90 proc. czekoladowych pralinek z tucholskiej Łuczniczki" idzie na eksport. Tylko dzięki firmowej placówce na placu Wolności tucholanie mają okazję poznać wyroby jedynej czekoladowej firmy w naszym regionie.
"Łucznika" od wielu lat produkuje w Tucholi. I choć nie ma tu klasy dla przyszłych pracowników od czekolady, zatrudnia już 170 osób.
- W maju minie rok, gdy zdecydowaliśmy się na otwarcie sklepu firmowego - mówi Halina Janowska-Giłka, szefowa "Łuczniczki". - Nie chodziło o interes, bo chcieliśmy pokazać się w Tucholi. To ma być nasza wizytówka. Nie pub piwny, a miejsce, gdzie można wypić kawę, czekoladę i wino, ale przede wszystkim posmakować naszych wyrobów.
Udało się, miejsce jest ciekawe, zaprojektował je według pomysłów właściciela "Łuczniczki" Andrzeja Kobiaka chojnicki architekt Andrzej Ciemiński. W minigalerii są obrazy Zenona Korytowskiego z Tucholi. Widać, że jest to miejsce wymarzone dla miłośników czekolady i klimatycznego miejsca do rozmów.
Najwięcej bywalców jest latem. Tucholanie bywają tu rzadziej, a szkoda, bo warto posmakować gorącej czekolady czy pochrupać pralinki z marcepanem, orzechami, nugatem, migdałami czy jajeczek z advokatem.
Mmmm, pychota. Aż dziw bierze, że w maleńkiej Tucholi jest okazja do połasuchowania i bycia modnym. Bo wszystko, co czekoladowe, jest modne. A na koniec warto kupić jeszcze do domu. Prawdziwa czekolada ze szlachetnymi dodatkami musi kosztować, ale są też specjały za nieduże pieniądze - np. 250-gramowa mieszanka za 5 zł. Tyle, co kostka czekolady w sklepie.