Tak jak wszyscy odznaczeni wczoraj Krzyżami Zesłańców Sybiru.
- Miałam 16 lat kiedy zabrano mnie z domu. Tylko mnie, rodzice zostali w Jędrzejewie... Byłam tam sama... - pani Halina do dziś ma łzy w oczach kiedy mówi o wydarzeniach sprzed 62 lat. Gdy kończyła się wojna, była przekonana, że teraz będzie mogła żyć normalnie - bezpiecznie. Jednak
jej wojna rozpoczęła się
właśnie tego wieczoru, kiedy do drzwi domu zapukali Rosjanie. - Przyszli wieczorem. Powiedzieli, że pojadę odbudowywać ich kraj. Najpierw zabrali mnie do więzienia w Świeciu... później do Działdowa - wspomina pani Halina. A stamtąd droga na Syberię była już prosta. Podróż trwała miesiąc. W jej trakcie pojawiły się pierwsze problemy ze zdrowiem. - Pracowaliśmy ciężko, a jedliśmy mało, bo to, co nam dawali bardziej nadawało się dla świń niż ludzi. Zachorowałam na tyfus i usłyszałam, że nie jestem już przydatna do pracy - mówi pani Halina. Spotkała lekarza, dzięki, któremu przeżyła. I wróciła.
Niestety, jej koleżanka nie miała tyle szczęścia. - Patrzyłam jak umiera. Trzymałam ją za rękę i powtarzałam, że wyzdrowieje - mówi pani Halina, ocierając łzy. Wiele lat czekała na to, aby o krzywdzie jaką wyrządzili jej żołnierze radzieccy mogła głośno mówić. Dziś już może.
Z Sybiru wrócili również:
Franciszka Gargol, Helena Babińska, Kazimierz Szewczykiewicz, Ryszard Chodziński, Stanisław Witkowski, Mieczysław Jatkowski. Wczoraj Zbigniew Hoffmann, wojewoda kujawsko-pomorski odznaczył ich Krzyżem Zesłańców Sybiru. Medale wojewody otrzymali: Tadeusz Biernat, Krzysztof Sabatowski oraz Henryk Wiśniewski. Medal przyznano także grudziądzkiemu kołu Związku Sybiraków.
9 lutego Sybiracy wezmą udział we mszy św. w intencji tych, którzy z Sybiru nie wrócili. Liturgia odprawiona zostanie o godz. 10.00 w świątyni na Strzemięcinie.