Toruń. Grzybobranie na polanie. A dokładniej - na Barbarce
Na toruńskiej Barbarce zaroiło się od osób, które godzinami potrafią wypatrywać grzybowych kapeluszy w runie leśnym. Okazja? Piknik ekologiczny "Grzybobranie na polanie".
Nasz umysł, zmysł smaku klasyfikuje grzyby jak mięso!
Waga prawdę Ci powie
Komisja uzbrojona w wagę poszukiwała osób z największą ilością zebranych okazów. - Mam swoje miejsca, ale trochę zawiodły. Jest za sucho - podkreśla lider, Krzysztof Dembiński, który uzbierał 1,6 kilograma grzybów i - już po raz piąty - został królem grzybobrania.
Alina Kaczanow może się pochwalić tytułem królowej. Jak go osiągnęła? - Budzik zadzwonił o godz. 4.30 - relacjonuje swój dzień grzybiarka. - Ubrałam się na cebulkę, założyłam kalosze, i w drogę. Około ósmej byłam w lesie. W koszyku mam kanie, maślaki, podgrzybki, miodówki. Kolacja palce lizać. Chyba nie ma nic lepszego niż kanie smażone w jajku na maśle.
Największy okaz? Rycerzyk pana Krzysztofa, którego kapelusz miał około 20 centymetrów średnicy i wysokości.
I teoria, i praktyka
Kto ma problemy z odróżnieniem grzybów jadalnych od niejadalnych i trujących, mógł skorzystać z pomocy czujnego klasyfikatora. - Żeby robić to, co robię, musiałem przejść egzaminy pod Poznaniem. I to trzydniowe - wspomina Piotr Kolankowski. - Zanim zdaliśmy, trzeba było przysiąść nad podręcznikiem. Teorii do wykucia było wiele.
Uczestnicy ekologicznego pikniku mogli poznać tajniki wyplatania wiklinowych koszy i uraczyć się regionalnymi przysmakami. Tymi ostatnimi kusiły m.in. panie z Kół Gospodyń Wiejskich z Tucholi i Białowieży. Furorę zrobiły ich flaczki po borowiacku. Oczywiście, z grzybami.
Czytaj e-wydanie »