Przypomnijmy, że tragedia rozegrała się 10 maja 2011 roku. Policję zawiadomił zaniepokojony były mąż 39-letniej Karoliny S.- Mężczyzna bał się o życie swojej córki, która przebywała akurat w mieszkaniu razem z matką - w rozmowie z "Pomorską " wyjaśniał Maciej Daszkiewicz, z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. - Ojciec był zaniepokojony, bo nie mógł dostać się do mieszkania.
Przeczytaj także: Matka zmarłej Amelki jest poczytalna. Ona zabiła dziecko?
Gdy na miejscu, czyli w bloku przy ulicy Posłusznego w Fordonie pojawiła się policja, mundurowi zastali w mieszkaniu już tylko ciało dziecka. Chwilę wcześniej, zanim funkcjonariusze zdołali sforsować drzwi, Karolina S. rzuciła się z balkonu. Mniej więcej w tym samym czasie, gdy mundurowi próbowali dostać się do mieszkania od frontu, po balkonach na drugie piętro usiłował się wdrapać ojciec Amelki. Spadł z wysokości kilku metrów na betonowy taras na parterze.
Na ciele 2-letniej Amelii nie było żadnych śladów, które by wskazywały, w jakich okolicznościach zmarła dziewczynka. Dopiero później, w toku prowadzonego dochodzenia śledczy znaleźli list Karoliny S. Kobieta wyznaje w nim, że zabiła córkę w akcie zemsty na byłym mężu.
Proces ruszył 23 stycznia.- Między innymi na mój wniosek rozprawy zostały utajnione - mówi mecenas Łukasz Kaczanowski, obrońca Karoliny S. Z podobnym wnioskiem wystąpił też prokurator. Sąd zdecydował, że do odwołania proces będzie trwał za zamkniętymi drzwiami.
Dzisiaj na wokandzie widniały nazwiska dwunastu świadków.- Rozprawa trwała kilka godzin. Zeznawali głównie sąsiedzi z bloku przy ulicy Posłusznego, gdzie mieszkała Karolina S. - dodaje Kaczanowski.
Oskarżona do dzisiaj kuleje po upadku z balkonu w dniu, w którym doszło do tragedii. Po kilkutygodniowej obserwacji psychiatrycznej trafiła do bydgoskiego aresztu. Już wcześniej kobieta chorowała na depresję. Grozi jej nawet dożywocie.
Czytaj e-wydanie »