Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

UFO całkiem z tej ziemi

Michał Kopiński [email protected]
Robert Bernatowicz na wylatowskim polu
Robert Bernatowicz na wylatowskim polu AUTOR
Kiedyś z zapartym tchem słuchały go miliony. Teraz jest w stanie przyciągnąć najwyżej kilkadziesiąt osób. I najwyraźniej nie potrafi się z tym pogodzić.

     Przez pięć lat, od września 1996 r., audycja "Nautilus" nadawana przez Radio ZET, a prowadzona przez Roberta Bernatowicza, przyciągała tłumy słuchaczy. I to ogromne - bo w porywach 7 milionów.
     Na spotkanie Roberta Bernatowicza, obecnie szefa badającej zjawiska paranormalne Fundacji Nautilus, z mieszkańcami Wylatowa 1 maja przyszło niecałe 100 osób.
     Socjotechnika
     
Mocną stroną Bernatowicza jest medialność. Nie ma w tym nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że od ponad 10 lat pracuje w radiu i TV. W każdej chwili jest gotowy udzielić wywiadu. Mając przed nosem mikrofon lub kamerę, czuje się jak ryba w wodzie. I zaczyna.
     - Proszę państwa, właśnie stało się coś niewiarygodnego! - tak zawsze brzmią pierwsze słowa.
     Warszawscy dziennikarze, którzy od lat go znają, rzadko dają się nabierać. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że na szumnie zapowiadaną w kwietniu konferencję prasową w Galerii Traffic w stolicy, gdzie były prezentowane zdjęcia wylatowskich piktogramów, przyszedł jeden reporter.
     Dlatego właśnie od dłuższego czasu Bernatowicz próbuje działać poza stolicą. Od pięciu lat regularnie przyjeżdża do Wylatowa "badać" pojawiające się tam latem piktogramy - od roku robi to za aprobatą władz Mogilna. W styczniu nawiązał współpracę z gminą Opole Lubelskie ze wschodu Polski, gdzie chciał stawiać pomnik UFO.
     Film z Iraku
     
Przez ostatni rok regularnie informowaliśmy o kolejnych przedsięwzięciach Fundacji Nautilus, którą Bernatowicz założył 3 lata temu. O jego kolejnych rewelacjach pisaliśmy w myśl zasady - "kto chce, niech UFO". Jednak kilka inicjatyw Bernatowicza przemilczeliśmy.
     Na wspomnianym pierwszomajowym spotkaniu w Wylatowie prezes Nautilusa nie bacząc na fakt, że na sali znajdowały się małe dzieci, pokazał film z egzekucji Kurdów w Iraku, która miała miejsce na początku lat 90. Według Bernatowicza film jest sensacją (na skalę światową naturalnie), ponieważ widać na nim energię wydobywającą się z ciał mordowanych. Jest to, według niego, ludzka dusza. W rzeczywistości był to efekt fotomontażu, co potwierdził "Pomorskiej" specjalista. Bernatowicz został o tym poinformowany. Mimo wszystko umieścił film na stronie internetowej Fundacji Nautilus i prezentuje go publicznie.
     Gość z Ameryki
     
W gminie Mogilno Bernatowicz pojawił się już w 2000 roku, kiedy jeszcze jako dziennikarz przyjechał zrobić materiał o piktogramach. Potem zjawiał się już jako prezes Nautilusa. W latach 2001 i 2002 badał piktogramy. Do dzisiaj jednak nie ma żadnych wyników tych badań. Są za to wnioski prezesa, który uważa, że piktogramy w Wylatowie są związane "z bardzo subtelnym eksperymentem, który jest tam prowadzony przez obcą inteligencję".
     - Eksperyment polega na tym, że wyżej wymieniony (Bernatowicz - przyp. MK) po szumnym otwarciu akcji Wylatowo w błysku fleszów i jupiterów od czasu do czasu przespaceruje się po polu, powiedzie po nim zamyślonym wzrokiem, niedbałym ruchem poprawi przyciemnione okulary i wraca do bazy. Następnie siada do komputera i spisuje przekazy, które uzyskał podczas tego spaceru - oto jeden z internetowych komentarzy na temat teorii Bernatowicza.
     W ubiegłym roku udało się mu nawiązać współpracę z Urzędem Miejskim w Mogilnie. Dla Bernatowicza nastały lepsze czasy. Nie musi się martwić o pieniądze na wystawy, konferencje i najróżniejsze spotkania. Koszty wszelkich wspólnych inicjatyw mogileńskiego UM i Nautilusa pokrywane są z budżetu promocji ratusza. Bernatowicz do dzisiaj nie dołożył do niczego ani złotówki.
     Współpracę prezesa i gminy Mogilno przypieczętował lipcowy przylot do Polski Nancy Talbott, która jest prezesem BLT Research Team - organizacji badającej zjawiska paranormalne na całym świecie. Bernatowicz w publicznych wypowiedziach nazywał ją "amerykańskim naukowcem" i opowiadał o jej pracy na uniwersytetach w USA, m.in. słynnym Harvardzie. Fakty są takie, że Nancy Talbott ma średnie wykształcenie, a na uczelniach, gdzie według Bernatowicza miała wykładać, nikt o niej nie słyszał. Mimo że Talbott od początku stawiała sprawę jasno (- Nie jestem naukowcem), z powodu wypowiedzi szefa Nautilusa niektórzy dziennikarzy do dzisiaj piszą o niej "pani profesor".
     - Przyznaję, że o tym nie wiedziałem. Kiedy gościliśmy panią Talbott u siebie, nikt nie sprawdzał informacji podanych nam przez Bernatowicza - mówi zaskoczony burmistrz Mogilna, Jacek Kraśny.
     Najpierw prezes, potem piktogramy
     
Amerykanka na swojej konferencji prasowej kończącej jej wizytę w Polsce stwierdziła, że piktogramy powstają w wyniku działania plazmy zbierającej się w górnych warstwach atmosfery. Prezes Nautilusa jeszcze w zeszłym roku całkowicie się z tym zgadzał, natomiast teraz twierdzi, że piktogramy wykonywane są przez istoty pozaziemskie i że wkrótce "dojdzie do kontaktu". Naturalnie nikt nie wie, na jakiej podstawie tak uważa.
     Pierwszomajowe spotkanie Bernatowicza z mieszkańcami Wylatowa było bardzo ważne nie tylko dlatego, że pokazał na nim film rażący okrucieństwem, ale przede wszystkim dlatego, że stanowiło przełom w kontaktach pomiędzy nim a mieszkańcami wioski. Wylatowiacy po prostu nie wytrzymali, kiedy usłyszeli, że piktogramy nie są już najważniejsze i że muszą ustąpić innym zjawiskom. Zjawiskom związanym z osobą prezesa.
     A takich zjawisk jest sporo, chociaż widzi je tylko Bernatowicz. W styczniu pisaliśmy o tym, że podczas wizyty prezesa Nautilusa w noworocznym studiu TVP2 pękł, podczas transmisji na żywo, stół przy którym siedziała część gości. Bernatowicz przez kilka tygodni opowiadał o tym wydarzeniu dziennikarzom. Udowadniał, że jest to powiązane z powstawaniem piktogramów w Wylatowie (pęknięcie nastąpiło po jego wypowiedzi na ten temat). Według prezesa, siła która wykonuje piktogramy dała dowód swojego istnienia.
     Podobne siły bardzo często dają "znaki swojego istnienia" podczas publicznych wystąpień szefa Nautilusa. A to zepsują się urządzenia, a to ktoś zrobi mu zdjęcie, na którym materializują się przed nim jego cztery twarze. Pytany o dowody, np. zdjęcia, Bernatowicz zawsze odpowiada, że "aktualnie są badane".
     Pomnik
     
Najbardziej spektakularną akcją medialną przeprowadzoną przez Bernatowicza w tym roku było stawianie pomnika UFO.
     W maju minęło 26 lat od rzekomego lądowania UFO we wsi Emilcin (woj. lubelskie). Ponieważ zdarzenie zaczęło popadać w zapomnienie, Nautilus postanowił upamiętnić je postawieniem stosownego pomnika. W styczniu Bernatowicz poszedł z tym pomysłem do władz gminy Opole Lubelskie, w której leży Emilcin. Dostał zgodę. Natychmiast zawiadomił media, że 10 maja nastąpi odsłonięcie pierwszego na świecie pomnika UFO.
     Dwa miesiące później postanowiliśmy sprawdzić, jak idą prace nad pomnikiem. Okazało się, że w ogóle nie idą, bo Bernatowicz o całej sprawie po prostu... zapomniał. Dotarliśmy do wykonawcy pomnika, który stwierdził, że sprawa stanęła na etapie szkicu i że pomnika nie da się wykonać na czas, nawet jeżeli ktoś sobie o nim przypomni. Władze Opola Lubelskiego twierdziły, że winą za ewentualną kompromitację należy obarczać Fundację, ponieważ to ona miała zebrać fundusze i zająć się realizacją. Bernatowicz przekonywał, że to nieprawda.
     - W takim razie po prostu kłamał. Od początku było jasne, że my nie damy na to ani złotówki - mówi Dariusz Wróbel, wiceburmistrz Opola Lubelskiego.
     Ujawniliśmy sprawę. Przedstawiciele Nautilusa nie ukrywali swojego niezadowolenia (- Szkoda. To poszło w Polskę), przyznali jednak wprost, że nie ma szans na to, żeby pomnik w Emilcinie stanął na czas.
     I nagle, 10 maja, zgodnie z planem, na polance w Emilcinie staje pomnik UFO. W kilku programach telewizyjnych widać uśmiechniętą twarz szczelnie otoczonego reporterami Bernatowicza. Dla niezorientowanych wszystko się zgadza - miał być pomnik i jest. Z tym że dzieło ma ok. 1 metra wysokości, wygląda jak przerobiony na ufoludka krasnal ogrodowy i po pokazie dla mediów znika.
     - Za kilka miesięcy zaplanowano postawienie prawdziwego pomnika - kwituje prezes i dodaje, że "prawdziwy pomnik", póki co, nie stanął, ponieważ zmieniła się jego koncepcja.
     Dziury
     
Nie wiemy, co o tym wszystkim myślą mieszkańcy Emilcina, ale wiemy jak Bernatowicz jest obecnie postrzegany w Wylatowie.
     - Już w tamtym roku ludzie zaczęli się od niego odwracać. Bo w poprzednich latach był normalny, a rok temu pojawiła się Nancy, a za nią media, i tylko to dla niego się liczyło. Przestał zwracać uwagę na mieszkańców wioski, przestał odpowiadać dzień dobry. A teraz, jak 1 maja, stwierdził, że Wylatowo schodzi na margines spraw związanych z jego osobą, to ludzie mają go zwyczajnie dość - mówi Maciej Drelak, autor oficjalnej strony internetowej Wylatowa.
     Drelak przez ponad rok był członkiem Fundacji Nautilus, ale jesienią postanowił z niej odejść. Denerwowało go, że Bernatowicz toczy wieczne wojny z resztą środowiska ufologicznego: - Uważał na przykład, że skoro zaprosił do Polski Nancy Talbott, to członkowie innych organizacji nie mają prawa z nią rozmawiać.
     Szefowi Nautilusa nie podobało się też, że na stronie, którą prowadzi Drelak, pojawiają się komentarze krytykujące Fundację Nautilus. Żądał ich kasowania.
     Ostatnio Bernatowicz pojawił się w okolicach Wylatowa w połowie maja, żeby "zbadać" piktogram odkryty w pobliskim Żabnie. Udzielił kilku wywiadów i wrócił do Warszawy.
     - Dziury w środku (kręgu - przyp. MK) to pozostałości po tzw. badaczach piktogramów - powiedział jednej z regionalnych gazet.
     Dziennikarze pytali prezesa o dziury, ponieważ ich obecność może być dowodem na to, że piktogram został wykonany przez człowieka. Aby wykonać krąg, należy m.in. wbić w ziemię belkę i przymocowanym do niej sznurkiem zarysować jego kształt. Tymczasem na nasze pytanie o dziury w środku kręgu z Żabna jeden z członków Nautilusa odpowiedział 17 maja zupełnie co innego niż Bernatowicz - że powstały one, ponieważ członkowie Fundacji pobierali z tamtego miejsca próbki gleby.
     Tego typu wypowiedziami Nautilus próbuje odwrócić uwagę pasjonatów i dziennikarzy od dziur, które regularnie są znajdowane w środku piktogramów. "Pomorska" dotarła ostatnio do zdjęć piktogramu, uznanego powszechnie za prawdziwy, z 2001 roku. W samym środku widać dziury. Być może po belkach. Niechęć do wyjaśnienia tej sprawy (i kilku podobnych, jak np. wydeptanych ścieżek prowadzących do kręgów) stawia pod znakiem zapytania całą zabawę w piktogramy.
     Adam Piekut, badacz piktogramów z Mogilna, uważa że Bernatowicz jest ostatnią osobą, której zależy na nagłaśnianiu takich nieścisłości: - On zawsze ma gotową odpowiedź. Na ogół twierdzi, że dany piktogram jest prawdziwy. Nie przejmuje się, że czasami coś nie pasuje.
     Piekut odszedł z Nautilusa w tym samym czasie, co Maciej Drelak. Powody też miał podobne: - Bernatowicz wszystko robi pod publikę. Piktogramy nie mają dla niego znaczenia. A poza tym nieustannie krytykuje innych ufologów. Nawet tych najbardziej zasłużonych.
     Baza od Rockefellera
     
Bernatowiczowi od dawna marzy się postawienie w Wylatowie bazy Nautilusa. W zeszłe wakacje przedstawiciele Fundacji zapowiadali, że baza będzie gotowa w ciągu 12 miesięcy. Nie stanęła nawet cegiełka. Za to co jakiś czas Mogilno obiegają plotki o tym, jak ma wyglądać. Według ostatnich planów prezesa budynek ma mieć... 300 m wysokości (Pałac Kultury i Nauki w Warszawie ma 230 m). Mogileńscy urzędnicy twierdzą, że pomogą Nautilusowi w budowie bazy, o ile nie uderzy to w ich budżet. Całą kwotę musiałby więc zebrać Bernatowicz. Jakiś czas temu przekonywał, że pieniądze da mu amerykański filantrop, Laurance Rockefeller.
     Jan Thiede, radny mogileńskiej opozycji, podchodzi do tych zapowiedzi bardziej niż sceptycznie. Uważa, że władze Mogilna skupiając się na sprawach związanych z piktogramami zaniedbują inne, ważniejsze: - Nie widzę żadnych konkretnych korzyści ze współpracy z Nautilusem. Pieniądze powinny iść na parkingi, wodociągi i inne podstawowe potrzeby. Zwłaszcza że piktogramy w każdej chwili mogą przestać się pojawiać.
     O planach budowy bazy Nautilusa słucha z przerażeniem: - Skończy się tak, że gmina przekaże im teren, poniesiemy koszty i nic z tego nie wyjdzie. Bo nie wierzę, że tam powstanie coś więcej niż baraki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska