SIDEnPC Toruń - AZS Kutno
SIDEN PC - AZS 84:68 (18:13, 15:18, 28:19, 23:18)
SIDEN POLSKI CUKIER: Lewandowski 22 (4), Przybyszewski 15 (1), Michalski 13 (1), Lipiński 8 (1), Kobus 2 oraz Beciński 11 (1), Janiak 6 (2), Tlałka 4, Wójcik 3 (1).
SIDEN PC -AZS 54:63 (16:14, 11:14, 12:18, 15:13)
SIDEN POLSKI CUKIER: Michalski 20 (2), Lewandowski 8 (1), Przybyszewski 6, Lipiński 6, Kobus 0 oraz Janiak 7, Wójcik 3 (1), Beciński 2, Tlałka 2.
W sobotę goście tylko do przerwy mogli marzyć o korzystnym wyniku. Torunianie prowadzili 21:15, potem 31:24, ale na przerwę schodzili jedynie z 2-punktową przewagą.
Wszystko zmieniło się jednak w drugiej połowie.Przede wszystkim SIDEn Polski Cukier zaczął fizycznie dominować na rywalem, zbiórki wygrał w drugiej połowie 19:2! Obudzili się także Kamil Michalski, który niemiłosiernie ogrywał Pawłą Pydycha (0/9 z gry) oraz Tomasz Lipiński (wszystkie punkty po przerwie)
Dzieła zniszczenia dopełniły rzuty z dystansu.Na 25 prób 11 sięgnęło celu. Brylował w tym elemencie zwłaszcza Przemysław Lewandowski (4/7). Trener gości Andrzej Kowalczyk doskonale zdawał sobie sprawę z roli, jaką skrzydłowy pełni w toruńskiej drużynie, długo przygotowywał pod tym względem warianty w obronie, ale bez widocznych rezultatów.
W 27 minucie po "trójce" Lipińskiego przewaga gospodarzy wynosiła 16 pkt (49:33) i było praktycznie po meczu.
Akademicy z Kutna wyciągnęli wnioski z pierwszej finałowej porażki. W niedzielę od początku mocno bronili w strefie podkoszowe. Torunianie co prawda zaczęli od celnej "trójki"Michalskiego, ale potem mieli spore kłopoty z trafianiem do kosza (3:14 w 6. minucie)
W połowie drugiej kwarty wszystko wydawało się pod kontrolą. Trzy punkty zdobył Dawid Wójcik (24:24), a po kolejnej akcji Janiaka SIDEn PC już prowadził. Okazało się, że pierwszy i ostatni raz w meczu. - Zabrakło nam sił przed przerwą i znowu daliśmy rywalom odskoczyć - narzekał Przybyszewski.
Wszyscy liczyli na powtórkę trzeciej kwarty z soboty, ale nic z tego. Tym razem AZS zagrał znacznie spokojniej w ofensywie (znakomity mecz Aleksandra Perki (9/16 z gry, trafiał w kluczowych momentach), a w defensywie zatrzymał największe gwiazdy torunian: Lewandowskiego (3/13 z gry) i Przybyszewskiego (3/8 i tylko 7 zbiórek). - Jak to zrobiłem? To takie moje sztuczki - mrugał okiem Andrzej Kowalczyk. - Najważniejsze było to, że mój zespół odnalazł koncentrację, której tak brakowało w pierwszym meczu.
Gospodarze i tak mogli wygrać. Bronili wciąż świetnie i dwukrotnie zbliżali się na dystansu pięciu punktów. Za każdym razem bez sensu próbowali szczęścia w rzutach z dystansu. Efekt - 4 celne na 25 prób. - Zabrakło nam rzutu, a wręcz było go za dużo. W ostatnich minutach zmniejszamy straty, mamy szanse na zwycięstwo i oddajemy rzut z dystansu z nieprzygotowanej pozycji, jakby była to ostatnia akcja meczu. Na takie rzeczy więcej nie możemy sobie powalać.
Kolejne dwa mecze zaplanowane są na 30 kwietnia i 1 maja w Kutnie. Awans do I ligi wywalczy drużyna, która wygra trzy spotkania.
Czytaj e-wydanie »