https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

TV Barcin wita Was

AGNIESZKA NAWROCKA [email protected]
Barciniacy wiedza, że idąc na  koncert czy festyn muszą dobrze wyglądać, bo tam na pewno będzoe kamera
Barciniacy wiedza, że idąc na koncert czy festyn muszą dobrze wyglądać, bo tam na pewno będzoe kamera Fot. Agnieszka Nawrocka
Pojawienie się ekipy telewizyjnej to nie lada wydarzenie. Ale nie w Barcinie. Barciniacy są przyzwyczajeni do kamer. Nie uciekają przed nimi, bo mają je na co dzień.

Od ponad piętnastu lat kilka tysięcy mieszkańców Barcina i Piechcina zasiada przed telewizorami, by zobaczyć, co ciekawego dzieje się w gminie.
- Mamy okazję na własne oczy zobaczyć wariactwa naszej władzy - komentuje mieszkaniec miasteczka, deklarujący się jako stały widz.Oczywiście telewizja jest samorządowa i jej pracownicy zawsze mieli ten instynkt samozachowawczy, żeby nie zadzierać z notablami. Wystarczy jednak, że ich nagrywają i pokazują nam.
Barciniacy mogą więc oglądać wielogodzinne sesje rady miejskiej. I czasami robią to z wypiekami na twarzy. Bo miejscowi samorządowcy słyną z długich i "kwiecistych" obrad. Lubią, korzystając z obecności kamery, jak najmocniej dopiec przeciwnikom i najpiękniej jak potrafią przemówić do wyborców. Przed wszechobecną kamerą nie ucieknie też zwykły obywatel gminy.

- Wiadomo, że każdy chce dobrze wyglądać. Idąc na koncert czy festyn trzeba pamiętać, że tam będzie kamera. Sąsiedzi oglądają to potem i komentują, kto z kim przyszedł, w co był ubrany - przyznaje jedna z mieszkanek piechcińskiego osiedla. I dodaje: - Ja to właściwie nie lubię jak mnie kręcą, ale staram się dobrze wypaść.

Jak Wojtuś tańczy

W każdą środę o godzinie 20.00 rusza premierowe wydanie "Panoramy Gminy". Zatem środa to dla pracujących przy produkcji "Panoramy" gorący dzień. Od rana w studiu nagrywane i montowane są zebrane materiały.

Lokalne studio jest wciąż unowocześniane, ale tak jak na początku jego działalności ludzie, którzy program robią telewizyjne szlify zdobywają dopiero podczas swoich pierwszych występów. Profesjonalizm przychodzi z czasem. - Kiedy zaczynaliśmy zdarzało się wiele śmiesznych historii. Jak ta, gdy wisząca tkanina służąca za dekorację spadła w czasie programu. To dopiero była panika - wspomina Michał Dziurzyński, twórca telewizji barcińskiej, jej pierwszy redaktor.

- Dziś wiemy, że na poczatku wychodzily nam takie "przaśne" programy. Ludzie się cieszyli, że mogli zobaczyć jak ich mały Wojtuś tańczy na zabawie w przedszkolu - dodaje Sławomir Różański, który w studiu przepracował kilkanaście lat. Michał odszedł z telewizji, kiedy jak mówi "wypalił się". Śledzi jednak z uwagą każdy program, który tworzą jego koledzy.

- Wysoko oceniam ich jakość. Technika poszła do przodu. W latach 90. powstało w regionie wiele lokalnych telewizji. Została tylko nasza - w Barcinie. Nasz program dziś nie ustępuje profesjonalnym stacjom - mówi Michał DziurzyńskiI tak jak w profesjonalnych stacjach od czasu do czasu zdarzają się wpadki na antenie. Kiedyś prowadzący teleturniej na żywo nie potrafił powiedzieć ile łącznie "oczek" wyrzucił kostką. W końcu z gracją i powagą stwierdził: - O ile się nie mylę, to się pomyliłem.
- Kiedyś, w czasie nagrania odwiedził nas pan pracujący w domu kultury. Usiadł w studiu za szybą i znalazł się na wizji. Próbowaliśmy dać mu znać, żeby dyskretnie wyszedł z kadru. Nie zrozumiał o co nam chodzi. Potem znajomi gratulowali mu telewizyjnego debiutu - wspomina ekipa telewizji.

Bo każdy, kto pojawia się na szklanym ekranie może liczyć na popularność. Redaktorzy i prezenterzy stają się lokalnymi "Kamilami Durczokami".
- O, to Artur - wzdychały na widok Artura Jakubowskiego nastolatki, które przyszły do studia, by uczestniczyć w nagraniu tegorocznego barcińskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Telewizja barcińska jest nastawiona głównie na informowanie mieszkańców o ważnych wydarzeniach. - Jedziemy wszędzie tam, gdzie się coś dzieje, gdzie nas zaproszą - mówią pracownicy studia. Nadzór nad telewizją ma dyrektor Miejskiego Domu Kultury, który ma prawo wnosić własne sugestie do programu.
- My jesteśmy telewizją informacyjną. Pokazujemy co się dzieje w gminie, ale nie komentujemy tego - mówi Artur Jakubowski.

Widz u sąsiada

Redaktorzy telewizji lokalnej nie muszą martwić się o oglądalność programów. W każdym domu, gdzie jest kablówka są stali widzowie. Ci, którzy kablówki mieć nie mogą narzekają na brak lokalnej telewizji. Bo lokalna telewizja dociera tylko do blokowisk Barcina i Piechcina. Barierą dla podłączenia domków jednorodzinnych są ogromne koszty przedsięwzięcia.
- To jest największy mankament. Musimy zawsze iść do kogoś znajomego, jeśli chcemy obejrzeć program lokalny - skarży się Aniela Nowik, która mieszka na nowym osiedlu, ale nie w bloku, tylko w domku jednorodzinnym, więc kablówki nie ma. - Tyle lat mówimy, że chcielibyśmy oglądać te programy.
Pani Aniela i jej mąż lubią wiedzieć, co się dzieje w okolicy, niemal co środę idą z wizytą do kogoś znajomego, kto ma telewizję. Nie oni jedni...
Barciniacy są ze swojej telewizji dumni. - To taki nasz TVN24 - mówią.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska