Trzeba bronić swojej skóry

Ale z zastrzeżeniami.

Burmistrz Ryszard Szybajło poinformował, że budowa zakładu kosztować będzie gminę 2 mln 154 tys. zł - o ile do spółki wejdą wszystkie zainteresowane gminy i o ile dofinansowanie wyniesie 50 proc. kosztów inwestycji. - Nie wiemy, czy inwestycji nie podroży kwestia zabezpieczenia wód - mówił Szybajło. Wczoraj na sesji radni dostali do rąk projekt wstępnego porozumienia, ale jak przyznawali, zapoznali się z nim pobieżnie.

Wysypisko w Kiełpinie musi być zamknięte do 2009 r., ale prezeska Przedsiębiorstwa Komunalnego Hanna Adamowska poinformowała, że jest szansa na wydłużenie jego funkcjonowania o dwa, trzy lata - do czasu wybudowania zakładu w Nowym Dworze. Zwróciła też uwagę, że spółka powinna się utrzymywać sama i niepokojący jest zapis o utrzymywaniu urządzeń zakładu przez gminy. - Chojnice są cwane - mówiła Krystyna Łuczycka. - Oni policzą sobie aport jako wkład własny, a my będziemy mogli sobie odgryźć własny ogon.

- Jak obliczą dobrze koszty, to im jeszcze górka zostanie - mówił Jerzy Górny i zaproponował, żeby wyrazić wstępną zgodę, partycypować w kosztach koncepcji budowy, ale sporządzić umowę pod okiem prawnika z możliwością wycofania się, gdy okaże się, że ustalenia ostateczne będą dla miasta niekorzystne.

Radni - mówiąc oględnie, boją się, że zostaną przez silniejszego sąsiada wykolegowani i chcą się zabezpieczyć na wszystkie sposoby. - Musimy bronić swojej skóry - przypominała szefowa Rady Gminy Maria Kordykiewicz.

- Jesteśmy między młotem a kowadłem, bo gmina wiejska nie wyraziła zgody nawet na stację przeładunkową - mówił Szybajło i deklarował, że zaprosi burmistrza Chojnic Arseniusza Finstera, żeby odpowiedział na pytania radnych, którzy mają wątpliwości.