Prezes koła Zbigniew Rębacz zapoczątkował miły zwyczaj organizowania corocznych spotkań integracyjno-szkoleniowych u pszczelarzy. Dwa lata temu zaprosił kolegów do siebie - do Jeleńca. Przed rokiem w jego ślady poszedł Mieczysław Misiaszek goszcząc pszczelarzy w Unisławiu.
W chełmińskim kole zrzeszonych jest obecnie 60 pasjonatów. Najstarszymi z nich są: Kazimierz Augustyniak, Edward Szałach, Tadeusz Latko, Marian Kowalik oraz Józef Sobieralski.
Duże wyzwanie, jeszcze więcej pracy
- Wszyscy mają ponad osiemdziesiąt lat - mówi Zbigniew Rębacz. - Najmłodszym członkiem jest dziewiętnastoletni Łukasz Strączek. W tym roku nie przybyło nam na razie żadnego nowego pszczelarza. Ale zachęcamy młodych ludzi do zajmowania się pszczołami, zakładania pasiek. Pracy w pasiece jest bardzo dużo, dlatego niewiele osób garnie się do tego i podejmuje wyzwania, bo naprawdę trzeba się tej pasji poświęcić. My tu nie licytujemy się, kto ma większe pszczele rodziny. Najważniejsze dla nas jest bowiem to, że możemy się spotkać, miło spędzić czas i wymienić swoimi doświadczeniami.
Wykonując prace w pasiekach pszczelarze starają się przewidzieć, czy natura czymś ich zaskoczy - tak, jak zima rolników.
- Im duży mróz wyniszczył uprawy ozime, ale przy okazji wymarzły także chwasty - podkreśla prezes. - Cieszymy się, że rolnicy zasiali rzepak jary, ponieważ dzięki temu miód rzepakowy będzie właśnie z niego. Szkoda, że mimo tego, iż ceny miodu są na tym samym poziomie już od kilku lat, jego sprzedaż w widoczny sposób maleje. Popyt na niego nadal jest, jednak wyraźnie odczuwamy zubożenie społeczeństwa dotkniętego kryzysem.
Prezes Rębacz ma 140 rodzin pszczelich. Pochodzi z Jeleńca i tej okolicy mam swoje dwa pszczele gospodarstwa. Jedno znajduje się na terenie Rezerwatu Przyrody Płutowo. Pszczołami zajmuje się od siedemnastu lat.
- To zainteresowanie zaczęło się od stworzenia sadu, zasadzenia w nim mnóstwa drzewek owocowych - opowiada pan Zbigniew. - Do zapylania ich potrzebne były pszczoły. Zacząłem więc od dwóch rodzin, ale szybko odkryłem w sobie pasję. Starałam się nią zarazić też moich dwóch synów. Liczę, że kiedyś któryś przejmie pasiekę.
Adam Paderewski z Chełmna ma blisko siedemdziesiąt rodzin pszczelich. Jego ule usytuowane są w dwóch miejscach: przy ul. Jastrzębskiego w Chełmnie i na Dworzyskach. Pszczołami zajmuje się od dwudziestu lat. Zaczął - z sentymentu. Pasieki odziedziczył bowiem po zmarłym ojcu.
- Wcześniej w ogóle mnie to nie interesowało - przyznaje pan Adam. - Kiedy już dostałem je w spadku, zgłębiłem się w to i tak narodziła się ta pasja. Mam syna, który powoli też zaczyna poznawać temat, a ja próbuję go przekonać do pracy w pasiece.
Około sześćdziesiąt rodzin pszczelich znajduje się w pasiekach Mieczysława Misiaszka w Unisławiu i Gzinie. Od 45 lat - odkąd skończył 13 lat, dba o pszczoły. Interesują go pszczele nowinki, dlatego bywa m.in. na targach w Włoszech, a pasją zaraża też synów.
Rodzinne fascynacje
- Mój tata był pierwszym pszczelarzem w rodzinie, pomagałem mu i nie wyobrażam sobie życia bez pszczół - zaznacza pan Mieczysław. - Sam budowałem pasiekę, tata przekazał mi też swoją. Dodatkowo prowadzę ocenę terenową matek pszczelich dla Centralnej Stacji Oceny Zwierząt w Warszawie.
Panowie przyznają, że kobiece ręce też przydają się do pomocy, choć panie stronią od pracy w pasiekach.
- Pomagają więc przy wirowaniu miodu - zdradza Zbigniew Rębacz.
- Moja żony też raczej unika pracy przy ulach - dodaje Adam Paderewski. - Pomaga mi za to w wielu innych dziedzinach.
- Moja małżonka jest bardzo pomocna w pasiece, ale przy ulach pracuję sam - podkreśla Mieczysław Misiaszek.