Nad miastami się nie lata, ale są wyjątki - mówią pasjonaci lotnictwa. - Im większe miasto, tym większe restrykcje dotyczące np. wysokości lotu. Np. w Warszawie trzeba lecieć powyżej 2,1 tys. metrów wyznaczonymi korytarzami, ale małe samoloty czy śmigłowce mogą lecieć wzdłuż Wisły. Trudno byłoby sobie wyobrazić takie loty w centrum Bydgoszczy nad Brdą!
W 2001 roku w okolicach ulicy Cmentarnej w Bydgoszczy spadł samolot "Iskra". Zginęło dwóch pilotów - oblatywaczy z Dęblina. Na szczęście - nie było ofiar wśród mieszkańców. Samolot nie uderzył w blok lub wieżowiec.
Miasto doszło do lotniska
Do mniej lub bardziej tragicznych wypadków lotniczych dochodziło podczas pokazów lotniczych lub ćwiczeń wojskowych (przed laty bydgoskie lotnisko miało taki charakter). W latach pięćdziesiątych jeden z pilotów pobłądził i zamiast w Bydgoszczy - próbował wylądować w Toruniu. Maszyna rozbiła się między budynkami uniwersyteckimi a lotniskiem. Podobna katastrofa zdarzyła się przed laty w Poznaniu.
W przypadku bydgoskiego lotniska droga startu i lądowania prowadzi nad osiedlami mieszkaniowymi, szkołami i szpitalami. Gdyby - nie daj Boże - samolot spadł na szkołę, blok lub supermarket... Przy takich rozważaniach pasjonaci latania powtarzają, że to Bydgoszcz doszła do lotniska, a nie odwrotnie. To samo jest w np. Warszawie. No i natężenie ruchu powietrznego ciągle jeszcze nie jest takie samo, jak w zachodnich metropoliach. Fachowcy przypominają też, że na loty poniżej wyznaczonych pułapów piloci muszą otrzymać zezwolenie od kontrolerów lotu, którzy czuwają, by nie doszło do nieszczęścia.
Zobacz też: Dużo nowości na bydgoskim lotnisku. Będzie strefa wolnocłowa
Awaryjne lądowanie
Śmigłowiec w Londynie zahaczył o dźwig budowanego wieżowca i runął na przechodniów. Dwie osoby zginęły, kilkanaście zostało rannych.
- Z tego co słyszałem, to w Londynie panowały wtedy nie najlepsze warunki pogodowe, a przy słabej widoczności trudno zauważyć np. dźwigi budowlane - mówi Robert Senkowski z Torunia, współautor książek o katastrofach lotniczych. - Uszkodzenie łopaty śmigłowca kończy się tragicznie. Pilot prowadził maszynę do heliportu (lądowiska dla śmigłowców - przy. Lau.), przy lepszej pogodzie zachowałby bezpieczny dystans do takich przeszkód. Latanie nad miastem obłożone jest restrykcyjnymi przepisami. Minęły czasy, kiedy piloci dla fantazji przelatywali np. pod mostami. Proszę też zauważyć, że jak pilot wie, że ma kłopoty z maszyną, to do awaryjnego lądowania wybiera miejsca niezabudowane.
Można tu przypomnieć historię amerykańskiego pilota, który "posadził" samolot pasażerski na środku rzeki! Bywa, że piloci decydują się na awaryjne lądowanie np. na autostradzie.
Według obowiązujących przepisów samoloty mogą latać nad Warszawą powyżej 2 km i półtora kilometra nad Bydgoszczą.
Precyzyjnie określona jest wielkość miasta i możliwości lotu.
Czytaj też: Znalazłem ostatniego wojskowego pilota służącego w jednostce garnizonu bydgoskiego - Pisze Roman Laudański
Ale są także drogi startu i podejścia do lądowania. Nie tak dawno temu, jedna z firm budowlanych ustawiła wysoki dźwig na drodze lądowania przed lotniskiem w podkrakowskich Balicach. - Wszystkie przeszkody lotnicze mamy zinwentaryzowane i odpowiadamy za bezpieczeństwo na terenie lotniska - uspokaja Joanna Sowińska, rzecznik prasowy Portu Lotniczego w Bydgoszczy.
W samym środku miasta, wśród zwartej zabudowy, znajdują się lądowiska Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, którego śmigłowce transportują rannych np. w wypadkach komunikacyjnych. - Wszystkie nasze śmigłowce mają dwa silniki, gdyby zawiódł jeden, na drugim można byłoby bezpiecznie wylądować - tłumaczy wicedyrektor LPR -Bartłomiej Florczak, także pilot. - Czasami przypadkowi obserwatorzy pytają nas, dlaczego startujemy "do tyłu"? Ano dlatego, że gdyby nastąpiła awaria silnika, to maszyna mogłaby powrócić na lądowisko, które najczęściej jest jedynym miejscem w okolicy, gdzie śmigłowiec może wylądować.
Wojskowi piloci z 56. Bazy Lotniczej mają lotnisko pod Inowrocławiem i zapewniają, że przestrzegają przepisów lotniczych.
Czytaj e-wydanie »