"W związku z opublikowaną w mediach informacją dotyczącą nagrań zarejestrowanych w moim gabinecie, a będących w posiadaniu Romana Tasarza, żądam niezwłocznego upublicznienia całej treści wzmiankowanego nagrania" - takie ogłoszenie w jednej z lokalnych gazet zamieścił Wojciech Kwiatkowski, starosta.
Pogłoska o tajemniczych taśmach krąży w kuluarach od dawna i podgrzewa już i tak gorącą atmosferę między miastem a starostwem. O to, czy nagrania istnieją i czy możemy spodziewać się upublicznienia ich treści zapytaliśmy burmistrza.
Tasarz: mam nagrania!
- To prawda, jestem w posiadaniu kopii nagrań - mówi Roman Tasarz. - Na razie nie mogę zdradzać szczegółów. Jest to zapis rozmowy, którą starosta przeprowadza z jednym z radnych miasta, podczas której starosta przy użyciu metod nie licujących z pełnionym przez niego urzędem namawia rozmówcę do poparcia Czasu Dobrych Gospodarzy. W moim odczuciu te namowy, obiecanki zakrawają na szantaż - dodaje.
Burmistrz wspomina też, że na nagraniu znajdują się fragmenty, w których Kwiatkowski stara się pozbawić go wiarygodności w oczach radnego.
- Oprócz nagrania, mam też trzech świadków na to, że starosta, żeby kogoś przekonać, ucieka się do wątpliwych i na co dzień raczej nie praktykowanych przez metod nakłaniania - twierdzi Tasarz. Dlaczego burmistrz nie ujawnia nagrania?
- Nie jestem do tego upoważniony - mówi. - Dostarczono mi jedynie kopię, ale nie ja jestem dysponentem taśmy i jako taki nie mogę jej upubliczniać. To jednak nie jedyna przeszkoda. W świetle obowiązujących przepisów prawa, rozpowszechnianie nagrań jest praktyką nielegalną, dopuszczaną tylko w ściśle określonych okolicznościach.
Kwiatkowski: nie mam obaw
- Znamy się z burmistrzem od dwudziestu lat i jestem przekonany, że gdyby na nagraniu było coś, co mogłoby mnie w oczach wyborców zdyskredytować, to już dawno ujrzałoby to światło dzienne - mówi Wojciech Kwiatkowski, starosta. - Nie obawiam się nagrania, nie mam niczego do ukrycia i byłbym bardzo wdzięczny, gdyby burmistrz jednak zdecydował się na upublicznienie materiału.
Mieszkańcy Golubia-Dobrzynia powoli tracą cierpliwość. - Apeluję do władz miasta i powiatu o zaprzestanie tego wzajemnego obrzucania się błotem - mówi jedna z naszych Czytelniczek. - Mam tego serdecznie dość i proszę mi wierzyć, nie jestem w tym osamotniona, wszyscy moi znajomi są podobnego zdania.
Czytaj e-wydanie »