Najpierw raport medyczny: Ricky Ledo i Tony Wroten będą do dyspozycji trenera Igora Milicicia w niedzielnym meczu w Bydgoszczy. Obaj nie dokończyli meczu w Vechcie: Ledo miał kłopot z kolanem, Wroten z barkiem. Po badaniach we Włocławku okazało się, że nic poważnego im nie dolega.
Braki mistrzów Polski obnażył teoretycznie najsłabszy zespół w grupie B, który latem stracił swoich liderów, a następców szukał m.in. w drugich ligach we Włoszech i Niemczech. Sam trener Rasty zapowiadał przed sezonem, że celem jest utrzymanie w lidze. W tym meczu jednak to nie indywidualności Anwilu, ale pomysł i dyscyplina Rasty Vechty okazały się kluczowe.
Zacznijmy od defensywy. Fatalnie wyglądała zwłaszcza na obwodzie. Trudno nawet zliczyć przegrane akcje obronne jeden na jeden Tony Wrotena i Rickiego Ledo. To były przygotowane akcje Rasty Vechty. Wymuszały pomoc innych zawodników i otwierały mnóstwo pozycji na obwodzie, zwłaszcza w rogach parkietu. Niemiecki zespół imponował szybkością i podaniami bez kozła. W pierwszej połowie trafił tylko 5 na 18 prób, ale po przerwie doskonałe 10/15 za 3.
Równie dobrze gospodarze byli przygotowani w defensywie przeciwko gwiazdom Anwilu. 36-letni Pedro Calles, jeden z najmłodszych trenerów w Lidze Mistrzów, skoncentrował się na Ledo. Amerykanin szukał swoich szans w indywidualnych akcjach, ale był podwajany, a momentami nawet potrajany i odbijał się jak od ściany. Gospodarze liczyli, że i tak będzie forsował rzuty w trudnych sytuacjach i nie pomylili się: to było dwanaście straconych akcji włocławian.
Ledo: Zagraliśmy straszny mecz, ale mieliśmy i tak szanse na zwycięstwo. Nasi fani cały czas nas wspierali i naprawdę to doceniamy. Wrócimy za tydzień
Bez trzech tenorów z obwodu - bo słabo zagrał taże Chase Simon - Igor Milicić miał problem ze znalezieniem alternatywy w ofensywie. Drużyna nie ma planu B, bo z wysokich jedynie Roland Freimanis jest w stanie wyszarpać coś dla siebie z gry.
- To była dobra lekcja dla nas. Rywale pokazali intensywność w grze, na którą nie potrafiliśmy odpowiedzieć. Zagraliśmy może pięć minut naszej dobrej koszykówki. Jutro jest nowy dzień i musimy się zabrać do pracy - podkreślił łotewski skrzydłowy.
- Świetna atmosfera, kibice obu drużyn motywowali nas do gry. Wielkie gratulacje dla trenera i całej drużyny Rasta za taki debiut w Lidze Mistrzów. My powinniśmy zacząć mecz z dużo większą intensywnością. Nie mogę powiedzieć, że nie walczyliśmy, wygraliśmy zbiórki, nie potrafiliśmy jednak wykorzystać wielu dobrych pozycji, pudłowaliśmy wolne - podsumował Igor Milicić.
Na plus Anwilowi można zapisać wysoko wygrane zbiórki i to by było chyba na tyle. Czasu na poprawki nie ma zbyt wiele. W przyszłym tygodniu włocławian czeka dużo trudniejsze zadanie - wyjazdowy mecz z niepokonanym w lidze hiszpańskiej San Pablo Burgos.
