, który Sylwester składa w komputerze, obok utworów skazanych, pojawią się wiersze Ryszarda Seroczyńskiego. Tytuł jest już znany: "Ryszard i (nie)przyjaciele".
     

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska