Zobacz wideo: 500 plus. Od lutego 2022 nowy nabór - wnioski tylko online

Pandemia COVID-19 i szkolny lockdown sprawiły, że uczniowie nie mogą poradzić sobie z zaległościami, a zapotrzebowanie na prywatne lekcje jest ogromne. Wystarczy zajrzeć na portale z ogłoszeniami, by znaleźć dziesiątki tysięcy ofert z całego kraju. W Toruniu ogłasza się po ponad pół tysiąca korepetytorów z angielskiego i matematyki, polonistów jest 150, chemików prawie 200, a fizyków - 90. Wiele z tych osób to nauczyciele na co dzień pracujący w szkołach w mieście i okolicy. I to prywatne lekcje w ich wydaniu są najdroższe - doświadczeni pedagodzy żądają nawet 150 zł bądź więcej za godzinę. Stawki proponowane przez studentów lub inne osoby, które w oświacie nie pracują są znacznie niższe - to 30-80 zł za 45 minut (rzadziej za godzinę). Uśredniając więc lekcja z korepetytorem w Toruniu warta jest obecnie około 100 zł. Tak wysokich cen nie było jeszcze nigdy.
Polegli na zdalnym nauczaniu
W zamieszczanych ogłoszeniach można przeczytać o doświadczeniu korepetytorów, ich zdolnościach pedagogicznych, cierpliwości i skuteczności w działaniu.
- Jestem profesjonalistką, kierunkowo wykształconym metodologiem, pasjonatką języka angielskiego. Studiowałam i żyłam m.in. w UK i Australii - to fragment anonsu Aleksandry, która swoje usługi oferuje w Toruniu i okolicach. - Uczę odkąd pamiętam i wraz z doświadczeniem wypracowałam własne bardzo skuteczne metody nauczania. Moi uczniowie robią natychmiastowe postępy. Łączę tradycyjną naukę z nowatorskimi rozwiązaniami.
Korepetytorka proponuje zajęcia u siebie oraz online. Godzina lekcji kosztuje u niej 180 zł. Opinie, które wystawili jej dotychczasowi uczniowie to 5 na 5.
Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku:
14-letnim doświadczeniem w udzielaniu prywatnych lekcji chwali się Patryk, absolwent fizyki na UMK w Toruniu. Nauczyciel specjalizuje się w przygotowywaniu uczniów do matury. Ma ich co roku kilkudziesięciu. Pracuje we własnym domu, u ucznia, a także online. Godzina zajęć w jego wydaniu to 120-150 zł.
- Funkcje są bez sensu? Po co mi umiejętność czytania wykresów? Po co mi umiejętność wyliczania miejsc zerowych czy pochodnych? Wzory skróconego mnożenia? Ile razy w życiu tego użyję? Jeśli Twoim największym problemem jest brak motywacji, jesteś we właściwym miejscu. Pokażę Ci, że sport to matematyka, że pieniądze to matematyka - pisze o sobie korepetytor.
Tomasz, który z udzielania prywatnych lekcji zrobił sobie sposób na życie, nie narzeka. Ma zarejestrowaną działalność gospodarczą i w ciągu roku szkolnego potrafi zarobić tyle, że wystarcza na chude miesiące, którymi są lipiec i sierpień. Mężczyzna uczy matematyki, fizyki i chemii na poziomie podstawówki i liceum.
- Niemal codziennie odbieram telefony od osób, które chciałyby, żebym im pomógł. Z przykrością odmawiam, bo na kolejnych uczniów nie mam już czasu - opowiada nam Tomasz. - Jeszcze dwa lata temu wśród moich podopiecznych dominowali maturzyści. Teraz mam sporo uczniów starszych klas podstawówki i licealistów, którzy polegli na nauczaniu zdalnym. Trzeba z nimi przerabiać cały materiał od nowa.
Ambicje i kumulacja roczników
Przed pandemią były dwa zasadnicze powody, dla których uczniowie brali korepetycje. Młodzież ambitna chciała dowiedzieć się więcej, żeby brać udział w konkurach i olimpiadach oraz dobrze zdać maturę z przedmiotów, które punktowała wybrana przez nich uczelnia. Drugą grupę stanowili uczniowie słabsi, z lukami w wiedzy, którym zależało na nadrobieniu zaległości bądź po prostu przejściu do następnej klasy. Argumentem za lekcjami jeden na jeden z korepetytorem było też usystematyzowanie posiadanej wiedzy oraz czerpanie jej z dwóch źródeł (szkoła, korepetytor).
Dziś rynek prywatnych lekcji napędza przede wszystkim pandemia. Przyczynia się do tego również kumulacja roczników przy naborze do szkół średnich, z którą będziemy się mierzyć w tym roku. Do liceów, techników i branżówek pójdzie wówczas półtora rocznika. To efekt “reformy sześciolatkowej” wprowadzanej przez rząd Platformy Obywatelskiej, a potem zatrzymanej przez Prawo i Sprawiedliwość. Przypomnijmy, że pierwsze sześciolatki obowiązkowo zostały wysłane do szkół w 2014 roku. Żeby jednak uniknąć ścisku podzielono rocznik na dwie grupy. Do klas pierwszych musiały pójść sześciolatki urodzone w pierwszej połowie 2008 roku. Razem z nimi naukę zaczął rocznik siedmiolatków, czyli dzieci, które urodziły się w 2007 roku. Teraz wszyscy oni są w ósmej klasie i wkrótce wezmą udział w rekrutacji do szkół średnich. Konkurencja więc będzie ogromna.
- Córka wybiera się do I LO. Ma korepetycje z angielskiego, matematyki i chemii. W sumie miesięcznie kosztuje nas to około 800 zł - mówi "Nowościom" matka ósmoklasistki z Torunia. - To duża kwota, ale nie mamy innego wyjścia. Bez tego szanse córki przy rekrutacji mocno spadną, a tego przecież nie chce żaden rodzic.