Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpital w Grudziądzu będzie obsługiwał zakażonych koronawirusem z Pomorza, Warmii i Mazur? "Bez wsparcia kadrowego nie damy rady"

Daniel Dreyer
Daniel Dreyer
Na początku pandemii szpital w Grudziądzu otrzymywał solidne zastrzyki finansowe z NFZ, ale teraz... - Zmieniła się filozofia funduszu. Stwierdzono, że wydano zbyt duże pieniądze i w tej chwili trzeba wszelkimi sposobami zrobić cokolwiek, aby te pieniądze mogły spłynąć z powrotem do NFZ - mówi Maciej Hoppe, dyrektor szpitala w Grudziądzu. I dodaje, że fundusz nakazał zmienić faktury, które szpital wystawił od kwietnia.
Na początku pandemii szpital w Grudziądzu otrzymywał solidne zastrzyki finansowe z NFZ, ale teraz... - Zmieniła się filozofia funduszu. Stwierdzono, że wydano zbyt duże pieniądze i w tej chwili trzeba wszelkimi sposobami zrobić cokolwiek, aby te pieniądze mogły spłynąć z powrotem do NFZ - mówi Maciej Hoppe, dyrektor szpitala w Grudziądzu. I dodaje, że fundusz nakazał zmienić faktury, które szpital wystawił od kwietnia. Fot. Aleksandra Pasis
Do grudziądzkiego szpitala próbuje się „przypiąć” pacjentów zakażonych koronawirusem z jeszcze dwóch województw. Załoga lecznicy jest wycieńczona. A Narodowy Fundusz Zdrowia najpierw dał, a teraz odbiera dodatkowe pieniądze za obsługę „covidowych” pacjentów. Taki obraz lecznicy nakreślili radnym szefowie szpitala w Grudziądzu.

- Od niedawna funkcjonuje pewien plan, o którym wiemy tylko z dyskusji, na który nie ma w tej chwili żadnych dokumentów: plan rozszerzenia działalności naszego szpitala na dwa ościenne województwa: pomorskie i warmińsko-mazurskie. W tych województwach nie funkcjonują w tej chwili szpitale jednoimienne, nie funkcjonują też szpitale, które mogłyby zabezpieczać świadczenia specjalistyczne dla zakażonych pacjentów. Ale nie funkcjonuje też żadne oficjalne stanowisko wyrażone w formie pisemnej, które mówiłoby o tym, że nasz szpital ma taki obowiązek - mówił radnym Maciej Hoppe, dyrektor szpitala w Grudziądzu.

Sąsiedzi już trafiają do szpitala w Grudziądzu

Za to są już transporty pacjentów z sąsiednich województw do Grudziądza. - Często jesteśmy stawiani pod ścianą, gdy dostajemy sygnały, że niezbędna jest natychmiastowa ewakuacja pacjenta zakażonego z zagrożeniem życia, wymagającego specjalistycznej opieki i umieszczenia go pod respiratorem - mówił Hoppe. - Zgłosiliśmy to do wojewody z zapytaniem czy mamy obowiązek przyjmowania tych pacjentów. Formalnie takiego obowiązku nie mamy, ale jako ludzie...

Ministerstwo Zdrowia już od pewnego czasu ogranicza liczbę szpitali jednoimiennych. - Myślę, że do naszego, dużego szpitala próbuje się przypiąć dwa województwa, w których wskaźnik zakażeń jest stosunkowo niski. Być może ktoś pomyślał, że możemy nawet trzy województwa obsłużyć, co jest absurdem, ale nie wiemy jaka będzie ostateczna decyzja - mówił Hoppe.

- Przede wszystkim musimy zadbać o pacjentów z naszego obwodu i województwa. O nich musimy zadbać, a potem dopiero o innych. Takich możliwości na dzień dzisiejszy, przy tej ilości przyjęć, nie mamy - dodawał Aleksander Goch, zastępca dyrektora szpitala do spraw medycznych.

Dyrektorzy o personelu: - Tych ludzi należy podziwiać

Wcześniej prof. Goch, posługując się statystykami mówił o tym jak pracuje załoga szpitala od połowy marca, gdy przekształcono go w jednoimienny, a później - w czerwcu - podzielono na części zakaźną i specjalistyczną.

- Praca jaka została wykonana przez personel szpitala to jest coś niewiarygodnego - mówił Goch. I dodawał: - Tych ludzi trzeba zluzować. Niektórzy od marca byli w domu łącznie może tydzień. Przemęczenie sięga zenitu. Nikt nie mówi, że nie da rady. Damy radę, zrobimy wszystko żeby ratować ludzi, jednak bez wsparcia kadrowego nasz szpital trzech województw nie ogarnie. Mimo najszczerszych chęci.

- Niektóre osoby pracują po 250-300 godzin miesięcznie. To jest nienormalne. Tych ludzi należy podziwiać, ale też mieć świadomość, że na dłuższą metę tak się nie da - Hoppe, również chwalił zaangażowanie załogi.

Jak mówili dyrektorzy, kadry brakuje praktycznie każdej, zarówno lekarzy (wyliczono 20 wakatów różnych specjalności) i pielęgniarek (8 anestezjologicznych, co najmniej kilkunastu innych specjalności).

Dyrektorzy zapewniali, że dużo robią, aby braki kadrowe uzupełnić i mają nadzieje, że w części to się niebawem uda. Prośbę o wsparcie wysłali do wojewody. Czekają na reakcję.

NFZ pieniądze dał, a teraz odbiera

Od czasu, gdy nasz szpital został przekształcony w jednoimienny, jego sytuacja finansowa znacząco się zmieniła.

Na początku lecznica otrzymywała solidne zastrzyki finansowe z NFZ, ale teraz...

- Zmieniła się filozofia funduszu. Stwierdzono, że wydano zbyt duże pieniądze i w tej chwili trzeba wszelkimi sposobami zrobić cokolwiek, aby te pieniądze mogły spłynąć z powrotem do NFZ - mówił Hoppe. I dodawał, że fundusz nakazał zmienić faktury, które szpital wystawił od kwietnia.

Jak wyliczał Hoppe w marcu, gdy byliśmy przez pół miesiąca szpitalem jednoimiennym - lecznica otrzymała z NFZ łącznie 35,5 mln zł, w kwietniu 40 mln zł, w maju najpierw było 31,2 mln zł, a później w ramach korekty zabrano 5,5 mln zł. W czerwcu przychód wyniósł 28,7 mln zł, w lipcu już tylko 18,8 mln zł.

Jak podkreślał Hoppe, umowa jaką szpital miał z NFZ została jednostronnie zmieniona przez dyrektora oddziału wojewódzkiego funduszu.

- Łączna wartość do tej pory zabranych, to znaczy skorygowanych, nam środków, przez NFZ do maja to 16,5 mln zł i 1,69 mln zł za czerwiec. W tej chwili mamy informacje, że kolejne korekty będą wynosiły około 8 mln zł in minus - liczył dyrektor Hoppe.

Zapewniał: - Wystąpiliśmy do wszystkich instytucji: wojewody, prezesa NFZ, ale tam są dyrektywy odgórne, po prostu te pieniądze mają być przez dyrektorów oddziałów wojewódzkich znalezione. Wiemy, że ta procedura jest stosowana wobec wszystkich szpitali, które były szpitalami jednoimiennymi. Bo tak miało być: mieliśmy dostać to, co się nam należy z ryczałtu według umowy na 1 stycznia plus ryczałt za bycie szpitalem jednoimiennym. Jak się okazało, byłoby zbyt pięknie i, niestety, tak nie będzie.

Walka z NFZ to walka z wiatrakami

Pytany o możliwości odwołania się od takiej decyzji prezesa NFZ, dyrektor Hoppe stwierdził, że to walka z wiatrakami, bo fundusz w tej lub innej formie pieniądze i tak odbierze.

Dyrektor wyliczał, że szpital w połowie bieżącego roku miał niemal 30 mln zł zysku co porównał ze stratą 50 mln zł jaką lecznica miała jeszcze na koniec 2019 roku. Zysk ten pozwolił spłacić część zobowiązań szpitala. Hoppe przyznawał, że jest to przede wszystkim efekt pandemii koronawirusa i przekształcenia szpitala w jednoimienny zakaźny, choć dodał, że także prowadzonych w szpitalu działań restrukturyzacyjnych.

Czy szpital w Grudziądzu rzeczywiście będzie zapleczem "covidowym" dla województw pomorskiego oraz warmińsko-mazurskiego? Czy wojewoda prowadził w tej sprawie rozmowy i czy są ustalenia na ten temat z wojewodami z sąsiednich województw? Takie pytania z prośbą o pilną odpowiedź, przesłaliśmy do rzecznika wojewody kujawsko-pomorskiego w czwartek. Niestety, do g. 19 w piątek nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska