Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sensacja w Hali Mistrzów. Anwil Włocławek zasnął i za późno się obudził [wideo]

Jakub Stykowski
Jakub Stykowski
Joachim Przybył
Joachim Przybył
Wideo
od 16 lat
Anwil Włocławek ogrywa najwyżej notowanych rywali, ale tym razem we własnej hali nie dał rady Arce Gdynia. To jedna z większych niespodzianek sezonu zasadniczego.

Anwil Włocławek - Arka Gdynia 72:82 (20:23, 17:18, 12:20, 23:21)

ANWIL: Mathews 26 (3), Bell 13 (3), Łączyński 10 (2), Petrasek 5, Dimec 4 oraz Dykes 7, Frąckiewicz 3, Kowalczyk 2, Bojanowski 2, Biliński 0, Olesinski 0, Woroniecki 0.
ARKA: Boykins 15 (3), Wołoszyn 13 (1), Hrycaniuk 12, Musić 9 (1), 10 as., Tomaszewski 2 oraz Dylewicz 14 (1), Bogucki 10, 9 zb., Wilczek 4, Kowalczyk 3 (1).

W tym meczu faworyt był tylko jeden, ale dlatego to nie musiał być wcale łatwy mecz dla gospodarzy. Potrzebna była odpowiednia koncentracja i motywacja, aby nie zlekceważyć teoretycznie słabszego rywala. I Anwil boleśnie przekonał się, czym może skończyć się taki błąd.

Szanse Arki we Włocławku jeszcze zmniejszały straty kadrowe, nie mógł zagrać przede wszystkim Anthony Durham, podstawowy obrońca. Mimo tego goście nie zamierzali się łatwo poddawać. Anwil zaczął od udanych akcji Jamesa Bella i i Kamila Łączyńskiego, ale w połowie kwarty był już remis 9:9. wtedy do roboty wziął się Jonah Mathews. Rodakowi z powodzeniem odpowiadał po drugiej stronie parkietu Jacobi Boykins. Ostatnie minuty to jednak katastrofa: od prowadzenia 18:11 Anwil stracił 12 punktów z rzędu.

Grająca spokojnie i swobodnie Arka powiększyła przewagę 9 punktów w 13. minucie, a gospodarze mieli w tym momencie na koncie aż 16 niecelnych rzutów z gry (na 25 oddanych). Anwil przez ponad 4 minuty zaliczył jedno trafienie do kosza, a do przerwy skuteczność z gry wyniosła ledwie 38 procent. Odjazd Arki zatrzymał dopiero trzema akcjami James Bell, który zdobył 8 pkt w 1,5 minuty.

Zaraz po przerwie Anwil zbliżył się na dystans 2 punktów, ale cały czas grał sennie i bez charakterystycznej dla siebie energii. Brakowało Kyndalla Dykesa, bohater poprzednich spotkań Anwilu nie trafił sześciu pierwszych rzutów i pierwsze punkty w meczu zdobył w 28. minucie.

Arka tymczasem grała swoje: po trafieniach Wołoszyna, Hrycaniuka, kolejnych "trójkach" Boykinsa oraz Musicia zrobiło się 42:53. Kibice coraz głośniej wyrażali swoje zniecierpliwienie, a gospodarze pudłowali kolejne rzuty. Do tego przegrywane zbiórki i zaledwie 9 asyst przez trzy kwarty. Przed ostatnią częścią meczu Arka miała 12 punktów przewagi.

W czwartej kwarcie obudziła się Hala Mistrzów, Anwil zaczął lepiej bronić. Arka marnowała kolejne akcje, ale włocławianie też nie imponowali skutecznością. Dopiero w 34. minucie atak się rozkręcił, a minutę później było już tylko 58:64. To było jak kula śniegowa: przechwyt Łączyńskiego i Mathews za 3, za chwilę Łączyński z dystansu i tylko -2.

Było blisko, wydawało się, że włocławianie jednak wyszarpią zwycięstwo, ale w dwóch kolejnych akcjach ofensywnych Anwil popełniał straty. W ostatniej minucie Arka znowu odskoczyła na 5 punktów, a po kolejnej stracie gospodarzy Wołoszyn trafił 2 wolne i było 70:77.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska