https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Toruń głosował nogami

(pan, szym, md, saki)
Lokale wyborcze, tak jak ten przy ul. Łąkowej,  gdzie miała swoją siedzibę OKW nr 80,  zapełniały się tylko po mszach. Przez  większość dnia świeciły pustkami
Lokale wyborcze, tak jak ten przy ul. Łąkowej, gdzie miała swoją siedzibę OKW nr 80, zapełniały się tylko po mszach. Przez większość dnia świeciły pustkami LECH KAMIŃSKI
Bez zakłóceń, ale przy b. słabej frekwencji przebiegły w Toruniu wczorajsze wybory samorządowe. Wieczorem kandydaci na prezydentów, w sztabach wyborczych, z niepokojem oczekiwali na pierwsze nieoficjalne wyniki.

     W odróżnieniu od Włocławka (gdzie kupowano głosy za pieniądze), czy Chełmży (gdzie jedna z komisji wyborczej nie wyłożyła wszystkich kart do głosowania - piszemy o tym na str.17) w Toruniu wybory przebiegały spokojnie.
     Nie posłuchali
     
- Poza drobiazgami, wszystko przebiega spokojnie - zapewniał sędzia Jakub Rusiński, przewodniczący Miejskiej Komisji Wyborczej. Problemy z dostaniem się do lokali wyborczych miała część niepełnosprawnych. Barierą dla nich były schody. - Z podobnymi kłopotami spotykamy się jednak podczas wszystkich wyborów - twierdzi sędzia Rusiński.
     W czasie niedzielnych kazań księża nie nawoływali do głosowania na konkretnych kandydatów, apelowali jedynie o udział w wyborach. Wierni chyba jednak niezbyt przejęli się tymi apelami, bo choć część tradycyjnie zaraz po zakończonych nabożeństwach udawała się do lokali wyborczych, to już chwilę później świeciły one pustkami. O 14.00 frekwencja sięgała kilkunastu proc, dwie godziny później doszła do 20 proc. Jedynie w obwodach zamkniętych było nieco lepiej, np. w areszcie śledczym do 14.00 głosowała jedna trzecia osadzonych.
     Ostrzeżenie dla polityków?
     
Mieszkańcy Rubinkowa - przynajmniej do południa - nie kwapili się do głosowania. Wczoraj do godz. 13.00 średnia frekwencja w jedenastu sprawdzonych przez "Pomorską" obwodowych komisjach wyborczych w tej dzielnicy wyniosła około 15 procent. Przewodniczący komisji na ogół chętnie udzielali odpowiedzi dotyczącej frekwencji. Tylko w OKW nr 101 w Zespole Szkół nr 8 przy ul. Łyskowskiego odmówiono nam informacji. Zupełnie inaczej było w OKW 107 w Społecznej Szkole Podstawowej i Gimnazjum przy ul. Dziewulskiego, gdzie członkowie komisji szybko obliczyli, że o 13.00 oddało głos 210 spośród 1400 uprawnionych, czyli 15 proc. Najwyższą frekwencję (szacowaną w przybliżeniu) odnotowano w OKW 98 przy ul. Rydygiera w Zespole Szkół nr 2. Franciszek Kowal, zastępca przewodniczącego komisji ocenił ją na 25 procent. Najniższą w OKW nr 102 - zaledwie 9 proc.
     - Zainteresowanie jest słabe - mówiła Anna Ciesielska, zastępca przewodniczącego OKW nr 95 przy ul. Donimirskiego. - Ludzie przychodzą falami, po mszy. Pogoda też nie sprzyja wyborom. Nie każdemu w taką pluchę chce się wyjść z domu.
     _Do wczesnego popołudnia na Bydgoskim Przedmieściu frekwencja w lokalach wyborczych nie przekraczała kilkunastu procent.
- Głosują głównie ludzie starsi, przychodzą po zakończonych mszach w kościele - poinformowano nas w lokalu Obwodowej Komisji Wyborczej nr 40 w Bursie przy ul. Słowackiego. Podobnie było w innych lokalach wyborczych w tej dzielnicy.
     Po "sumie" i do Ciechocinka
     
Spośród pięciu pretendentów do najważniejszego fotela w mieście pierwszy, już o 9.30, w lokalu wyborczym zjawił się kandydat komitetu "Obywatele Torunia" Jan Wyrowiński. Po głosowaniu resztę dnia spędził z rodziną w domu.
- Studiuję historię Torunia, w okresie wojny północnej. Czytam też biografie burmistrzów naszego miasta - powiedział "Pomorskiej".
     O 11.00 głosował kandydat komitetu "Czas na Gospodarza!" Michał Zaleski.
- Skorzystam z chwili spokoju, skoro nie trzeba pędzić na kolejne spotkania wyborcze i odpocznę z rodziną w domu - zapowiadał.
     W samo południe przy urnie zjawił się Krzysztof Makowski (SLD). - Po południu najpierw wybieram się z rodziną na zakupy, przez kampanię w ciągu tygodnia nie miałem na to czasu, a potem do znajomych na kawę - oznajmił.
     Dwaj pozostali kandydaci: Adam Banaszak (Porozumienie Toruńskie) i Grzegorz Górski (Obywatelski Komitet Wyborczy) głosowali po 13.00. Banaszak udał się do lokalu wyborczego wprost z kościoła, gdzie uczestniczył w "sumie". Popołudnie zamierzał spędzić z rodziną. Górski wybierał się natomiast do Ciechocinka.
     Czwórka pretendentów zapewniała, że wieczorem oczekiwać będzie na pierwsze nieoficjalne wyniki w sztabach wyborczych. Tylko Górski zamierzał spędzić wieczór w domu.
     Apolityczni studenci?
     
W akademikach które odwiedziliśmy w wyborczą niedzielę, zainteresowanie wyborami było marne. Jedyny ruch dający się zaobserwować w miasteczku uniwersyteckim, to wędrówki na trasie: akademik - kontenery na śmieci. Worki pełne puszek i butelek, zapełniały okoliczne śmietniki. Żacy sprzątali po trwających do rana imprezach.
     Na wybory wybrała się nikła część studenckiej braci. Większość nie ma stałego zameldowania w Toruniu, a pobraniem specjalnych zaświadczeń do głosowania z rodzinnych miastach, nikt sobie głowy nie zaprzątał. - _Może i bym głosował, ale nie znam Torunia. Po za tym nie będę chodził po urzędach i wyciągał jakichś kwitów
- powiedział "Pomorskiej" jeden z mieszkańców Domu Studenckiego nr 2.
     

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska