Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzecznik UMK: - Nigdy nie mówiliśmy, że fuzja nie będzie oznaczała zwolnień

Grażyna Rakowicz
Nigdy nie mówiliśmy, że fuzja nie będzie oznaczała zwolnień. Czy to personelu medycznego, czy niemedycznego, ale – po pierwsze, te zwolnienia na pewno będą mniejsze aniżeli wtedy, gdy szpitale te musiałyby ratować swoją sytuację oddzielnie. Po drugie – fuzja będzie trwała kilka lat. To będzie ten czas, w którym zostaną wypracowane rozwiązania dla tych osób, które będą chciały dalej zatrudniać się w nowopowstałym szpitalu.
Nigdy nie mówiliśmy, że fuzja nie będzie oznaczała zwolnień. Czy to personelu medycznego, czy niemedycznego, ale – po pierwsze, te zwolnienia na pewno będą mniejsze aniżeli wtedy, gdy szpitale te musiałyby ratować swoją sytuację oddzielnie. Po drugie – fuzja będzie trwała kilka lat. To będzie ten czas, w którym zostaną wypracowane rozwiązania dla tych osób, które będą chciały dalej zatrudniać się w nowopowstałym szpitalu. Andrzej Romański
- Rektor zapowiedział, że będzie brał pod uwagę opinię Rady Collegium Medicum UMK. Do tej pory odbył z nią dwa spotkania i na żadnym z nich – w kwestii fuzji, nie padło słowo „Nie”. Było raczej takie zrozumienie tego, że szpitale trzeba ratować - mówi w rozmowie z „Gazetą Pomorską” dr hab. Marcin Czyżniewski, prof. UMK w Toruniu, rzecznik prasowy uczelni.

Czy fuzja bydgoskich szpitali jest już przesądzona?
Od samego początku mówiliśmy, że decyzja o fuzji bydgoskich szpitali zapadnie po jej zaopiniowaniu przez Radę Collegium Medicum UMK, a tej jeszcze nie ma. Ale cały czas pan rektor utrzymuje, że połączenie tych dwóch szpitali – Biziela i Jurasza, to najlepsza droga do wyprowadzenia tych placówek z trudnej sytuacji finansowej. Rozmawiamy teraz o tym z Radą Collegium Medicum UMK, we wrześniu czeka nas kolejne spotkanie.

Opinia Rady o fuzji jest wiążąca?
Nie jest wiążąca. Natomiast pan rektor zapowiedział, że będzie brał pod uwagę opinię Rady Collegium Medicum UMK. Do tej pory odbył z nią dwa spotkania i na żadnym z nich – w kwestii fuzji, nie padło słowo „Nie”. Było raczej takie zrozumienie, że szpitale trzeba ratować stąd pojawiła się chęć pozyskania, przez to środowisko pogłębionej informacji o ich połączeniu. Dzisiaj zobowiązania wymagalne obydwu szpitali wynoszą ponad 20 mln zł. Niestety Biziel odnotowuje ujemny, roczny wynik finansowy – jest to ponad 9 mln zł. Z kolei roczny zysk Jurasza - to około 2 mln zł, ale kilka lat temu szpital musiał zaciągnąć 80 mln zł kredytu dlatego musimy poprawić sytuację tych placówek, bo się pogarsza. Tą fuzją chcemy uniknąć zamykania w nich oddziałów co może się zdarzyć, jeśli będą one dalej funkcjonowały oddzielnie. Chcę wyraźnie zaznaczyć, że problemy finansowe tych bydgoskich szpitali nie wynikają ze złego zarządzania nimi przez właściciela, czyli UMK tylko z tego, że chcą one oferować w regionie jak najszerszy dostęp do wysokospecjalistycznej opieki medycznej.

To jaka to miałaby być fuzja?
Ustawa wymienia dwie drogi łączenia szpitali. My proponujemy tę prostszą, czyli formalną likwidację jednego ze szpitali jako odrębnej jednostki i włączenie jego w struktury drugiego szpitala. Z całym majątkiem, oddziałami i pracownikami. A druga możliwość to likwidacja obu szpitali i powołanie w ich miejsce nowego. Jednak ta droga jest bardziej skomplikowana.

To co konkretnie czeka szpital Biziela, gdy zostanie wchłonięty przez szpital Jurasza?
Biziel zostałby włączony do Jurasza w całości. Ale chcę wyraźnie zaznaczyć, że przed tym włączeniem nie miałaby miejsca żadna likwidacja jego oddziałów czy klinik. Na początku byłoby to bardziej organizacyjne połączenie tych działających, w dwóch budynkach - szpitali. Dopiero później dyrektor tej nowoutworzonej placówki - a będzie nią kierował obecny szef szpitala Jurasza, rozpocząłby procedurę faktycznego łączenia, które potrwa wiele lat. Ma ono przede wszystkim zredukować dublujące się koszty. Ma zlikwidować takie sytuacje w tych szpitalach, że działają dwa takie same zespoły lekarskie, że oddziały nie mają pełnego obłożenia, że dubluje się sprzęt medyczny przez co nie jest on w pełni wykorzystywany.

W praktyce ta „redukcja dublujących się kosztów”, to w dalszej perspektywie likwidacja klinik w Bizielu?
Te kliniki nie znikną, one będą łączone. Jeśli dyrekcja tej nowej placówki uzna, że po fuzji tych szpitali, w miejsce dwóch oddzielnie pracujących klinik - z dziesięcioma łóżkami, ma powstać jedna, ale za to większa, bo z dwudziestoma - to w tym przypadku, a mam tu na myśli pacjentów nic się takiego nie wydarzy, oprócz zmian na etatach, jednej z tych klinik. Teraz wiele kosztów Biziela i Jurasza się dubluje, co wynika także z podwójnej obsady dyżurów lekarzy, czy z funkcjonowania dwóch działów administracyjnych. Po fuzji zostałyby one zmniejszone.

Pojawiają się obawy, że niektóre z klinik Biziela zostaną przeniesione do Torunia?
To absurd. Odkąd Collegium Medicum jest częścią naszego uniwersytetu, to żadna klinika z Bydgoszczy nie została jeszcze do Torunia przeniesiona. Władze UMK miały wcześniej propozycję przejęcia Szpitala Wojewódzkiego w Toruniu, ale z niej nie skorzystały, bo mają świadomość, że kształcenie medyków - w tym lekarzy, odbywa się w Bydgoszczy. Takie opinie to nic innego, jak straszenie mieszkańców tego miasta. Już wiele razy dementowaliśmy informacje o przenoszeniu klinik i zapewnialiśmy, że w tym zakresie - nie będzie przenoszenia czegokolwiek, z Bydgoszczy do Torunia.

Ale, czy te zapewnienia zostaną utrzymane także po fuzji?
Oczywiście, że tak. Tylko z jednym trzeba się tu zgodzić, że rzeczywiście w Toruniu powstały nowoczesne warunki leczenia. I teraz Wojewódzki Szpital Zespolony jest dla UMK konkurencją, nie tylko - gdy chodzi o warunki pracy, ale i płacy. W naszej opinii w tej sytuacji, tylko duży szpital w Bydgoszczy będzie w stanie konkurować z tymi warunkami, jakie zapewnia toruński szpital.

Jeśli dojdzie do połączenia bydgoskich szpitali to co pracownikami, głównie Biziela?
Nigdy nie mówiliśmy, że fuzja nie będzie oznaczała zwolnień. Czy to personelu medycznego, czy niemedycznego, ale – po pierwsze, te zwolnienia na pewno będą mniejsze aniżeli wtedy, gdy szpitale te musiałyby ratować swoją sytuację oddzielnie. Po drugie – jak już wspomniałem, fuzja będzie trwała kilka lat. To będzie ten czas, w którym zostaną wypracowane rozwiązania dla tych osób, które będą chciały dalej zatrudniać się w nowopowstałym szpitalu. Jeśli pracownicy jednej katedry nie będą chcieli współpracować z pracownikami drugiej – no to niestety, tu trzeba będzie o takich „ambicjach” zapomnieć, a pamiętać przede wszystkim o tym, że jest się odpowiedzialnym za zdrowie mieszkańców.

Jest mało spotkań, szczególnie z pracownikami Biziela. Oni przede wszystkim powinni wiedzieć, co ich czeka?
Teraz najważniejszą jest opinia Collegium Medicum UMK, dopiero po jej otrzymaniu pan rektor o szczegółach fuzji, będzie rozmawiał z pracownikami obydwu szpitali. Nie tylko Biziela. W tej chwili spotyka się z tym środowiskiem, które fuzją jest najbardziej zainteresowane. Z osobami, które bezpośrednio odpowiadają za to, jak to kształcenie medyków, ale i leczenie ma w Bydgoszczy wyglądać. Oczywiście nie uchylamy się od rozmów merytorycznych czego przykładem jest wielogodzinne spotkanie u kujawsko-pomorskiego wojewody. Na nim pan rektor wiele razy podkreślał, że w tej fuzji priorytetem jest zachowanie dostępności do wysokospecjalistycznych usług medycznych.

Wiele środowisk w Bydgoszczy mówi zgodnie „Nie” połączeniu tych szpitali. Jakie znaczenie ma to zdecydowane stanowisko?
Z przykrością muszę powiedzieć, że w Bydgoszczy dostrzegamy zgodę ponad politycznymi podziałami wtedy, kiedy sprawa dotyczy UMK. To jest dla nas zupełnie niezrozumiałe. Tym bardziej, że dzięki UMK - Bydgoszcz ma piąty uniwersytet w kraju, a Collegium Medicum jest jedyną z uczelni publicznych w tym mieście, z kategorią naukową A lub B+. Z całym szacunkiem do Politechniki Bydgoskiej czy UKW, ale to jedyna taka uczelnia w Bydgoszczy dlatego, choćby miejscowi politycy powinni być ze sobą zjednoczeni. Ale bardziej w tej dumie, że mają ją u siebie. Natomiast od wielu lat jednoczą się ze sobą tylko wtedy, kiedy sprzeciwiają się działalności UMK albo gdy chcą zlikwidować Collegium Medicum. Nie przypominam sobie, żeby pan prezydent Bydgoszczy był na święcie naszego uniwersytetu. Żeby spotkał się z władzami uczelni, aby zastanowić się wspólnie jak ją wesprzeć.

Rektor UMK jest spokojny o kontrakty tego szpitala po fuzji?
Zanim odpowiem na to pytanie, to muszę nawiązać do opinii pana posła Tomasza Latosa z PiS, który powiedział w rozmowie z „Gazetą Pomorską”, że przy okazji ustawy Jarosława Gowina popełniono duży błąd dając tak szerokie kompetencje władzom uczelni wyższych, w nadzorze nad szpitalami uniwersyteckimi. Ta opinia przeraziła władze UMK, bo przecież ta autonomia - od czasów średniowiecza jest podstawą funkcjonowania uczelni wyższych, a współcześnie – podstawą demokratycznego państwa. A w przypadku bydgoskiej fuzji mamy do czynienia z taką sytuacją: jeśli nie zgadzamy się z kimś z jego decyzją, to odbieramy mu prawo do podejmowania takiej decyzji. Co do kontraktów, gdy kilka tygodni w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Toruniu powstał nowy i bardzo drogi w utrzymaniu, oddział hematologii to NFZ praktycznie z dnia na dzień podjął decyzję o jego kontraktowaniu. To pokazuje, że Fundusz jest otwarty na rozmowy i współpracę oraz że jest gotowy do wspierania opieki medycznej tam, gdzie jest taka potrzeba.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Te produkty powodują cukrzycę u Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska