SUP-y zyskują na popularności jak żaden inny sprzęt do uprawiania sportów, rekreacji i turystyki wodnej. Popularność SUP-ów przypomina nieco tę, która była udziałem - i nadal jest - kijków do uprawiania nordic - walking. SUP jest wszak droższy (ceny dla dorosłych zaczynają się od 1000 zł), co wpływa na swoistą elitarność tej aktywności, a do tego można ją uprawiać raczej w ciepłe miesiące. Do tego dochodzi cena wiosła - od 130 zł i kolejnych akcesoriów, np. kombinezonu piankowego, kamizelki asekuracyjnej, wodoszczelnej torby, w której można przewozić suchą odzież, dokumenty i żywność.
Przygoda zaczyna się od wprawek, aby utrzymać się na desce i nie wpaść z pluskiem do wody. Można też klęczeć lub siedzieć, a kto się zmęczy - położyć.
Ale co oznacza tajemnicza nazwa SUP? Pochodzi z języka angielskiego - Stand Up Paddling. Określa zatem sposób korzystania z deski: stoisz i wiosłujesz. Proste!
Udowadniały to ostatnio dzieci pływające bezpiecznie w płytkim basenie ustawionym z okazji „Steru na Bydgoszcz” na Wyspie Młyńskiej. Starsze osoby mogły sprawdzić się w wyścigach na Brdzie w centrum miasta. Zorganizowano także ćwiczenia jogi na deskach.
Krzysztof Sobiś, bydgoski informatyk, był pierwszym w naszym regionie, który w lipcu 2015 roku uruchomił wypożyczalnię SUP-ów, zaczął organizować szkolenia i spływy. Teraz w bezpośredniej bliskości Bydgoszczy wypożyczalnie różnych firm funkcjonują także m.in. w Samociążku nad Zalewem Koronowskim i w Chmielnikach nad Jeziorem Jezuickim.
- To świadczy o rosnącej popularności SUP-ów. Ludzie stykają się z nimi zazwyczaj na plażach podczas zagranicznych wakacji i raz spróbowawszy, przekonują się do tej aktywności. Potem chcą to robić w kraju i szukają kontaktu z wypożyczalniami sprzętu lub organizatorami spływów - wyjaśnia Krzysztof Sobiś.
On sam zainteresował się tym sportem 9 lat temu podczas pobytu w Amsterdamie. Zobaczył ludzi pływających na deskach kanałami między tramwajami wodnymi. Spodobało mu się i dwa lata później spróbował sam popływać na desce w jednej ze szkółek windsurfingowych na Półwyspie Helskim. Już wtedy na SUP-ach swych sił próbowało wielu wodniaków. I nie tylko wodniaków, także tych, którzy tam spędzali wczasy.
- Na desce można popływać nie tylko rekreacyjnie, ale też turystycznie. Tego lata zamierzam z grupą przyjaciół zorganizować kilkudniowy rejs na deskach po Zalewie Koronowskim, być może nawet z namiotami na pokładach - dodaje pan Krzysztof.
Gdyby ktoś chciał sprawić sobie SUP-a na własność, radzi wybrać deskę pneumatyczną, która jest łatwa w transporcie (można ją przenieść w plecaku), a jej sztywność po napompowaniu nie ustępuje tzw. sztywnej, czyli wykonanej z tworzyw sztucznych i pianki.
Radzi też wydać przynajmniej 1500 zł, bo te najtańsze nie zapewniają odpowiedniej jakości i zwyczajnie można się do nich zrazić.
