Bezrobotny mieszkaniec podbydgoskiej gminy pod koniec września 2023 roku natknął się na portalu darmowych ogłoszeń na ofertę pracy. Dotyczyła specjalisty ds. obsługi klienta na stacji paliw, a ta stacja znajdowała się blisko domu mężczyzny. - Wysłałem CV, a nazajutrz poszedłem na rozmowę kwalifikacyjną - wspomina czytelnik. - W sumie szukałem całego etatu, ale zależało mi na tym, żeby szybko coś złapać, więc zgodziłem się na proponowaną przez szefa stacji umowę zlecenie.
Obowiązki pracownika
Kolejnego dnia już stawił się w firmie jako pracownik. Jak mówi, jego obowiązki obejmowały i wszystko, i nic. - Oprócz faktycznej obsługi klienta przy dystrybutorach, pomagałem przy sprzedaży w sklepie benzynowym (tak go nazywaliśmy). Sprzątałem, gdy nasza pani sprzątaczka miała wolne, a miała często. Jak drzwi na zaplecze się zepsuły albo kanalizacja zapchała w łazience, też ogarniałem. Byłem darmową złotą rączką. Zamawianie towaru także było w moich zadaniach, podobnie wystawki, czyli ustawianie reklam na zewnątrz.
W pracy mu się, mimo wszystko, podobało. - Lubiłem również brać nadgodziny i często je dostawałem. Wszystkie rozliczenia były prowadzone oficjalnie, czyli porządnie, a nie, jak w wielu innych firmach, że kasa za dodatkowe godziny była przekazywana pod stołem.
Minimalna stawka godzinowa
Szef, czyli właściciel stacji, zarazem jej kierownik, obiecał dać podwyżkę pracownikowi od lipca 2024 roku, jeżeli ten się sprawdzi. Na początku wakacji, a więc jeszcze w czerwcu, przełożony zapowiedział, że podwyżka będzie dopiero od października.
- Tłumaczył, że minimalna stawka godzinowa, dotycząca umowy zlecenia, i tak wzrasta od lipca. To jednak nie powinno być dla niego zaskoczeniem - dodaje pracownik. - Fakt, właśnie 1 lipca podniesiono ją z 27,70 złotych brutto do 28,10 zł. Zmieniły się bowiem przepisy, odnośnie wynagradzania. Mnie ta podwyżka także objęła, ponieważ zarabiałem najniższą pensję. Uznałem, że spokojnie poczekam do październikowej podwyżki, tym razem już nie ustawowej, lecz naszej wewnętrznej, firmowej, tej obiecanej.
Pod koniec września pracownik obsługi stacji jeszcze upewniał się u szefa, czy podwyżka będzie. Kierownik potwierdzał, chociaż o kwocie nie mówił. Młody mężczyzna domyślał się, że będzie to przynajmniej tyle samo, ile wynosiła śródroczna podwyżka tzw. rządowa.
5 groszy podwyżki
Przeliczył się. 1 października dowiedział się, że akurat od tego miesiąca zarobi 5 groszy więcej na godzinę. - Jak szef wreszcie podał kwotę, myślałem, że żartuje. Był jednak wyjątkowo poważny. 5-groszowa podwyżka na godzinę, i to brutto, oznaczała, że za dniówkę, czyli 12 godzin, dostanę 60 groszy brutto więcej, więc jakieś 54 grosze ekstra do ręki. Tego samego dnia pofatygowałem się do biura kierownika po prawdziwą podwyżkę. Nie dał się przekonać.
Do teraz przełożony nie zmienił zdania w kwestii podwyższenia stawki podwładnemu. - Za chwilę odchodzę - zapowiada prawie były pracownik. - Przychodzę jedynie do końca października. Szef ma nadzieję znaleźć następcę na moje miejsce. Jeżeli nie poszuka, nie mój kłopot. Na początku listopada zaczynam pracę na innej stacji. Dostanę znowu umowę zlecenie, ale już 36 zł brutto na godzinę. Wyjdzie zatem około 26 zł na czysto.
Zmiana pracy
Mężczyzna kończy: - Z koleżankami i kolegami ze zmiany rzadko rozmawiałem o pieniądzach. Ostatnio przełamałem się i podpytałem kolegę, z którym najbardziej się trzymam, czy w bieżącym roku dostał podwyżkę. Otóż otrzymał dwie. Pierwszą, wynoszącą 7 groszy brutto, wiosną. Drugą dostał teraz, od października, też 5 groszy. Ten kolega w firmie jednak zostaje. Ma u nas prawie 4 lata stażu, to rekord w firmie.
Nie takie absurdy na rynku pracy się zdarzają. Właścicielka sklepu z Bydgoszczy na początku 2024 roku obiecała, że po pierwszym kwartale przyzna załodze podwyżki płac. Ta załoga bowiem buntowała się, że od paru lat nie dostała ani grosza więcej. Minął ów kwartał, kobieta zwołała zebranie. Przyznała, że ze względu na średnią sytuację finansową ludziom nie jest w stanie płacić więcej. Zaproponowała każdemu, w ramach rekompensaty, po 10 kostek mydła.
