Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skakał ze spadochronem ponad 2500 razy i stworzył nowy styl

Ewelina Fuminkowska [email protected]
- Zawsze chciałem latać. Musiałem jednak zacząć od szybowców - mówi Bołotowicz
- Zawsze chciałem latać. Musiałem jednak zacząć od szybowców - mówi Bołotowicz Autorka
Ze spadochronem na plecach skakał ponad 2500 razy. Ile dokładnie? Nie wie, bo już przestał liczyć. Do historii spadochroniarstwa Waldemar Bołotowicz przejdzie jako twórca stylu swobodnego spadania, zwanego "jaskółką".

- Gdy byłem dzieckiem, pilot wydawał mi się kimś niezwykłym. Marzyłem o lataniu - opowiada podpułkownik pilot Waldemar Bołotowicz. - Kiedyś w kinie przeczytałem: "Służba Polsce szkoli marynarzy, czołgistów i lotników". Na ekranie zobaczyłem trzy sylwetki wojskowych. To chyba była dla mnie wskazówka

Przeczytaj także:3. Kujawsko-Pomorski Festiwal Lotniczy

Wojna zabrała mu ojca. Waldkiem i jego młodszym bratem zajmowała się tylko mama. Było ciężko. Chłopiec musiał pracować. W trudnych chwilach patrzył w chmury, uparcie marząc o podniebnych wirażach. Niedługo potem zaczął wypytywać, jak się dostać do szkoły lotniczej. Wtedy dowiedział się o kursach szybowcowych.

Za młody

- Przeszkodą był mój wiek. Miałem czternaście lat, a na kurs przyjmowano od lat piętnastu. Musiałem poradzić sobie z tym problemem - z uśmiechem dodaje pułkownik Bołotowicz. I przyznaje się do kłamstewka: organizatorom kursu zełgał, że podczas wojny spłonęły jego dokumenty. Tym sposobem dodał sobie dwa lata. Uwierzyli.

- Kursy szybowcowe nie kolidowały z chodzeniem do szkoły. Były po lekcjach, a zajęcia praktyczne zaplanowano podczas wakacji - wspomina pilot.

Kursu jednak nie ukończył. Waldek miał niedowagę. Dlatego w klapie marynarki nie zabłysła mu mewka, symbol zdobytych umiejętności. Ale zamiłowania do latania nie stracił.
- Dla mnie pilot był nadczłowiekiem. Chciałem latać samolotami wojskowymi, nosić piękny stalowy mundur. Postanowiłem skończyć kurs spadochronowy - wspomina pułkownik.
Gdy to opowiada, w jego oczach pojawia się błysk. - Nie ukrywam, że zakochałem się w skokach - mówi. - Wykonałem ponad dwa i pół tysiąca skoków ze spadochronem.

O swoim pierwszym skoku opowiada z zamkniętymi oczami: - Ustawiliśmy się w kolejce. Najpierw nie czułem strachu. Ale gdy nadeszła moja pora, panicznie się bałem. Pamiętałem, że na skrzydle samolotu trzeba było obrócić się przez lewe ramię, tak by linia znalazła się z tyłu skoczka. A ja pomyliłem kierunki obrotu. Pomógł mi wtedy pilot.

Obiad razy dwa

Zdarzały się i zabawne sytuacje. Już pierwszego dnia kursanci narzekali na obiad. Wprawdzie był smaczny, ale nie można było się nim najeść do syta.

Wraz z trójką kolegów: Janem Filusem, Ryszardem Krasuckim i Janem Cierniakiem Waldek znalazł w sklepie papierniczym bloczki z kartkami - takie same jak te, na które wydawano obiady dla nich. Kupili je. W ten sposób w stołówce pobierali dodatkowe porcje. Idylla się skończyła, gdy przełożony Rychlik zrobił finansowe rozliczenie z kierownictwem kuchni. Wtedy wyszło na jaw, że wydawano znacznie więcej posiłków niż było kursantów.

W tym momencie opowieści mina pan Waldemara stężała.
- Dostaliśmy karę. Obawiałem się, że wyrzucą nas z kursu. Jednak w ramach zawodów, ku uciesze wszystkich, mieliśmy zadanie zjeść jak najwięcej. Na początek poszły wazy z zupą. Krasucki załamał się pierwszy. W trójkę skończyliśmy zupę. Wtedy w ruch poszły drugie dania. Cierniak odpadł po drugiej porcji, ja po trzecim talerzu zacząłem czuć, że każdy kęs podchodzi mi do gardła. Filus natomiast rozprawił się z tym gładko.

Po tych zawodach komendant polecił szefowej, by odtąd Filusowi wydawać podwójne porcje.
Latanie

- Skakałem, czekając na naukę w szkole lotniczej - Bołotowicz ciągnie swą opowieść. - Moje marzenia zaczęły się spełniać, gdy poszedłem do Oficerskiej Szkoły Lotniczej w Dęblinie. Tam zostałem zawodowym pilotem. Gdy wreszcie leciałem samolotem w chmurach, czułem się spełniony.
Spadochroniarstwa nie porzucił. Jako pierwszy w Polsce Bołotowicz wykonał skok z opóźnionym otwarciem spadochronu. Z samolotu wyskoczył na wysokości 4970 metrów, a spadochron otworzył dopiero wtedy, gdy do ziemi było zaledwie 510 metrów. Ma tytuł mistrza sportu spadochronowego za skoki z najmniejszej wysokości - 75 metrów.

- Należałem do narodowej kadry spadochronowej - wspomina. - Dzięki temu zwiedziłem cały świat.
Pokazuje zdjęcia z zakątków globu, także te robione w chmurach i te rejestrujące jego rekordowe skoki. Wspomina z uśmiechem przypadkowy postój na Węgrzech. - Mieliśmy jechać na zawody do Bułgarii - wspomina. - Przesiadka była na Węgrzech, ale nasz samolot zajęli inni sportowcy, chyba piłkarze. Ambasador zajął się nami. Nocowaliśmy w pięknym hotelu, a nazajutrz zwiedzaliśmy Budapeszt.
Podczas wycieczki poznali Węgra, który łamaną polszczyzną wyrecytował: "Węgier, Polak dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki". Na koniec zaśpiewał polski hymn.

- Byliśmy bardzo wzruszeni - wspomina spadochroniarz. - Tego i siedemdziesięcioprocentowego rumu na pewno nie zapomnę.

Odwaga

Bywały też chwile dramatyczne: - Pewnego dnia trzy razy z rzędu nie otworzył się mój spadochron. Ale zawsze przecież skoczek ma zapasowy - uśmiecha się aleksandrowski skoczek.
W środowisku spadochroniarzy Bołotowicz znany jest z odwagi graniczącej z brawurą. Swoje umiejętności przekazywał młodszym. Jest instruktorem. W małym pokoju pułkownika pilota roi się od pamiątek: miniaturek samolotów, odznaczeń, medali, dyplomów, fotografii w mundurze i ze spadochronem .

- Podczas ostatniego skoku niefortunnie się przewróciłem i skręciłem nogę w kostce. To mi uświadomiło, że następnych skoków już nie będzie - ze smutnym uśmiechem opowiada mistrz.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska