Andrzej Pałucki, prezydent Włocławka
Andrzej Pałucki, prezydent Włocławka
Nie chciałbym, żeby dobrze funkcjonująca firma została zniszczona. Ten zakład ma bardzo bogatą tradycję, jest silnie związany z miastem, ceniony za swoje działania prospołeczne. Oby sprzedaż nie spowodowała zmniejszenia produkcji i zwolnień!
Zdaniem prezydenta Andrzeja Pałuckiego to "co najmniej kontrowersyjna decyzja". Potwierdziły się nasze poniedziałkowe informacje, o tym, że w nowej strategii Orlenu nie będzie miejsca na włocławskie zakłady chemiczne.
Kupią na kredyt
- Chcemy sprzedać Anwil - przyznał Dawid Piekarz, rzecznik prasowy koncernu. - Zamierzamy skoncentrować się na działalności petrochemicznej i rafineryjnej. Chemia i telekomunikacja są od tego dalekie, dlatego z tych działów rezygnujemy.
Decyzja Orlenu zaniepokoiła kierownictwo Anwilu. Krzysztof Kamiński, dyrektor ds. technicznych i rozwoju, członek zarządu włocławskich zakładów nie chciał jej jednak komentować. - Najpierw musimy omówić szczegóły z właścicielem - stwierdził. - Chcemy dowiedzieć się, w jaki sposób będzie przebiegał proces sprzedaży.
Obawy potęguje fakt, że Anwil zamierzają kupić firmy będące w dużo gorszej kondycji finansowej. Specjalną spółkę do przeprowadzenia transakcji powołały Ciech SA, Zakłady Azotowe Kędzierzyn oraz Zakłady Azotowe w Tarnowie-Mościcach.
- Podtrzymujemy nasze plany - przyznał wczoraj Krzysztof Grad, rzecznik grupy Ciech.- Podjęliśmy pierwsze kroki zmierzające do kupna akcji Anwilu jeszcze zanim Orlen oficjalnie ogłosił decyzję. Nie zamierzamy rezygnować.
Przewodniczący wszystkich związków zawodowych działających na terenie Anwilu zwołali wczoraj nadzwyczajne zebranie. - Uważamy, że decyzja o sprzedaży Anwilu podyktowana jest względami politycznymi nie ekonomicznymi - przekonuje Krzysztof Och, przewodniczący komisji zakładowej "Solidarność". Związkowcy podkreślają, że Orlen miał prawo zdecydować się na sprzedaż ponad 84 proc. swoich akcji, ale powinien zrobić wszystko, by zakłady trafiły w ręce firmy gwarantującej ich rozwój. - Przynajmniej przez najbliższe dwadzieścia lat - dodaje Krzysztof Och.
Prezydent zaniepokojony
Jego zdaniem będzie to niemożliwe, jeśli Anwil kupią osiągające dwukrotnie lub czterokrotnie niższy zysk zakłady chemiczne w Kędzierzynie Koźlu i Tarnowie. Tym bardziej, że ta inwestycja w 80 proc. ma być finansowana kredytem.
- Jeśli mamy zostać sprzedani, to za godziwe pieniądze - denerwuje się przewodniczący "Solidarności". - Żądamy gwarancji, że połowa wypracowywanego przez Anwil zysku będzie przeznaczana na rozwój firmy! Związkowcy zapowiadają, że będą walczyć o firmę. - Boję się myśleć, co stanie się z miastem, jeśli zakład upadnie - dodaje Krzysztof Och.
Anwil zatrudnia 1440 osób. Jeśli weźmie się pod uwagę wszystkich kooperantów firmy można powiedzieć, że los czterech tysięcy włocławian jest z zakładami chemicznymi ściśle związany. Dlatego niepokoju nie kryje także Andrzej Pałucki, prezydent Włocławka. - Nie chciałbym, żeby dobrze funkcjonująca firma została zniszczona - mówi prezydent. - Ten zakład ma bardzo bogatą tradycję, jest silnie związany z miastem, ceniony za swoje działania prospołeczne.
Prezydent Pałucki ma nadzieję, że czarny scenariusz się nie sprawdzi. - Decyzja Orlenu jest, według mnie, co najmniej kontrowersyjna - przyznaje. - Oby sprzedaż nie spowodowała zmniejszenia produkcji i zwolnień! Prezydent przypomina, że na dzisiejszą bardzo dobrą kondycję Anwilu pracowało wielu włocławian. Dlatego tragedią byłoby, gdyby ten potencjał został zmarnowany.
Andrzej Pałucki dodaje, że współpraca miasta z zakładami chemicznymi zawsze układała się bardzo dobrze. Anwil jest nie tylko największym płatnikiem podatków, ale najhojniejszym sponsorem. To fundator wielu imprez sportowych i kulturalnych i co dla kibiców najważniejsze, strategiczny sponsor jednej z najlepszych w kraju drużyny koszykówki.
Włocławianie boją się, że po sprzedaży zmieni się nie tylko siedziba zarządu firmy, ale i miejsce wydawania pieniędzy. I zamiast do Włocławka będą trafiać do Kędzierzyna Koźla lub Tarnowa.
