TBV Start Lublin - Polski Cukier Toruń 77:63 (14:19, 19:12, 27:11, 17:21)
TBV START: Lewis 25 (2), 7 zb., Dutkiewicz 15 (1), Washington 9 (1), Mirković 8, Szymański 2 oraz Reynolds 10, 11 zb., Ciechociński 3 91), Gospodarek 3 (1), Czerlonko 2.
POLSKI CUKIER: Cosey 17 (2), Gruszecki 8, Sulima 8, Cel 7, Wiśniewski 7 (1) oraz Perka 11 (3), Diduszko 3 (1), Śnieg 2, Krefft 0.
Polski Cukier dwa razy już w tym sezonie ograł TBV Start Lublin: w lidze u siebie i w turnieju finałowym turnieju Pucharu Polski w Warszawie. Mecz numer 3 rozpoczął się jednak pechowo - od kontuzji Cheikha Mbodja na rozgrzewce.
W 1. kwarcie obie drużyny były mało skuteczne: lublinianie pudłowali w prostych sytuacjach spod kosza, torunianom kilka razy piłka pechowo wykręcała się z obręczy. Dopiero po koniec kwarty, po dwóch "trójkach" Aleksandra Perki, faworyt odskoczył na dystans 5 punktów. Skrzydłowy został wystawiony na pozycji środkowego i początkowo łatwo znajdował sobie pozycje na dystansie.
W 2. kwarcie TBV Start powoli odrabiał straty. W toruńskim zespole znowu wyłączeni byli liderzy. Glenn Cosey dopiero w 19 minucie trafił z gry, Karol Gruszecki od świetnego finału Pucharu Polski popadł w ligowy marazm - po 1/9 z gry z Rosą w Lublinie do przerwy miał 1/6. Jest wciąż cieniem koszykarza z ostatnich meczów reprezentacji.
Trudno się więc dziwić, że w 18. minucie TBV Start już prowadził 29:27. Ofensywa Polskiego Cukru to był jeden ciąg pomyłek i niecelnych rzutów. 35 procent z gry, 5 strat - trzeba było się cieszyć, że do przerwy rywale mieli tylko 2 punkty więcej na koncie.
Ale okazało się, że może być jeszcze gorzej. Po przerwie wicemistrzowie Polski kompletnie sobie nie radzili z defensywą lublinian, fatalna była selekcja rzutów. Znowu nie pomagała słaba była skuteczność z dystansu (7/23).
Nadal nieskuteczny był Gruszecki (3/12), niewidoczny Aaron Cel (2/6), Cosey miotał się po parkiecie i jego 17 punktów nie może zmienić negatywnej oceny. Trener Dejan Mhevc stracił cierpliwość, gdy Amerykanin popełnił błąd 24 sekund bez sensu przetrzymując piłkę i w końcu kozłując ją sobie w nogi.
Gospodarze tylko czekali na takie szanse, a przede wszystkim Chavaughn Lewis (11/21), który bez litości ogrywał kolejnych obrońców. W 27. minucie miał już 17 punktów na koncie, a TBV Start prowadził 47:37. To była bodaj najgorsza kwarta Polskiego Cukru w tym sezonie. Tuż przed końcem tej części było 18 punktów różnicy.
W końcówce meczu torunianie nieco zmniejszyli starty. To było jednak o wiele za późno i o wiele za mało. W sumie zakończyli mecz ze skutecznością 35 proc., zbiórki przegrali 25:41.