Kubuś to pies. Od środy (6 stycznia) jego zdjęcie pokazują wszystkie lokalne media. My też pokazaliśmy. Wszystko za sprawą strażaków z Jednostki Ratunkowo-Gaśniczej nr 2 Fordon przy ul. Produkcyjnej. To oni uratowali psa.
W dniu dzisiejszym około godziny 8 dostaliśmy zgłoszenie o topiącym się psie w rzece Wiśle. Jak widać na załączonym obrazku piesek ma się dobrze
Posted by Jednostka Ratowniczo - Gaśnicza nr 2 Fordon on 6 stycznia 2016
Dochodziła ósma rano w środę. Przechodzień spacerował nad Wisłą w Starym Fordonie, na wysokości ul. Pielęgniarskiej. Zauważył tonącego psa. Zadzwonił na straż pożarną. Przyjechała.
Czytaj też: Zuch-strażacy z Bydgoszczy uratowali tonącego psa
- W odległości około 12 metrów od brzegu zauważyliśmy psa, który przednimi łapami opierał się o krę, a tył miał zanurzony w wodzie - opowiada młodszy aspirant Mateusz Sochań, jeden ze strażaków. W akcji uczestniczyli też Robert Pinczewski, Jan Stankiewicz, Jarosław Wilke i Rafał Wiśniewski.
Rozłożyli na lodzie 10-metrową drabinę. Nie mieli czasu, żeby przebrać się w specjalne kombinezony, takie do wody. Zmarznięty pies ledwo żył. Na drabinę wczołgało się dwóch strażaków w „zwykłych” uniformach. W każdej chwili lód mógł pęknąć pod ratownikami. Na brzegu zostało trzech, którzy asekurowali kolegów.
Tamci dwaj doszli do zwierzaka. - Gdy się zbliżaliśmy, na nasz widok chyba się uspokoił. Czekał - opowiada pan Mateusz.
Już razem z pieskiem wycofali się tą samą drogą, po drabinie, na brzeg.
- Zanieśliśmy psa do naszego wozu i tam go ogrzaliśmy - dodaje strażak. Cała akcja trwała 17 minut, od przyjazdu brygady do momentu zgłoszenia jednostce, że się udało.
Kubuś odzyskał siły jeszcze w strażackim samochodzie. Ratownicy przekazali go do straży miejskiej, a ta zawiozła go do schroniska dla zwierząt.
Piesek spędził tam trochę ponad dobę. Zgłosił się właściciel psa. - Okazało się, że lisy zniszczyły ogrodzenie działki tego pana i Kubuś się wydostał - mówi Izabella Szolginia, dyrektor schroniska na Osowej Górze.
Widać, zafundował sobie spacer nad rzekę.
Pytam strażaka, czy słyszał z kolegą, jak lód pod nimi pęka. - W takich chwilach niczego nie słychać. Po prostu działamy - odpowiada Mateusz Sochań.
Szczęśliwe zakończenie! Pan Waldemar i uratowany Kubuś!
Posted by Schronisko dla Zwierząt w Bydgoszczy on 7 stycznia 2016