Energa Toruń - Pszczółka Lublin 63:74 (19:12, 10:29, 17:15, 17:18)
ENERGA: Cain 17, 10 zb., Skobel 11 (1), Rasheed 7 (1), Grigalauskyte 4, Mansfield 3, 5 as. oraz Uro-Nilie 9 (1), Hornbuckle 8, Tłumak 4, Maliszewska 0.
PSZCZÓŁKA: Fitzerald 20, 9 as., Ugoka 16, 11 zb., Butulija 15 (2), Witkowska 0, Dobrowolska 0 oraz Dorogobuzowa 9 (2), Cebulska 5 (1), Mistygacz 3 (1).
Przyjezdne potwierdziły, że mają niebywałą skuteczność na wyjazdach. U siebie przegrały m.in. z Zagłębiem Sosnowiec, ale w obcych halach Pszczółka dostaje skrzydeł. W czwartek zespół pokonał we Wrocławiu mistrza Polski, w sobotę ograł Energę. Dla lublinianek to 5 zwycięstwo w 6 wyjazdowym meczu, dla torunianek druga porażka we własnej hali.
I to raczej zasłużona. Gospodynie w zasłużonym "Spożywczaku" prowadziły tylko kwadrans, najwyżej 15:8 na początku meczu. Rywalki prowadzenie objęły w połowie 2. kwarty, którą rozegrały znakomicie, zwłaszcza w ofensywie. Wypracowały sobie 12-punktową przewagę i potem w zasadzie oglądaliśmy bezskuteczną pogoń Energi.
Zawodziła skuteczność - 36 proc. z gry, z dystansu tragedia - 4/24, torunianki były gorsze pod tablicami (31:39 w zbiórkach), gdzie szalała Uju Ugoka. Najsłabszy mecz w lidze rozegrała Lauren Mansfield, nawet Alexis Hornbuckle nie była już przebojowa jak w swoim debiucie z Basketem Gdynia. Nie można mieć pretensji do Kelley Cain oraz coraz lepszej Miriam Uro-Nilie.