Jest to o tyle dziwne, że w lipcu firma poinformowała o pozytywnym zakończeniu licytacji. Firma New Impression wylicytowała zakład za 5,3 mln zł. Pojawiła się nawet szansa na to, że część z 250-osobowej załogi zatrzyma dotychczasowe miejsca pracy. Zatrudnionych miało być nadal 120 pracowników.
Do finalizacji transakcji jednak nie doszło. Dlaczego? - Nie mam pojęcia, dlaczego likwidatorzy nie chcieli z nami podpisać aktu notarialnego - mówi Jacek Orłowski, prezes New Impression. - Nie wiem, czy weźmiemy udział w następnej licytacji. Cena jest dla nas zbyt wysoka.
Likwidatorka spółki, tłumacząc „Gazecie Wyborczej” powody wyznaczenia nowego postępowania wskazywała na zbyt niską cenę uzyskaną w poprzedniej licytacji. Stąd obecna licytacja ma rozpoczynać się od sumy 5,5 mln (wcześniej było 4,5 mln zł). Nam nie chciała zdradzić, jak mogło dojść do takiej pomyłki. Wskazywała jednak, że w prasie ukażą się kolejne, być może zmienione ogłoszenia.
Pod koniec lipca wszyscy pracownicy dostali wypowiedzenia. Szwaczki będą mieć miejsca pracy do końca października.
Katarzyna Fus
