- W mieszkaniu nie ma imprez. Chodzi wyłącznie o głośne słuchanie muzyki, które przeszkadza jednemu przewrażliwionemu na hałas sąsiadowi i to on śle na mnie skargi do zarządu i regularnie wzywa na mnie policję. Nigdy nie dostałam mandatu od policji za zakłócanie porządku, a część interwencji uznano za bezzasadne - mówi pani Małgorzata, lokatorka z nowego budynku Toruńskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego przy ul. Watzenrodego. Podkreśla, że nikt z sąsiadów nigdy nie zwrócił uwagi, że jest zbyt głośno.
- Jestem pierwszą osobą, która z powodu słuchania głośnej muzyki traci mieszkanie - mówi i twierdzi, że w mieszkaniu czuje się jak w więzieniu.
Prezes TTBS Beata Żółtowska, opierając się na skargach sąsiadów, przedstawia sprawę inaczej. Przyznaje, że powodem, dla którego zarząd wypowiedział lokal, jest uciążliwe i rażące zakłócanie porządku przez kobietę.
- Wcześniej nie zdarzyło nam się sięgać po tak dotkliwe rozwiązanie, zawsze dochodziliśmy do porozumienia z najemcą. W przypadku tej pani jest to niewykonalne - mówi prezes Żółtowska i wylicza liczne upomnienia wysyłane listownie do lokatorki i kilkukrotne spotkania z nią.
O jakie uciążliwe i rażące sytuacje chodzi? - Wielogodzinne libacje w godzinach wieczornych oraz podejrzane towarzystwo, którego boją się lokatorzy. Nie ma mowy o przewrażliwionym człowieku, ale o grupie osób odwiedzających nas - grupowo i w pojedynkę - zmęczonych trudnym sąsiedztwem - stwierdza prezes.
W obronie lokatorki staje asystent rodziny z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, powołany ze względu na 3-letniego wnuka kobiety. Jeśli sąd rodzinny się zgodzi, zostanie ona rodziną zastępczą dla dziecka.
- Jestem zaskoczony oskarżeniami. Nie tylko nie mam zastrzeżeń do pani Małgorzaty, ale mogę powiedzieć, że jest bardzo dobrym opiekunem dla dziecka, zabezpiecza jego potrzeby pod względem emocjonalnym jak i materialnym - podkreśla Marcin Jasiński.
- Żadna interwencja nie zakończyła się ukaraniem mandatem bądź skierowaniem wniosku do sądu, a zdarzały się sytuacje, w których policjanci nie potwierdzali zgłoszeń - mówi Wojciech Chrostowski z Komendy Miejskiej Policji i podkreśla, że pełen obraz sprawy policja może przedstawić jedynie na wniosek sądu. Kobieta przyznaje, że dwa lata temu z jej mieszkania policja wyprowadziła w kajdankach kolegę, który nie stawił się w zakładzie karnym. - Była to jednostkowa sytuacja - przekonuje.
- 2019 był rokiem ostatniej szansy. Były ostrzeżenia, ta pani wiedziała jakie mogą być konsekwencje - podkreśla prezes Żółtowska. - Możemy zgodzić się tylko na wydłużenie okresu wypowiedzenia do czasu znalezienia lokum dla siebie i dziecka.
- Mam zostać z dzieckiem na bruku? - mówi kobieta i zapowiada sądową batalię.
