W miniony piątek odbyła się druga rozprawa ws. śmierci nastoletniego Jasia Karpowicza.
Przypomnijmy, że 13-latek został potrącony przez osobowe auto, w sobotę, 7 września 2013 roku przy ul. Wczasowej w Brodnicy. Kierowca odjechał z miejsca wypadku.
52-letni Jan C. oskarżony o potrącenie chłopca stanął przed sądem po raz pierwszy pod koniec stycznia. Przed weekendem przesłuchano kolejnych świadków.
Przed sądem stanęli m.in.: mama Jasia, wieloletnia przyjaciółka oskarżonego, mieszkaniec ul. Wczasowej, przy której doszło do wypadku.
Jako pierwsza wypowiedziała się Mirosława Karpowicz, mama Jasia. Przypomniała dzień, w którym doszło do wypadku.
- Wróciłam do domu, ale Jasia nie było. Poszedł do kolegi. Zadzwoniłam zapytać, czy już wraca, ale okazało się, że zostawił telefon w domu. Od mamy kolegi Jasia dowiedziałam się, że już wyjechał i powinien być za chwilę w domu. Poprosiłam najstarszego syna, by pojechał mu naprzeciw, bo może zepsuł mu się rower - mówiła mama Jasia.
Po 15-20 minutach zadzwonił starszy syn. Powiedział, że Jaś nie żyje.
Z zeznań świadków, którzy stanęli tego dnia przed sądem wynikało, że Jan C. nie przenosił chłopca poza jezdnię, nie udzielił mu pomocy. Zabrał jedynie z miejsca zdarzenia tablicę rejestracyjną, która odpadła od auta i oddalił się. Oskarżony utrzymywał, że to on przeniósł chłopca na pobocze, ale dalszych zdarzeń nie jest w stanie sobie przypomnieć.
Zginął nastoletni Jaś, bo został potrącony. Jechał poboczem drogi, na której od kilku lat mógłby już być zbudowany chodnik
Z zeznań wszystkich przesłuchiwanych tego dnia świadków wynikało, że widoczność na drodze w tym dniu była dobra, a zachowanie chłopca jadącego na rowerze poprawne (trzymał się blisko skraju jezdni, jechał oświetlonym rowerem).
Wśród przesłuchiwanych osób znalazła się m.in. przyjaciółka Jana C., mieszkanka Brodnicy. To do niej pojechał oskarżony tuż po wypadku. Z jej relacji wynikało, że wjechał na podwórko tak, że uderzył w chodnik, najechał na niego. Jej zdaniem był pijany, ledwo stał na nogach. Mimo to kilka minut później wsiadł w samochód i pojechał po alkohol, który po powrocie spożywał. Po północy jej dom otoczyła policja, która zabrała Jana C. i wytłumaczyła kobiecie dlaczego został zatrzymany.
Przyjaciółka oskarżonego przyznała, że mężczyzna wielokrotnie nadużywał alkoholu przez co ich wzajemne relacje znacznie się rozluźniły. Wspomniała również o wcześniejszym wypadku, który oskarżony miał spowodować również pod wpływem alkoholu.
Jan C. zaznaczył, że zeznania świadka nie są prawdziwe.
Kolejna rozprawa w tej sprawie została zaplanowana na dziś (3 marca).
Czytaj e-wydanie »