
Monika i Michał Sawiccy przed gabinetem przy ul. Pomorskiej. Od września będą mieli nową siedzibę przy al. Tysiąclecia 26.
(fot. Anna Klaman)
Michał Sawicki namówił żonę z Mazur na te przenosiny. Jego nieżyjąca mama pochodziła z Odrów (została pochowana tam na cmentarzu), a on przyjeżdżał do babci na wieś na wakacje. Sentyment. Rozejrzeli się po okolicy, uznali, że w Czersku jest luka. Specjalnie się nigdzie nie ogłaszali. Czekali aż ludzie sami ich sobie polecą. Taka strategia przyniosła efekty. Klienci czekają w kolejkach na przyjęcie. Gabinet weterynaryjny przy ul. Pomorskiej jest skromny (we wrześniu będą już mieli własny na al. Tysiąclecia 26), zdarza się więc, że ludzie czekają nawet na chodniku. Małe zwierzęta przyjmują od godz. 11 do 13 i od 16 do 18. Ale gdy mija osiemnasta, a ludzie jeszcze są, to nie zamykają gabinetu, póki każdego nie przyjmą.
Czerszczanie doceniają poświęcenie i fachowość weterynarzy i poparli ich w naszym plebiscycie na Najpopularniejszy Gabinet Weterynaryjny w Regionie. Sawiccy to jego niekwestionowani zwycięzcy. Gratulujemy. Procentuje ciężka praca, kompetencje, empatia i otwartość. U Sawickich każdy czuje się dobrze. Pani Monika pokazuje rysunki dzieci, które dostała z mężem. I śmieje się, że bywało, że gdy pielęgnowała chorego pieska, to w drugim kącie dziewczynka bandażowała nogę swojemu pluszakowi.
- Sama już w wieku czterech lat wiedziałam, że chcę być weterynarzem - opowiada Monika Sawicka. - Miałam wujka weterynarza. To mnie w dużej mierze ukształtowało.
To były lata 80-te i najczęściej pani Monika widziała, jak wujek leczył duże zwierzęta gospodarskie. Więc, gdy pytamy, czy Sawiccy mają między sobą podział na zwierzęta mniejsze i te większe, szybko zostaliśmy wyprowadzeni z błędu. Bynajmniej. Michał Sawicki się śmieje - to często Monika przeprowadza zabieg w oborze, jak ja to żartuję - krawiecki, a ja po prostu trzymam krowę.
Są specjalistami rozrodu zwierząt. Ukończyli Wydział Medycyny Weterynaryjnej w Olsztynie. Poznali się w oborze. Pani Monika była po zootechnice na praktykach w Stacji Dydaktyczno-Badawczej Bałdy. Pan Michał studiował weterynarię. Wkrótce i ona podjęła drugi kierunek. Dziś mają troje małych dzieci, siebie i pracę, która jest ich pasją. Są otwarci, w Czersku szybko się odnaleźli, ale nie mogli liczyć na pomoc krewnych, więc bywało, jak zdradza pani Monika, że dzieci wędrowały na wizyty razem z nimi. Swoich czworonożnych i dwunożnych pacjentów (np. boćka) chętnie fotografują.
Pan Michał jest pasjonatem fotografii, gdy przejeżdża jakimś leśnym duktem, bywa, że się zatrzyma i wyjdzie na chwilę z aparatem. Marzy mu się wystawa. Sawiccy są zresztą gotowi działać społecznie, na przykład edukować. Wspominają prezentację w ramach Uniwersytetu Otwartego w Będźmierowicach. Ciągle w ruchu. Ostatnio, w krótkim czasie zmagali się z wirusówką u szczeniąt. Trafiły do nich aż 23 psiaki, trzeba było dawać im kroplówkę - nawet dwa razy dziennie. Robią niemal wszystko, mają własny sprzęt i laboratorium. Wstrzymują się tylko z chirurgią twardą (ortopedia), ale i to się zmieni. Czekają na sprzęt.

Pani Monika jest specjalistką od rozrodu zwierząt.
(fot. Fot. Nadesłane )