- Jestem wstrząśnięta bezmyślnością mieszkańców Świecia! - denerwuje się pani Anna, mieszkanka "szeregowca" przy ulicy Sygietyńskiego. - Regułą jest, że puszczają psy luzem. Przez minione dwa tygodnie większość z nich zbierała się po moim domem, bo mam sukę, która właśnie skończyła cieczkę.
Uciekł przerażony
Pani Ania codziennie odganiała psy spod drzwi. - Raz zauważyłam przez okno, że po jednego z nich przyszedł chłopczyk. Mógł mieć około 10 lat - opowiada. - Wtem pozostałe psy rzuciły się na niego. Wybiegłyśmy z córką na dwór. Wzięłyśmy do rąk kije i zaczęłyśmy odganiać rozjuszoną sforę. Psy przycisnęły już dziecko do chodnika. Strach pomyśleć, co by się stało, gdybyśmy tego nie zobaczyły. Mimo że zareagowałyśmy błyskawicznie, chłopiec miał skaleczony łokieć. Przestraszony, pobiegł z raną do domu.
Na nic prośby
Niebezpieczeństwo, jakie zagrażało dziecku to najpoważniejsza konsekwencja ludzkiej nieodpowiedzialności. - Ale smród, jaki mam pod oknami; odchody, które psy pozostawiają wokół i strach przed wyjściem z własnego domu też denerwują - tłumaczy pani Ania.
Czytelniczka podkreśla, że przez ostatnie dwa tygodnie próbowała dotrzeć do właścicieli czworonogów koczujących pod jej drzwiami. - Ustaliłam tylko, kto jest właścicielką białego pudla. Jednak sąsiedzi tej pani uczulili mnie, że jest głucha na prośby innych, by trzymać zwierzę w obejściu. Jak grochem o ścianę - martwi się pani Ania. - Gorzej, że tych psów było nawet pięć. Nie mam pojęcia, do kogo należą.
Będzie grzywna
Przekażemy tę sprawę strażnikom miejskim ze Świecia. Poprosimy, żeby rozejrzeli się za psami widocznymi na zdjęciu. Ostrzegamy: Kodeks Wykroczeń stanowi, że ten, kto nie zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, podlega karze grzywny.