https://pomorska.pl
reklama
II tura wyborów - pasek artykułowy

Toga na wizji

Joanna Grzegorzewska [email protected]
Tytuł serialu? Sędzia Anna Maria Wesołowska, po prostu
Tytuł serialu? Sędzia Anna Maria Wesołowska, po prostu Fot. TVN
Sędzia Anna Maria Wesołowska. Lubi białe kołnierzyki, buty na wysokim obcasie i pracę. I program, w którym występuje - też.

Sędzia Wesołowska jest ciągle w biegu, ciągle nie ma czasu. Jeśli nie sądzi członków gangu łódzkiej "Ośmiornicy", jeździ po Polsce z wykładami, pisze poradniki dla młodzieży, felietony do lokalnych gazet...
Pisała, a nie pisze, bo teraz nie ma czasu. Teraz, a dokładniej od marca tego roku, jest gwiazdą serialu dokumentalno-fabularnego, emitowanego przez telewizję TVN.
Tytuł serialu? Sędzia Anna Maria Wesołowska, po prostu.

Czas emisji? Od poniedziałku do piątku, godz. 16.15.

Opis (ze strony internetowej TVN): "Akcja rozgrywa się na sali sądowej. Z wszelkimi jej atrybutami, z zachowaniem wszystkich procedur (...). Każdy odcinek rozpoczyna się od zapoznania widza z rozpatrywaną sprawą i odczytania aktu oskarżenia. Pojawiają się kolejni świadkowie. Po przesłuchaniu obu stron następuje mowa obrońcy i oskarżyciela. Wszystko po to, by sędzia mógł wydać sprawiedliwy wyrok."
Sędzia, czyli Anna Maria Wesołowska właśnie.

Prawdziwy sędzia. Sędzia z Sądu Okręgowego w Łodzi.

Co jeszcze o niej wiemy?

Spotkałyśmy się w jednym z warszawskich hoteli, późnym wieczorem, zaraz po nagraniach. I wtedy to Anna Maria Wesołowska powiedziała, że:
Na udział w programie zgodziłam się, ponieważ...

- Zależało mi, aby taki program powstał. Nie myślałam o formie, ważny był temat. Sala rozpraw to świetna szkoła życia. Każda sprawa to czyjeś dramatyczne doświadczenie, błąd, którego można było uniknąć, gdybyśmy uważniej rozglądali się wokół siebie. Tutaj możemy zobaczyć młodego chłopaka, który skopał leżącego bezdomnego. Nie potrafił odróżnić dobra od zła, wcześniej całe lata był maltretowany przez ojca. Przemoc traktował więc jak normę. Inny nastolatek został aresztowany za rozbój. Potrzebował pieniędzy na narkotyki. Zaczął "brać", ponieważ rodzice rozwodząc się przestali go zauważać. Tak to właśnie działa; do przestępstwa dochodzi, gdy coś zaczyna źle funkcjonować w naszym życiu. Świadomość tego zmusza do refleksji, zastanowienia się nad tym, co zrobić, żeby nie dopuszczać do takich sytuacji. Zależało mi na tym, aby jak najwięcej ludzi, szczególnie młodych, mogło to zrozumieć, uczyć się na błędach innych. Dlatego zgodziłam się na udział w programie.

Kiedy mam w ręce scenariusz...

- Zastanawiam się, jaką kolejną prawdę o naszej codzienności pokaże. Nie zakładam, jaki będzie wyrok, scenariusz tego nie narzuca. I nie da się tego przewidzieć. Na filmowej sali sądowej, tak jak w prawdziwym sądzie, zdarzają się nieprzewidziane sytuacje. Na przykład okazuje się, że kobieta, która wciela się w postać oskarżonej jest tak delikatną osobą, tak wrażliwą, i tak gra, że aż się prosi się o to, żeby doszło do pogodzenia z pokrzywdzonym, którego oskarżona ugodziła nożem. Pytam, więc ofiarę przestępstwa, choć nie ma tego w scenariuszu, czy wybacza oskarżonej? A on, okazuje się również zauroczony oskarżoną, odpowiada: "tak, wybaczam". I jaki jest tego efekt? Doszło do pojednania ofiary ze sprawcą. Sąd mógł, więc zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, chociaż nie było tego w scenariuszu.

Moje życie wygląda teraz jak...

- Moje życie tak naprawdę się nie zmieniło. Każdy sędzia pracuje 24 godziny na dobę. Teraz, kiedy są nagrania, często mam zajęte weekendy, ale wcześniej, przez ostatnie dwa lata, było dokładnie tak samo: w każdą sobotę i niedzielę pisałam dla lokalnej prasy felietony dla młodzieży. Teraz zamieniłam po prostu jedną pracę na drugą. I nic się tak naprawdę nie zmieniło. Tak jak pracowałam od rana do nocy, tak pracuję.

A tydzień pracy wygląda następująco...

Anna Maria Wesołowska albo sądzi, albo nagrywa wykorzystując zaległe urlopy, których uzbierało się ze trzy miesiące (tak jest teraz, natomiast w przyszłym roku bez kilkumiesięcznego, prawie półrocznego bezpłatnego urlopu się nie obędzie).
Trzy odcinki dziennie, dwa razy w tygodniu, od rana do nocy. Bywa, że w weekendy - tak to, proszę państwa, wygląda. I nie wszystko idzie zawsze płynnie.
Jedną scenę trzeba powtarzać czasami kilka razy, bo aktor wystraszy się "groźnego" upomnienia sędzi i stoi jak słup soli albo zapomni tekstu, zdarza się, że "ławnicy" starają się przekonać sędzię do łagodniejszego wyroku. Długo by jeszcze wymieniać.

Moja rodzina to...

- Dwie córki: siedemnastoletnia Dominika (w tym roku zdaje maturę), dwudziestodwuletnia Iza, która studiuje prawo (jest teraz na rocznym stypendium we Francji) oraz mąż Ryszard, inżynier. Wydawać by się mogło, że cała trójka może mieć do mnie żal o to, że nie mam zbyt wiele czasu dla nich, bo - rzeczywiście - nie mam. I pewnie trochę tego żalu mają, ale wiedzą też, że kiedy będę im potrzebna, nie powiem: przepraszam, muszę w tej chwili zrobić coś innego. Nie powiem tak, bo córki są dla mnie najważniejsze. Oczywiście, bywa, że dziewczynki chcą ze mną poplotkować, a ja muszę powiedzieć: czytam akta, porozmawiajmy jutro. Wówczas mam wyrzuty sumienia, bo z dziećmi nie powinno się rozmawiać "jutro". Z dziećmi powinno się rozmawiać wtedy, kiedy tego potrzebują.

Mąż Ryszard jest tym wszystkim...

- Myślę, że jest tym wszystkim zmęczony, świetnie jednak sobie radzi. Gorzej, gdy zdarza się coś "nadprogramowego", np. choroba córki. Ja wysmarowałabym ją spirytusem, dała herbatę z malinami i liczyła na to, że jutro będzie lepiej. Mąż jest perfekcjonistą. Musi być wizyta u lekarza, leki o określonej godzinie. Z pewnością jest mu trudniej, ale ja mogę być spokojna. Wiem, że niczego nie zaniedba.

A może by tak zwolnić?

- Zwolnić? Ale jak to zrobić? Zrezygnować z jakiejś rzeczy? Tylko, z jakiej? Praca daje mi bardzo dużo satysfakcji. To, co robię "obok" jest silnie z nią związane i równie ważne. Poczucie spełnienia dodaje sił, ale mam świadomość, że muszę nauczyć się dokonywać wyborów.

W wolnym czasie lubię

- Usiąść z córkami w kuchni i rozmawiać, rozmawiać.
Sama nie potrafię odpoczywać. Myślę, że to choroba naszego wieku - ludzie zaczynają czuć się niepewnie, kiedy nagle okazuje się, że mogą usiąść i nic nie robić. Ze mną jest tak samo. Czuję niepokój, gdy zbliżają się święta. Staram się poświęcić czas rodzinie, jednocześnie czuję, że czegoś ważnego, zawodowego nie zrobię. To bardzo nierozsądne... Gdy włączam telewizor to jednocześnie prasuję, czytam byle nie mieć poczucia traconego czasu. Książki? Gazety? Kiedyś zaległości książkowe i gazetowe nadrabiałam w pociągu, teraz - uzupełniam luki ze znajomości scenariusza.

Na urlopie ostatni raz byłam...

- W tym roku, w sierpniu, z córkami. Cały tydzień w Tunezji. Były to dla mnie szczególne wakacje. Kiedyś często razem wyjeżdżaliśmy. Dziewczynki były małe, mocno do nas przywiązane. Ale przyszedł taki moment, kiedy wakacje z rodzicami przestały być atrakcyjne. Tak było trzy lata temu, dwa... I nagle, w tym roku, one same zdecydowały, że chcą gdzieś ze mną jechać! I było fantastycznie! Musimy, więc to powtórzyć i stanie się to najprawdopodobniej w styczniu, kiedy pojedziemy na narty. Zrobimy to, choćby miało się palić i walić. Samej szkoda byłoby mi czasu na taki wyjazd, ale jeśli córki chcą - jadę bez dyskusji.

Pierwszy autograf, o który mnie poproszono...

Pamięta go doskonale. Kiedy zaczął się program, była przekonana, że sędziemu nie wypada rozdawać autografów. A tu - w łódzkim domu handlowym, w którym była z córką - podchodzi dziewczynka z karteczką. I co robi Anna Maria Wesołowska? Tłumaczy dziewczynce, że jest sędzią, więc nie wypada jej dawać autografów. Dziewczynka przeprasza i odchodzi, a córka sędzi w krzyk: "Mamo! Jak mogłaś! Ona miała taką smutną minę!" Co się dzieje później? Matka i córka przez kilka kwadransów szukają dziewczynki, biegają od sklepu do sklepu, od butiku do butiku. I odnajdują. Pisze na karteczce swoje nazwisko, rysuje serduszko. Od tego czasu sędzia Wesołowska rozdaje autografy bez oporów.

Sędziemu nie wypada robić pewnych rzeczy, ale...

- Ja również uważałam, że sędzia nie powinien występować w telewizji, ale... Dzisiaj wiem, że każda forma, która dociera do ludzi, jest dobra. Wiedziałam też, że mogę dużo stracić, że mogą pojawić się krytyczne uwagi i trochę się tego bałam. Kiedy jednak dochodziły do mnie słuchy, że niektórym przeszkadza nawet biały kołnierzyk na todze, powiedziałam sobie: takimi uwagami nie będę się przejmować, bo robię to, co jest nie tylko dla mnie ważne. Ale jest mi przykro, kiedy słyszę, że Krajowa Rada Sądownictwa musi się zajmować tym, czy moje postępowanie jest etyczne, bo zdaniem kogoś anonimowego billboardy z moją twarzą uwłaczają godności wizerunku sędziego. Do dzisiaj nie rozumiem, dlaczego.

***
Sędzia Anna Maria Wesołowska nie jest typem podróżnika, choć ciągle się przemieszcza.
Zawsze stonowana, uśmiechnięta.
Nie za wysoka. Szczupła (ponoć cuda z sylwetką potrafią zdziałać duże procesy - można schudnąć nawet dwa kilo).
Na Giewont wchodzi bez problemu i to wtedy, gdy inni z powodu fatalnej pogody nie mają na to odwagi...

Wybrane dla Ciebie

Od czerwca te długi są anulowane! 7 sytuacji, w których dochodzi do przedawnienia

Od czerwca te długi są anulowane! 7 sytuacji, w których dochodzi do przedawnienia

Derby Zawisza Bydgoszcz - Elana Toruń. Zapis tekstowej relacji na żywo

Derby Zawisza Bydgoszcz - Elana Toruń. Zapis tekstowej relacji na żywo

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska