Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strzelno. Młoda rodzina żyje od kilkunastu dni bez wody

Małgorzata Grosman
Wioleta Iwińska
Wioleta Iwińska
Wioleta Iwińska z mężem i dwójką małych dzieci zajmuje mieszkanie w domu należącym do Marii K. Od kilku dni nie ma wody, bo pani Maria kazała ją odciąć.

- Wcześniej mieszkaliśmy na strychu u teścia. Budynek groził zawaleniem - opowiada pani Wioleta. Po interwencji nadzoru budowlanego rodzina trafiliśmy do hotelu w Przyjezierzu. Jak wyszukaliśmy puste mieszkanie w szkole w Strzelnie pozwolono nam się czasowo tam wprowadzić. Gdy trafiła się okazja zamieszkania w kamienicy u pani K. od razu się zdecydowaliśmy.

Czynsz za lokal o powierzchni 56 m kw. wynosił 150 zł, do tego Iwińscy płacić musieli jeszcze tylko za wodę.

Pies znaczy podwyżka

Według Wiolety Iwińskiej zaczęło się psuć na początku tego roku, gdy miesiąc w miesiąc okazywało się, że musi dopłacać kilkadziesiąt złotych za wodę. - Zamiast 50 czy 60 złotych mieliśmy płacić teraz miesięcznie 80 złotych. W marcu powiedziałam, że nie będę płacić podniesionych rachunków - mówi Wioleta Iwińska. - Wtedy pierwszy raz usłyszałam, że jak mi się coś nie podoba mogę się wyprowadzić.

Potem rodzina Iwińskich kupiła psa, owczarka niemieckiego. - Pani K. zażądała, byśmy się go pozbyli, odmówiłam - dodaje pani Wioleta. - Pies pozostał z nami, a my dostaliśmy podwyżkę czynszu. Ze 150 na 450 złotych.

- Iwińscy mieszkali u ojca, nasłali na niego nadzór budowlany, to już powinno mi dać do myślenia - mówi z kolei pani K. Przyjmuje mnie w swoim służbowym gabinecie, zwraca uwagę na dyplomy za dobrą pracę, ale żąda, by nie podawać nazwiska i miejsca pracy. - Żebyśmy nie musiały spotkać się w mniej przyjemnych okolicznościach - podkreśla. Wcześniej jednak szczegółowo opowiada o sprawie.

Podwyżka znaczy wojna

- Gdy zobaczyłam, że robią porządny remont sama zaproponowałam, że w zamian mogą nie płacić czynszu przez pół roku - mówi więc.

- Chciałam pomóc. Gdy jednak pojawił się owczarek współwłaściciel domu zażądał ode mnie rozwiązania problemu, bo nie widział możliwości, by tak duży pies mieszkał w naszej kamienicy. Poprosiłam panią Iwińską, ale odmówiła, bo w umowie między nami nie było zakazu posiadania zwierząt. Wtedy podniosłam czynsz. I tak zamierzałam to zrobić, postawa pani Wiolety przyspieszyła sprawę. Znam stawki w lokalach komunalnych, wiem, że są wyższe niż u mnie.

Pani Wioleta odebrała podwyżkę jako wypowiedzenie wojny. Najpierw poprosiła o uzasadnienie, a gdy go nie otrzymała (właściciel ma obowiązek tłumaczyć się, jeśli podwyżka w skali roku przekroczy 3% wartości odtworzeniowej mieszkania, w tym przypadku ponad 530 zł), odmówiła przyjęcia podwyżki. A to rozwiązywało umowę najmu z dniem 1 września.

Rodzina Iwińskich nie spakowała jednak swoich rzeczy i nie wyprowadziła się. K. wystąpiła do sądu o nakaz zapłaty, bo Iwińska uiściła tylko 200 zł, czyli tyle co wcześniej, a poza tym w miesiącach letnich (według K. złośliwie, bo wcześniej się to nie zdarzało) płaciła czynsz z opóźnieniem. Była też potyczka o szopkę, o internet.

Wojna znaczy wyprowadzka?

Najpoważniejsza była jednak wojna o wodę.

- Z powodów formalnych musieliśmy rozdzielić liczniki. Jeden dla mnie, drugi dla współwłaściciela kamienicy. Pech chciał, że trzeba było z tego powodu wejść do mieszkania Iwińskich - mówi K.

- Nie zgodzili się, znów musiałam szukać pomocy w sądzie. Modernizacja umożliwiła odcięcie wody rodzinie Iwińskich.

- Myśli pani, że poszłabym w zaparte, gdybym nie była pewna, że mam rację - pyta K. - Zrobiłam to z bezsilności. Oni pierwsi złamali umowę. Co miesiąc będą dostawać sądowy nakaz zapłaty, taka jest moja strategia. Nie ubiegam się o ich eksmisję, choć mogłabym, bo przecież mieszkają bez umowy i nie płacą określonej przeze mnie sumy.
Energia Wiolety Iwińskiej skierowana jest teraz na otrzymanie mieszkania od gminy. Tymczasem gmina ma lokali niewiele i długą kolejkę ubiegających się o nie. - Każda rodzina ma argumenty, każda jest w trudnej sytuacji - mówi Ewaryst Matczak, burmistrz Strzelna.

Bo głośniej krzyczy

W poniedziałek przydzielano jeden z wolnych lokali.

- Wcześniej mieszkała w nim osoba niepełnosprawna, dlatego lokal został dostosowany do potrzeb takich osób - mówi K.

- To co powiem, nie jest zgodne z moim interesem, ale takie mieszkanie nie powinno trafić do osób, które są zdrowe, przecież zmiany pod potrzeby niepełnosprawnych wymagają wysokich zakładów. Nie powinno tak być, że mieszkanie dostaje ten, kto głośniej krzyczy. Ci młodzi ludzie nie umieli uszanować tego, że płacili niski czynsz. Po zakręceniu wody poszli do burmistrza, powiadomili nadzór budowlany, dzwonili na policję, do prasy, ale do mnie nie. Czy to znaczy, że chcą się dogadać?

Rodzina Iwińskich nie dostała w poniedziałek mieszkania. - Otrzymała je rodzina od 20 lat czekająca na lokal z gminy - mówi Iwińska. - Nie mogę mieć pretensji o takie rozstrzygnięcie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska