- Himalaizm kojarzy się z ośmiotysięcznikami, ale wszystkie zostały już zdobyte - mówi Wojciech Wiwatowski, szef wyprawy i prezes Klubu Wysokogórskiego w Toruniu. - Postanowiliśmy zrobić coś innego, żeby na trwałe zapisać się w historii. Przygotowania do wyprawy trwały dwa lata. To była IV polska wyprawa
_Torre Sur nie jest wysoką górą, ma niespełna 3000 tys. m. Jest za to niezwykle trudnym wyzwaniem dla alpinistów, bo wymaga wręcz akrobatycznej wspinaczki.
- _Na Mount Everest najtrudniejszy odcinek ma ok. 1000 m, a tu, to prawie 1400 metrów drogi płaskiej jak stół, tyle, że w pionie - dodaje Wiwatowski. - Wybraliśmy odcinek na turni południowej, który pokonaliśmy techniką hakową w ciągu 21 dni. 14 nocy spędziliśmy w dwóch wiszących namiotach. Jeden straciliśmy, gdyż w pewnym momencie wiatr po prostu wyrwał go z lodowca.
_W wyprawie towarzyszyli mu: 35-letni instruktor wspinaczki skalnej - Bogusław Kowalski i 32-letni Krzysztof Belczyński, absolwent UMK, dr astrofizyki, pracujący obecnie na Uniwersytecie w Chicago.
- _Olinowanie odcinka długości 350 m zajęło nam 7 dni, na noclegi schodziliśmy pod ścianę - wspomina Wiwatowski. - Jeden ok. 50-metrowy odcinek pokonywaliśmy przez dwa dni. Jedzenie i picie - ok. 80 litrów wody, wzięliśmy z dołu, wszystko przenosiliśmy na plecach. Głównym problemem były huraganowe wiatry o prędkości 120-150 km na godz. Pewnego dnia spadło1,5 m śniegu, myśleliśmy wtedy, że to już koniec. Czekaliśmy aż wiatr wywiał opad i ruszyliśmy dalej. Udało się. Z zejściem nie mieliśmy poważniejszych kłopotów, choć ok. 40 m nad ziemią spadający kamień uderzył Krzyśka Belczyńskiego w rękę. Opuścił on wówczas worek transportowy, który spadł w 30-metrowa szczelinę w lodowcu. Ze względu na wartość sprzętu - jeden namiot kosztuje 1500 dolarów, podjęliśmy ryzykowną próbę zejścia w głąb tej szczeliny. Momentami było bardzo niebezpiecznie, ale wyciągnęliśmy worek.
_Z ekspedycji alpiniści wrócili w środę. Są zmęczeni i trochę wyczerpani, co nie przeszkadza im w planowaniu następnej wyprawy. - _Było warto, choćby dla samego widoku - mówi Wiwatowski. - Tego uczucia po prostu nie da się opisać. Staliśmy nad chmurami, a inne szczyty wyglądały jak wysepki. Teraz myślimy o Antarktydzie. Polaków jeszcze tam nie było...
_n
To była czwarta polska wyprawa wspinaczkowa do chilijskiej części Patagonii. Wojciech Wiwatowski wziął udział w trzech. Sukcesem zakończyły się dwie.
_
