W imieniny Łucji robiła je babcia, Rozalia Podborączyńska z Oleska spod Lwowa. I mama - Helena Bosiacka - opowiada Janina (Nina), głowa rodziny.
"Mąki - 3 kg, jaj - 15, cztery słoiki miodu"... I tak dalej, i dalej... - W tym roku tych pierników będzie chyba z tysiąc! - ocenia na oko Grzegorz Ciupiński. - Pewnie wystarczą do Trzech Króli!
Do wigilijnego stołu siada u nich co roku nie mniej niż dziesięć osób. Najważniejsze są dzieci Janiny i Grzegorza - ich duma: 26-letnia Dobrosława, rok młodsza Mirosława, 23-letnia Radosława i 19-letni Przemysław - "dziedzic rodu". Obowiązkowo przygotowują 12 dań (a czasem i więcej!), bo jak mówi pan domu: - Z każdego należy choć trochę skosztować, aby nie pozbawić się równej ilości przyjemności w każdym miesiącu nowego roku. Do stołu ostatnia siada Nina. A później jako ostatnia wstaje. - Bo wtedy kury lepiej siedzą.
Trochę Japonii na Pałukach
Sercem domu jest kuchnia. Ustawione piętrowo blachy do ciast, patelnie, garnki i 7-litrowe słoje dają wyobrażenie bogactwa smaków na ich świątecznym stole. - Nina nigdy nie kupiła gotowego ciasta. Na święta wszystko przygotowujemy sami - opowiada Grzegorz. - Łącznie z makaronikiem i nalewką.
Na wigilijnym stole są tu zwykle: karp w jajku i bułce (kupiony w Łysininie!), sandacz w sosie greckim, ryba po japońsku w cieście naleśnikowym, śledzie po kaszubsku, i w oliwce, i w śmietanie, śledzie pod pierzynką (z cebulą, gotowanymi ziemniakami, jajkami, marchewką, serem i majonezem. - A wszystko piętrowo! Trzeba łyżkę głęboko w misce zanurzyć, żeby dojść do ryby - obrazowo mówi Radosia), barszcz z uszkami ( -Zakwas jest mój! A grzyby tylko z pałuckich lasów! - wtrąca Nina), krokiety, zupa rybna (- Mieszana z łepków sandacza, szczupaka, karpia, do tego ikra, warzywa, biały pieprz i makaron Niny - takie "szkaplerzyki" - chwali Grzegorz), kompot (tylko z brzoskwiń lub moreli! Najlepszy!) oraz grzyby z jajkiem i śmietaną. Nierzadko, na wschodnią modłę, są i w weneckim domu łazanki, kutia oraz groch z kapustą.
Najmłodszy czyta o stworzeniu świata
Pierniki muszą być u Ciupińskich ze śnieżnobiałym lukrem, dlatego Nina dodaje do cukru kurze białko. Na zdjęciu od lewej: Grzegorz, Karol Wysocki z Godaw (chłopak Radosi)
Choinkę od lat ubiera ojciec z dziećmi. - Specjalne miejsce ma 50-letnia bombka po mojej mamie. Z godłem Polski - mówi Nina. Nad stołem obowiązkowo wisi jemioła, zerwana przez Grzegorza do południa, w dzień Wigilii. Wieczerzę zaczynają około 17, gdy ktoś z rodziny przez kuchenne okno zobaczy pierwszą gwiazdę. Pod obrusem jest siano, na stole Biblia, jedno nakrycie dla podróżnego i oddzielnie opłatek dla zwierząt, który pan domu zanosi im rano, w pierwszy dzień świąt. O stworzeniu świata czyta najmłodszy, Przemek. Tak będzie i w tym roku. Życzenia zaczyna składać ojciec. Również on wręcza prezenty. - Lubimy takie praktyczne. W ubiegłym roku nasza Dobrosia dostała serwis obiadowy na 12 osób. Na pasterkę zawsze jadą do weneckiego kościoła. Tutaj w ławach siedzą też m.in. mieszkańcy Godaw, Biskupina i Pniew. A po pasterce...
Znów są głodni! - Lubimy zjeść gołąbki z ryżem. Albo i jakąś rybkę. Świętują, słuchają kolęd, oglądają prezenty, sączą "Nalewkę Babuni" z weneckich wiśni i tak przeważnie aż do 3 nad ranem. A gdy wstają, w królestwie Niny już unosi się zapach kolejnych, świątecznych potraw. Najważniejsze to gęś nadziewana ryżem i grzybami, kaczka z wątróbkowym farszem nacierana miodem i musztardą, rosół oraz rozmaite sałatki.
- A ciasta?! - przypomina Grzegorz. - Nasze najlepsze to sernik z rosą, snikers, makowce, amoniaczki, rafaello, placek cudo z orzechami i miodem, no i jakieś lekkie, z galaretką.
Wyobrażenie Wigilii u Ciupińskich w przyszłości? - Przy jeszcze większym stole - mówi od razu Grzegorz. - Bo jak policzyć, że wnuków byłoby dwanaścioro (każde nasze dziecko troje potomków) - to będzie nas ponad dwudziestka! Chociaż kto wie? Micia chce mieć pięciu synów. To już specjalny stół trzeba będzie zamawiać! - żartuje pan domu.