Waczyński gra we Francji niesamowicie. Rozpoczął od 15 punktów z Bośnią, potem poprowadził Polskę do zwycięstwa z Rosją (23 pkt) , w kolejnych występach 18 pkt z Francją, 13 z Izraelem i 17 z Finlandią. Ten środkowy wynik jest najcenniejszy, bo osiągnięty przeciwko gospodarzom, mistrzom Europy, zgodnie uważanym za faworyta turnieju. Torunianin w tym meczu przyćmił szereg gwiazd NBA w ekipie rywali, łącznie z najsłynniejszym Tony Parkerem. W trzeciej kwarcie praktycznie w pojedynkę zminimalizował straty, dzięki czemu Polacy do ostatnich sekund walczyli o zwycięstwo.
Po meczu Waczyński nie cieszył się ze swojej gry, ale żałował jedynie akcji w końcówce, w której wyrzucił piłkę w aut.
Klub dla juniora
Torunianin urodził się z koszykarskimi genami. Jego dziadek Szczepan był kapitanem AZS Toruń, kilka razy zagrał w reprezentacji, jako trener poprowadził drużynę z Włocławka do ekstraklasy i pierwszego medalu mistrzostw Polski. Jego wnuk świetnie zapowiadał się jako junior, ale wejście w dorosłą koszykówkę miał trudne.
Długo nie mógł znaleźć swojej pozycji, koszykarzowi brakowało stabilizacji. Niektórzy twierdzą, że trenerzy mieli problem z jego mało typowymi warunkami fizycznymi: był wysoki, jak na rzucającego i szczupły, jak na skrzydłowego.
Ojciec Witod - dziś toruński radny - był także trenerem, a dla syna założył nawet specjalny klub, Wax. - Dla nas także to było nowe doświadczenie i wielkie wyzwanie, żeby pokierować karierą chłopaka od najmłodszych lat. Długo się wahaliśmy, czy po gimnazjum wysłać go do Gdyni - wspomina.
Adam wyjechał z rodzinnego miasta. Już w wieku 15 lat debiutował w ekstraklasie, ale w barwach Prokomu Trefla Gdynia. Innego wyjścia nie było. Toruńska koszykówka była na dnie: AZS właśnie zbankrutował, kluby młodzieżowe leżały na łopatkach. W Gdyni były pieniądze, trenerzy, infrastruktura, bo wtedy wielkie pieniądze w basket inwestował Ryszard Krauze.
Skok w Hiszpanii
Takich ważnych decyzji w karierze Waczyńskiego było kilka. Choćby kontrakt z biednym jak przysłowiowa mysz kościelna Górnikiem Wałbrzych w 2008 roku. Wtedy zaledwie 19-latek zakończył sezon ze średnią ponad 10 pkt na mecz. - To były praktycznie żadne pieniądze. Dostał jednak coś cenniejszego: ponad 20 minut w meczu, w czasie których pokazał, że potrafi - podkreśla W. Waczyński.
Kolejny ważny krok to wyjazd z Polski przed rokiem. W Hiszpanii chcieli go wcześniej, ale przeszkodą był kontrakt z Treflem Sopot. Wygasł wreszcie w 2014 roku i Waczyński trafił do Rio Natura Monbus Obra-doiro. Zespołu może nie najmocniejszego, ale znowu - gwarantującego minuty i cierpliwość. Waczyński zakończył sezon w roli jego najlepszego strzelca - śr. 12,5 pkt w 21 minut.
Tam także udowodnił, że ma stalowe narwy i nie boi się żadnego rywala. We wszystkich meczach przeciwko najsłynniejszym FC Barcelonie i Realowi Madryt należał do najlepszych w swoim zespole.
Koszykarz wykorzystał ten czas. W Hiszpanii udoskonalił swoje atuty, przede wszystkim rzuty z dystansu. W najmocniejszej lidze w Europie miał skuteczność w tym elemencie 42 procent, poprawił defensywę, nauczył się znajdować miejsce na parkiecie. Dziś właśnie gra bez piłki jest jedną z jego najmocniejszych stron.
Ojciec koszykarza: - Tam jest zupełnie inne podejście. W Polsce zawodnik nie trafi 2-3 rzutów i siada na ławie, w Hiszpanii gra dalej, bo od tego on tam jest. W mojej opinii Adam nie zrobił wcale tak wielkich postępów. On zawsze miał takie możliwości, tylko teraz są wykorzystywane.
Czy to sygnał dla młodych polskich graczy, że trzeba wyjechać z TBL, żeby osiągnąć coś w koszykówce? - To nie tak, bo wielu polskich utalentowanych graczy kieruje się tylko kontraktem. Tak nie wolno. Pamiętam kiedyś utalentowanego gracza z Torunia. Radziłem mu: idź do Inowrocławia, pograsz sporo minut, a on kręcił nosem, a że dojazdy, a że nie zapłacą. Dziś już nie gra w koszykówkę - mówi W.Waczyński.
Zrobić coś wielkiego
We Francji rywale Polaków od Waczyńskiego rozpoczynają przygotowanie defensywy. Torunianin jest bezlitosny, w rzutach z dystansu stał się wprost boiskowym mordercą. W pierwszych trzech meczach trafiał 6 na 10 takich rzutów (po rundzie grupowej 52 proc.). W klasyfikacji strzelców całego turnieju jest dziewiąty ze średnia 17,2 pkt na mecz.
Występy Waczyńskiego nie pozostają bez echa. David Pick, jeden z najbardziej znanych dziennikarzy koszykarskich w Europie, już nadał mu nowe nazwisko ."Adam Bombynski" - tak na twitterze skomentował jego grę przeciwko Francji. W innych komentarzach pojawiają się informacje, że torunianin na pewno znajdzie się w notesach kilku skautów z NBA. Na razie może jeszcze nie w roli kandydata do gry w najlepszej lidze świata, ale z pewnością człowieka, którego warto obserwować.
Adam Waczyński jednak podkreśla: - U nas gra cały zespół. Mamy znakomitych zawodników w piątce i na ławce. We Francji chcemy po prostu walczyć 40 minut w każdym meczu i zrobić coś wielkiego.