Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stracił w pożarze żonę, teraz nie chce się ruszyć z Malachina. MOPS bezsilny - dlaczego? [zdjęcia]

Anna Klaman
Pan Mirosław mówi, że nie chce żyć. Stracił żonę, z którą, bywało, kłócił się, ale byli ze sobą zżyci. - Żyliśmy razem 35 lat - mówi
Pan Mirosław mówi, że nie chce żyć. Stracił żonę, z którą, bywało, kłócił się, ale byli ze sobą zżyci. - Żyliśmy razem 35 lat - mówi Anna Klaman
Żyli w koszmarnych warunkach. Jego żona Mirosława spłonęła w nocy z piątku na sobotę. Jego nie było. Gdy wrócił do domu, który trudno było nazwać domem, za późno było już na ratunek. Próbował wyciągnąć żonę, ale odpuścił.
Teraz pan Mirosław mówi, że nie ma po co żyć i co chwilę twierdzi, że pani Mirosława zginęła przez niego.

Spłonęła chata w Malachinie

Teraz znalazł tymczasowe schronienie u Andrzeja Pastwy, na którego pomoc zawsze z żoną mógł liczyć. Ale Pastwa nie ukrywa przed nim, że to rozwiązanie doraźne i mężczyzna powinien przenieść się do nowego lokum. Niestety, Mirosław uparcie wciąż mówi, że nie ruszy się z Malachina. Powtarza, że nie ma po co żyć, że się powiesi, a jak będzie trzeba - to pójdzie spać do lasu. - Zaoferowaliśmy mu mieszkanie z umeblowaniem w Czersku, ale nie chce się na nie zgodzić. Mówi, że zostaje i już - mówi Jolanta Lipska, dyrektorka Miejskiego Ośrodka-Pomocy Społecznej w Czersku. - W Malachinie nie ma mieszkań do wynajęcia, a nowego budynku przecież nie postawimy.

Czytaj też: W drewnianej chatce w Malachinie pod Czerskiem spłonęła 50-letnia kobieta. Mąż nie zdołał jej uratować [zdjęcia]

Mirosław razem z żoną od 24 lat był pod opieką MOPS-u. Byli wyjątkową parą. Uzależnieni od alkoholu. Nieradzący sobie z codziennością. Żyjący z dnia na dzień. Bez dzieci. Cała dwunastka została odebrana przez sąd. Mirosław sam przyznaje, że nie wylewali za kołnierz. Pogrzeb Mirosławy przygotowuje MOPS. Nagórska cieszy się ze współpracy z Pastwą i siostrą Mirosława, która dojechała z Szczecina. - Dla pana Mirosława dowieziemy jedzenie i niezbędne potrzebne mu rzeczy - mówiła wczoraj. - Jest jednak problem z mieszkaniem, skoro nie chce się przenieść do Czerska. Nie możemy zrobić nic na siłę. Nie mamy rezerwy, by znaleźć jakieś inne rozwiązanie - choćby coś wybudować panu Mirosławowi.

Nagórska mówi, że prowadziła konsultacje z burmistrzem Markiem Jankowskim, ale decyzji nie podjęli. Jest kłopot, bo ewentualnych przesunięć w budżecie powinni dokonać radni. A ci spotkają się dopiero w przyszłym tygodniu, ale po to by złożyć ślubowanie. Sprawą zainteresowała się już nowo wybrana burmistrz Jolanta Fierek. Pojechała nawet spotkać się z rodziną, która dobrze znała małżonków. - Jeżeli wcześniej burmistrz nie rozwiąże tej sytuacji, to myślę, że mam już pewien pomysł - deklaruje Fierek. - To prawda, że pogorzelcy mieli problem z alkoholem, ale moi znajomi wypowiadali się o nich pochlebnie. Dobrze ich postrzegają. Uważam, że temu panu w tragedii, która go spotkała, należy pomóc. Może wybudować mu jakiś mały domek.

Problem w tym, że najpierw trzeba byłoby znaleźć grunt, bo drewniana chatka, która spłonęła w nocy z piątku na sobotę, stała na prywatnej nieruchomości. Co się stanie z panem Mirosławem? Do tematu wrócimy wkrótce.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska