Sąd już drugi raz odroczył rozprawę, ale to nic dziwnego - bo sprawa jest wyjątkowo skomplikowana. Mieczysław K. był już bowiem dwukrotnie prawomocnie skazany za znęcanie się nad działaczami opozycji. Procesy wytoczone mu przez Instytut Pamięci Narodowej wykazały, że w latach 80. nie pozwalał opozycjonistom jeść, pić, korzystać z toalety; bił. Sąd wymierzył mu za to 2 lata więzienia w zawieszeniu i 2,5 tys. zł grzywny.
Przeczytaj także:Kiszczak i Jaruzelski będą mieli wyższe emerytury
Komplikacje zaczęły się w 2011 roku, gdy oba wyroki zostały uchylone. Powód? Rok wcześniej Sąd Najwyższy uznał, że niektóre zbrodnie komunistyczne - w tym bicie czy znęcanie się - przedawniły się już w 1995 roku. Czyli osiem lat przed tym, jak IPN wytoczył pierwszy proces Mieczysławowi K.
Za mało, by godnie żyć
Problem w tym, że do tego czasu komornik zdążył już pobrać całą zasądzoną grzywnę z emerytury byłego esbeka. I właśnie za to mężczyzna domaga się zadośćuczynienia. Chce również rekompensaty za zatrzymanie i żąda zwrotu opłat sądowych.
Tylko z tym ostatnim nie było kłopotu - okazało się, że pieniądze już czekają na Mieczysława K. w depozycie sądowym. Gorzej z karą grzywny. Zdaniem byłego funkcjonariusza jej wykonanie znacząco odbiło się na jego samopoczuciu: bał się, że jeśli nie zapłaci kary w terminie, sąd odwiesi mu wyrok i sprawa skończy się odsiadką. - Po pierwszym wyroku nie było mnie stać na zapłacenie grzywny - zeznawał wczoraj przed sądem były esbek. - Więc komornik co miesiąc zabierał mi mniej więcej jedną czwartą emerytury, ok. 450 zł.
- A czy wnosił pan do sądu o rozłożenie grzywny na raty lub odroczenie terminu płatności? - spytała prokurator. - Nie - odpowiedział były funkcjonariusz.
Podobnie rzecz się miała po drugim wyroku. Mieczysław K. ponownie nie zapłacił grzywny. - Wiedziałem już, jak wygląda procedura, zdawałem sobie sprawę, że przyjdzie komornik, miałem spokój wewnętrzny - wyjaśniał wczoraj na sali sądowej.
- Więc egzekucje grzywny nie powodowały u pana stresu? - dopytywała prokurator. - Powodowały - upierał się były esbek. - Miałem mniej pieniędzy potrzebnych do godnego życia.
Mieczysław K. zeznał, że w tym samym czasie o pieniądze od niego dopominał się również bank. Dlatego starał się dorabiać do emerytury - średnio ok. 400 - 700 zł miesięcznie, czasami na czarno. Wezwał również na świadków swoją żonę i syna. Oboje jednak odmówili zeznań, do czego mieli pełne prawo jako najbliżsi krewni.
Noc na komisariacie
Prokuratura zgodziła się, że Mieczysław K. ma podstawy prawne, by żądać zadośćuczynienia za szkody, jakich doznał przy okazji egzekucji grzywny- z tym zastrzeżeniem, że kwota 80 tys. zł jest zdecydowanie zbyt wygórowana.
Problem sprawia jednak kwestia zadośćuczynienia za zatrzymanie. Chodzi tu o jedną noc, którą K. spędził na posterunku toruńskiej policji w 2003 roku, jeszcze zanim rozpoczął się pierwszy proces wytoczony mu przez IPN.
Były esbek uważa, że policjanci zachowywali się tego dnia bez zarzutu, ale samo zatrzymanie było szokiem. Zdaniem prokuratury w tym przypadku nastąpiło przedawnienie i żądania K. są nieuzasadnione.
Sąd zapowiedział, że wyrok wyda dziś rano.
Czytaj e-wydanie »