Spłonęła chata w Malachinie
Teraz znalazł tymczasowe schronienie u Andrzeja Pastwy, na którego pomoc zawsze z żoną mógł liczyć. Ale Pastwa nie ukrywa przed nim, że to rozwiązanie doraźne i mężczyzna powinien przenieść się do nowego lokum. Niestety, Mirosław uparcie wciąż mówi, że nie ruszy się z Malachina. Powtarza, że nie ma po co żyć, że się powiesi, a jak będzie trzeba - to pójdzie spać do lasu. - Zaoferowaliśmy mu mieszkanie z umeblowaniem w Czersku, ale nie chce się na nie zgodzić. Mówi, że zostaje i już - mówi Jolanta Lipska, dyrektorka Miejskiego Ośrodka-Pomocy Społecznej w Czersku. - W Malachinie nie ma mieszkań do wynajęcia, a nowego budynku przecież nie postawimy.
Mirosław razem z żoną od 24 lat był pod opieką MOPS-u. Byli wyjątkową parą. Uzależnieni od alkoholu. Nieradzący sobie z codziennością. Żyjący z dnia na dzień. Bez dzieci. Cała dwunastka została odebrana przez sąd. Mirosław sam przyznaje, że nie wylewali za kołnierz. Pogrzeb Mirosławy przygotowuje MOPS. Nagórska cieszy się ze współpracy z Pastwą i siostrą Mirosława, która dojechała z Szczecina. - Dla pana Mirosława dowieziemy jedzenie i niezbędne potrzebne mu rzeczy - mówiła wczoraj. - Jest jednak problem z mieszkaniem, skoro nie chce się przenieść do Czerska. Nie możemy zrobić nic na siłę. Nie mamy rezerwy, by znaleźć jakieś inne rozwiązanie - choćby coś wybudować panu Mirosławowi.
Nagórska mówi, że prowadziła konsultacje z burmistrzem Markiem Jankowskim, ale decyzji nie podjęli. Jest kłopot, bo ewentualnych przesunięć w budżecie powinni dokonać radni. A ci spotkają się dopiero w przyszłym tygodniu, ale po to by złożyć ślubowanie. Sprawą zainteresowała się już nowo wybrana burmistrz Jolanta Fierek. Pojechała nawet spotkać się z rodziną, która dobrze znała małżonków. - Jeżeli wcześniej burmistrz nie rozwiąże tej sytuacji, to myślę, że mam już pewien pomysł - deklaruje Fierek. - To prawda, że pogorzelcy mieli problem z alkoholem, ale moi znajomi wypowiadali się o nich pochlebnie. Dobrze ich postrzegają. Uważam, że temu panu w tragedii, która go spotkała, należy pomóc. Może wybudować mu jakiś mały domek.
Problem w tym, że najpierw trzeba byłoby znaleźć grunt, bo drewniana chatka, która spłonęła w nocy z piątku na sobotę, stała na prywatnej nieruchomości. Co się stanie z panem Mirosławem? Do tematu wrócimy wkrótce.
Czytaj e-wydanie »